Dzień dobry! ?
Ja wiem, że ludzie często myślą o życiu kobiet takich jak ja, że jak już mamy tę gromadkę dzieci (bądź w ogóle dzieci) to te nasze życie jest tylko i wyłącznie skupione na analizowaniu konsystencji i kolorystyki kup, a największym dylematem naszego życia jest rozważenie co tu by dzisiaj na obiad ugotować…
Niektórzy uważają, że w życiu takiej matki absolutnie nie ma miejsca na spontaniczność, a już na pewno nie można z nami pogadać o poezji Leśmiana czy najnowszych odkryciach amerykańskich naukowców. ?
Nie zaprzeczam! Trochę to tak jest, że jak już ma się te dzieci bądź dziecię, to i „trochę” się tym macierzyństwem bardzo intensywnie żyje i te całe kupy, wyrzynające się w nieskończoność zęby naprawdę są ważne i istotne.
Ale to nie jest tak, że po porodzie przeistaczamy się w jakiś niezrozumiały byt i zupełnie obcy twór cierpiący na „odpieluszkowe zapalenie mózgu”! (Jakże przykre sformułowanie, które podobno wymyśliła kobieta…)
My matki nadal możemy być bardzo fajnymi kompanami do rozmów i nadal możemy sporo intelektualnie zaoferować…
Nasza wiedza i chęć rozmowy nie ograniczają się tylko i wyłącznie do dywagowania ile kroków zrobiło dziś nasze Szczęście albo czy kaszka X jest lepsza od kaszki Y.
Z własnego doświadczenia wiem, że łatwo jest zakopać się w tych wszystkich pieluchach, grzechotkach i zapomnieć, że istnieje coś takiego jak szampon do włosów, czy dobra książka, ale mówienie mi, że moje życie skończyło się, że ja jako człowiek skończyłam się w momencie wydania na świat moich dzieci to bardzo brutalne określenie i nadużycie.
Ludziom wydaje się, że prawdziwe życie to takie kiedy ciągle coś się dzieje, kiedy jutro za Tobą nie nadąża. Dzisiaj jesteś w Barcelonie jutro w Honolulu. Dzisiaj imprezujesz do 04:00 nad ranem, a o 13:00 lecisz biznes klasą na casting modelek żeby wieczorem kąpać się w płatkach róż trzymając w ręku najdroższego szampana…
Tak to też jest życie i być może dla niektórych bardzo przyjemne, szczęśliwe i pożądane, ale ja naprawdę nie muszę lecieć do Honolulu i być Miss Polonią (zresztą, kto by mnie tam chciał, jeszcze z moimi 155 centymetrami wzrostu??) żeby czuć, że naprawdę żyję. Bycie mamą to czasami taka podróż dookoła świata w ciągu jednej doby. Wrażenia bezcenne!
Czasem słyszę w głosie moich koleżanek smutek i i tęsknotę za czasami kiedy marzeniem był skok na bungee albo spontaniczny wypad nad morze do SPA, a teraz jedynym marzeniem i ambicją jest „siku” w samotności i przeSPAnie ciągiem sześciu godzin…
Rozumiem je! Jak bum cyk, cyk rozumiem, ale na siku w samotności nie mam złotej rady, bo sama od czterech lat posiadam w tym pasjonującym momencie załatwiania potrzeby fizjologicznej wierną, dwuosobową widownię w postaci córek i pocieszam je jak tylko mogę, że obecna rzeczywistość daje naprawdę mnóstwo możliwości żebyś jako mama nie była skazana na poczucie wyłączenia ze świata, z którego macierzyństwo „wyrwało Cię” na moment.
Ja mam trzy córki w takim przedziale wiekowym, że gorzej wymyślić nie mogłam ?? 12 lat (hormony i te sprawy kto ma dziecię w tymże wieku to wie o co chodzi), 4-latkę (aktywną tak jakby codziennie piła espresso za espressem) i 1,5 roczniaczkę (która tylko mama, mama i mama i tak nawet przez sen). Bywało tak, że do Pani w sklepie odpowiedziałam „cio”? a wózek biedronkowy choć pusty bujałam jakby właśnie usypiało w nim niemowlę… Bywało, że piżamę dzienną zamieniam na nocną i że gra w Chińczyka była moją jedyną formą rozrywki. Ale nie żałuję i nie dam sobie wmówić, że mogę zaoferować jedynie recytację składu kaszki albo szybki przegląd leksykonu zdrowej kupki.
Owszem mogę z kimś rozmawiać i jednocześnie smażyć placki ziemniaczane, mogę karmić piersią i jednocześnie pisać tekst na bloga (co niniejszym czynię), mogę mieć nieumytą głowę od trzech dni, ale jak przyjdziesz do mnie z problemem i osobistym dramatem to stanę na tych moich niewyspanych rzęsach żeby Ci pomóc…
Zanim ocenimy matkę cieszącą się, że umyła w samotności zęby (albo w ogóle, że umyła), że w końcu ogoliła nogi i po wielu tygodniach przeprosiła się z maszynką do golenia, że pierwszy raz od miesiąca przeczytała coś innego niż skład mleka modyfikowanego i że prawie przyjęcie chce wydawać z okazji wydobycia się na światło dzienne ostatniego zęba w jamie ustnej jej dziecka… Pomyśl, że póki co to jest cały świat jakim ona żyje i w jakim funkcjonuje i że w mniejszym lub większym stopniu być może Ciebie również czekają podobne przeżycia.
My matki nadal jesteśmy tymi samymi fajnymi koleżankami z pracy (chwilowo zawieszonej), nadal jesteśmy dobrymi przyjaciółkami, bratowymi, siostrami, żonami, partnerkami… Może chwilowo jesteśmy na innej planecie zwanej „dziecko/ dzieci”, ale w gruncie rzeczy istniejemy i poruszamy się w tym samym wszechświecie.
Dziewczyny, kobiety, mamy pozwólmy sobie być mamami w swoim własnym stylu. Może jesteś mamą biegającą wszędzie w trampkach i zwiewnej sukience, może nawet masz czas oko podmalować i na paznokcie wyskoczyć, bo dla Ciebie to po prostu ważne i może nie masz w zwyczaju opowiadać w najdrobniejszych szczegółach na prawo i lewo o postępach w rozwoju swojego dziecka, a może jesteś mamą, która w bawełnianych portach wcina pączka w pośpiechu i lata z mopem po kuchni niczym tancerka po parkiecie z dzieckiem w chuście i nie może o tym swoim małym wielkim Szczęściu przestać opowiadać…
Nie ważne! Ważne żebyś nie pozwoliła zaszufladkować się w czyjeś stereotypy i wyobrażenia na temat Twojego patentu na bycie mamą.
A na wzniosłe dyskursy o rzeczach ważniejszych niż pieluchy i kaszki przyjdzie czas szybciej niż myślisz.
Miłego dnia!!! ?