Przez kilkanaście miesięcy życie na polsko-niemieckiej granicy uległo znaczącej zmianie. Wszystko zaczęło się od wprowadzenia przez Niemców kontroli granicznych, które miały na celu zwiększenie bezpieczeństwa w obliczu napływu migrantów. Polscy przedsiębiorcy prowadzący działalność w Słubicach z niepokojem obserwowali sytuację, mając nadzieję, że spadek liczby niemieckich klientów będzie tylko chwilowy. Niestety, kolejnym ciosem okazało się wprowadzenie podobnych kontroli przez Polskę, co znacznie pogłębiło kryzys.
Kryzys w małych i średnich przedsiębiorstwach
Małe i średnie przedsiębiorstwa, które w dużej mierze utrzymywały się z transgranicznego ruchu klientów, odnotowały dramatyczny spadek obrotów. Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy, nie kryją frustracji i obaw o przyszłość.
Spadek liczby klientów
Pierwszym punktem, który odwiedzamy jest sklep z papierosami.
– Odkąd na granicy pojawiły się wzmożone kontrole, liczba klientów spadła o co najmniej 50 procent. Ludzie boją się zatrzymań, więc rzadziej przyjeżdżają – mówi właściciel sklepu.
Nieopodal znajduje się kolejny sklep z wyrobami tytoniowymi. Wchodzimy do niego i pytamy o obroty po wprowadzeniu kontroli. Właściciel sklepu chętnie podejmuje temat.
– To tragedia, obroty spadły drastycznie po wprowadzeniu kontroli przez Polskę! Niemcy już wcześniej storpedowali nasze zyski, bo klienci nie chcą przyjeżdżać po papierosy, a potem stać w kilkugodzinnych korkach. Teraz sytuacja jest jeszcze gorsza. Nie dość, że nie przyjeżdżają, to nawet ci z Frankfurtu nie chcą przyjść, bo – jak mówią boją się być zaczepiani przez osoby związane z tym „śmiesznym ruchem”. We Frankfurcie mieszka mnóstwo osób legalnie, różnych narodowości, którzy również są naszymi klientami. Teraz boją się zaczepek i w ogóle do nas nie przychodzą – mówi zirytowany.
Przypomnijmy, że na granicy, naprzeciw straży granicznej, stacjonuje Ruch Obrony Granic. Członkowie tej grupy nie mają żadnego uprawnienia do kontrolowania lub zaczepiania osób przechodzących przez most. Szczegóły na ten temat opisaliśmy w artykule: Most graniczny w Słubicach – Czy ROG ma prawo tam stacjonować?
Obawy o przyszłość
Przedłużenie przez Polskę kontroli granicznych o kolejne dwa miesiące jest dla tych przedsiębiorców szczególnie bolesne. Wielu z nich obawia się, że czas ten może być decydujący dla ich firm. Niektórzy już zaczynają myśleć o konieczności zawieszenia działalności, co dla wielu z nich oznacza utratę jedynego źródła dochodu.
– Wcześniej obsługiwałam kilkunastu klientów z Niemiec dziennie. Teraz mogę ich policzyć na palcach jednej ręki tygodniowo – mówi właścicielka małego lokalu gastronomicznego. – Teraz koszty prowadzenia działalności przewyższają zyski. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymamy – dodaje zrezygnowana.
– Czuję duży spadek niemieckich klientów, bo bazuje poniekąd na klientach z tak zwanej ulicy – mówi z kolei fryzjerka jednego z przygranicznych zakładów fryzjerskich.
Pustki na targowisku
Dochodzimy do małego bazaru w Słubicach. Jest godzina 12.00. Klientów niewielu. Podchodzimy do małżeństwa z Niemiec, które czeka na zamówiony w lokalu posiłek.
– Jesteśmy tutaj co dwa tygodnie. Robimy małe zakupy w postaci wędlin, warzyw, czasami kupimy coś z odzieży, odwiedzamy fryzjera, a na koniec wizyty zawsze przychodzimy tutaj na obiad – mówi kobieta.
– A czy wasi sąsiedzi, znajomi, rodzina też tutaj przyjeżdżają? – dopytujemy.
