W tej części cyklu wrócimy do 1945 roku i przyjrzymy się niezwykle ciekawemu okresowi, gdy to w Słubicach przyszło osiedlać się pierwszym osadnikom. Spróbujemy sobie odpowiedzieć na pytania – z jakimi problemami zderzyli się pionierzy i w jakich warunkach przyszło tym ludziom egzystować.
Sprawdź pozostałe części opowieści traktującej o powstaniu Słubic:
Cud narodzin Słubic cz. 1 – Świt nowego porządku, czyli jak wyznaczono granicę na Odrze
Cud narodzin Słubic cz. 3 – Geneza nazwy
Cud narodzin Słubic cz. 4 – Pierwszy most, pierwsza szkoła, pierwszy kościół…
Cud narodzin Słubic cz. 5 – Pionierzy
Pierwsi słubiccy osadnicy dotarli do naszego miasta w początkach maja 1945 roku. Ogółem przyjezdni pochodzili z wielu różnych stron z naciskiem na Kresy Wschodnie, choć nie brakowało również przesiedleńców m.in. z Polski centralnej, czy też ze Śląska. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, jak dokładnie kształtowała się wówczas struktura etniczna na tym obszarze. Można jednak zaryzykować tezę, iż mogła mieć ona w pewnym stopniu dość zróżnicowany charakter. Obok Polaków nowymi osadnikami były przecież osoby o pochodzeniu m.in. ukraińskim, czy białoruskim, choć akurat przedstawicieli tych nacji lokowano głównie na terenach wiejskich.
Latem i jesienią 1945 roku Słubice nie mogły z całą pewnością przedstawiać najciekawszego widoku. Miasto w około 30% było zniszczone, a powolnemu napływowi nowych osadników towarzyszyły jednocześnie wysiedlenia dotychczasowych mieszkańców. Do 15 czerwca miasto wraz z najbliższymi okolicami zamieszkiwało w dalszym ciągu przynajmniej kilka tysięcy Niemców, dlatego też w sąsiednim odtąd Frankfurcie zorganizowano centralny punkt migracyjny dla wysiedlanej ludności niemieckiej. Dysponujemy zresztą żołnierskimi relacjami z tamtego okresu, które na potrzeby tego artykułu warto na pewno przytoczyć:
Tego dnia (24 czerwca) nastąpiło odstawienie Niemców do granicy w Słubicach. Zbiórka na placu przy ulicy Słubickiej trwała do godziny 14. Ewakuowano przede wszystkim osoby starsze, chore i niezdolne do pracy. Dla starców i dzieci przygotowano trzy platformy na kołach. Podczas zbiórki jedna z Niemek splunęła na mnie. Byłem w towarzystwie milicji, która chciała zareagować, lecz opanowałem się i nie pozwoliłem Niemce zrobić krzywdy.
Jak widać zatem relacje między nowoprzybyłymi, a dotychczasowymi mieszkańcami były – delikatnie rzecz ujmując – niezwykle napięte… W następnej odsłonie naszego cyklu postaram się natomiast przedstawić Państwu najbardziej ciekawe koncepcje dotyczące pochodzenia nazwy „Słubice”. Skąd pomysł na takie akurat nazewnictwo oraz co nasze miasto ma wspólnego z niewielką miejscowością na Mazowszu? O tym będzie można przeczytać w następnej części cyklu. Zapraszam już w najbliższy piątek!