– Niestety nie, większość z nich nie przyjeżdża już odkąd wprowadzono kontrole. Ale, wie Pani, to wcale nie do końca jest tak, że same kontrole są powodem rezygnacji z wyjazdu do Słubic. Ludzie, którzy wcześniej tu przyjeżdżali, teraz nie decydują się na podróż, ponieważ niemieckie media informują, że na granicy trzeba stać wiele godzin, co w rzeczywistości nie jest prawdą. Nasz rząd chce, żebyśmy zakupy robili w Niemczech, a nie jechali do Polski. Straszenie korkami to propaganda. U nas coraz mniej ludzi kupuje w marketach, my wolimy taki Polski bazar, gdzie pochodzimy, pooglądamy, a nawet się potargujemy. Dlatego tu przyjeżdżamy. No i jedzenie, które tu jest pyszne! – to trzeba to dodać – śmieje się mężczyzna.
Wchodzimy zatem do lokalu, w którym obsługiwane jest niemieckie małżeństwo i pytamy jaki wpływ na utargi mają kontrole na granicy. Właścicielka słyszała naszą rozmowę z klientami.
– Jest tak, jak mówi klient. Kiedy wprowadzono kontrole ze strony niemieckiej ruch się znacznie zmniejszył, ale nie było tak drastycznie. To dopiero kontrole Polskie spowodowały to, że klientów z Niemiec praktycznie jest bardzo niewielu. A to dzięki nim na targowisku się utrzymujemy – mówi pani Natalia. – Przed kontrolami o tej porze nasze stoliki były wszystkie zajęte, proszę zobaczyć teraz jak to wygląda. Jeden stolik jest zajęty. Cóż mogę więcej dodać. Ten widok mówi sam za siebie – dodaje wskazując ręką puste stoliki.
Nieopodal jest stoisko z wędlinami. Pracuje tutaj starszy pan.
– Wie Pani, ja mam emeryturę, a to taki dodatkowy zarobek. Mam stoisko od 30 lat i bywało różnie. Kiedyś można było naprawdę ładnie zarobić, a dziś jest słabo – mówi mężczyzna.
Idziemy dalej. Bardzo dużo stoisk jest zamkniętych, a i tak jest więcej handlujących niż klientów. Zaczepiamy kupca, który sprzedaje wyroby tytoniowe.
– Stali klienci raz w miesiącu tu zaglądają. Czas, kiedy szedł po bazarze jeden klient za drugim już dawno minął. Ale stali klienci o nas pamiętają i przyjeżdżają pomimo trudności. Bo mają do nas sentyment, bo nas lubią, bo się potargują. Choć kontrole na granicy mocno pogorszyły ruch i zarobki – mówi handlarz.
Problemy na stacji paliw
W podobnym tonie wyraża się większość kupców. Wychodzimy z targowiska. Idziemy do jednej ze słubickich stacji paliw. Nie spodziewamy się, żeby tutaj zarobki znacznie spadły, bo przecież tankują wszyscy. Choć jest wiele stacji w Słubicach, każda z nich przecież doskonale sobie radzi. Jesteśmy w błędzie.
– Ruch na stacji wyraźnie zmalał. Coraz częściej słyszymy od klientów z Niemiec, że rzadziej przyjeżdżają, ponieważ nie chcą stać w korkach na granicy – mówi kierownik stacji. – Dodatkowo zdarzają się kierowcy z centralnej Polski, którzy pytają, czy w Słubicach rzeczywiście są problemy z uchodźcami. W internecie krąży wiele filmików ukazujących nielegalne przekraczanie granicy w naszym rejonie. Czasami nie wiemy, co odpowiedzieć, bo ten problem w rzeczywistości nie istnieje, a Słubice są przedstawiane w zupełnie innym świetle. To po prostu niedorzeczne – dodaje.
Przyszłość handlu w regionie
Cała sytuacja stawia przed przedsiębiorcami poważne wyzwania i rodzi pytania o przyszłość handlu w regionie przygranicznym. W obliczu przedłużających się kontroli granicznych, wielu z nich obawia się o swoje źródła dochodu i przyszłość działalności.
Czytaj też: Romowie grasują po Górzycy i okradają starsze osoby!

























