Twój Region: Otarł się o fotel kasztelana
Wywiad ze Zbigniewem Kozłowskim, wiceburmistrzem Żurawia.
Red. Tomaszek: Jak to się stało, że żurawianin miał szansę zostać kasztelanem?
Z. Kozłowski: Wszystkim jest wiadomo, że to Rampa wygrała wybory do sejmiku województwa, więc właśnie ona musiała zaproponować kandydata na nowego kasztelana. Tę propozycję najważniejszej osoby i funkcji w województwie otrzymałem ze strony zarządu regionu właśnie ja.
Tomaszek: Czy czuł się pan na siłach, by przyjąć tę propozycję?
Kozłowski: Oczywiście. Okazało się jednak, że to nie wystarczyło. Niestety, prawdą jest, że skandalicznie zachował się przewodniczący koła nr 1 żurawskiej Rampy, Leszek Górecki. Podniósł rwetes wraz ze swoimi akolitami i to z jego inicjatywy zaistniał ten godny pożałowania incydent, który zaowocował utrąceniem mojej słusznej kandydatury.
Tomaszek: Zaraz, to znaczy chce pan powiedzieć, że żurawianin nie chciał, ba, protestował przeciwko temu, by mieszkaniec naszego miasta pełnił zaszczytną funkcję kasztelana? Aż nie chce mi się w to wierzyć…
Kozłowski: Taka jest niestety prawda. Ocenę tego pożałowania godnego faktu pozostawiam mieszkańcom Żurawia.

Głos Żurawia: Jedna partia a dwóch kandydatów
P. Abelard wstąpił nieoczekiwanie do Rampy. Rada regionu zdecydowała, że właśnie Abelard będzie kandydatem partii na burmistrza Żurawia. Jest to bardzo dziwne, ponieważ rada powiatowa partii ma innego kandydata: Leszka Góreckiego. Sytuacja zdaje się być tragikomiczna: szef zarządu regionu Franciszek Buchała w ramach poparcia swojego byłego podopiecznego Zbigniewa Kozłowskiego, postanowił storpedować wybór kandydata rady powiatu wbrew jego woli i wystawić kandydaturę Abelarda. Bogumił Szlachcic komentuje to tak: – Chodzi o utrącenie Góreckiego z zemsty za wygranie wyborów. Buchale zależy także na przejęciu niektórych członków burłaków, szczególnie urzędników, którzy będą pracować dla Abelarda i Kozłowskiego w urzędach miasta i gminy. Musimy zdecydowanie dać temu odpór. Od Redakcji: Rzeczywiście, w nowym kole Rampy nr 2, do którego właśnie zapisał się Abelard, nie brakuje urzędników, a od ich krewnych aż się roi. Znowu nepotyzm?

Głos Żurawia: Tylko jeden kandydat
Leszek Górecki jest jedynym kandydatem Rampy na burmistrza Żurawia – tak zadecydował zarząd krajowy partii. Zdaniem zarządu krajowego to powiat jest właściwą jednostką do wytypowania swojego kandydata i region nie powinien narzucać kogokolwiek, zwłaszcza, gdy ta osoba deklaruje chęć wstąpienia do partii tuż przed wyborami. W tej sytuacji Abelard wystartuje z pomocą Z. Kozłowskiego z własnego komitetu wyborczego.

Głos Żurawia: Niektórzy już go w partii nie chcą
– Wnoszę o uznanie postępowania Zbigniewa Kozłowskiego za niegodne członka Rampy oraz narażające na szwank dobre imię partii – napisał zastępca szefa koła miejskiego do krajowego sądu koleżeńskiego. Zdaniem Z. Kozłowskiego wniosek jest niezgodny ze statutem: – Pan Bogumił Szlachcic albo statutu nie rozumie, albo nie traktuje go poważnie. 33 Wobec takiej rozbieżności opinii, zapytaliśmy prawnika biura krajowego w stolicy, a ten sytuację wyjaśnił: – Każde koło Rampy może złożyć wniosek wobec osoby, którą uważa za naruszającą zasady działania partii. Podkreślam, że oczywiście jest to zgodne ze statutem. Podstawowym zarzutem, jaki stawia powiatowa Rampa, jest to, że Zbigniew Kozłowski doprowadził do rozłamu w partii i sprzymierzył się z opozycją tuż przed wyborami.

Przeglądam lokalną prasę i każdy następny numer obrazuje działania tak nasze, jak i przeciwników. Jest to dla mnie trudny okres, czas wytężonej agitacji wyborczej, zdobywany kosztem życia prywatnego. Nie muszę dodawać, że działania te są realizowane po normalnej przecież pracy na etacie. Jestem zajęty przez cały dzień, od świtu do późnego wieczora. Niedobrze jest też, że pracuję daleko od Żurawia i do pracy dojeżdżam. Muszę się przyznać, że trudno pogodzić wszystkie niedogodności. Może właśnie z braku czasu bardziej zdaję się na komentarze prasowe niż osobiste refleksje i odczucia…

Głos Żurawia: Posypały się etaty
Dziwne ożywienie panuje ostatnio w urzędzie miejskim. Przewodniczący Różowej Lewicy Feliks Dzierżyński był dotychczas szeregowym pracownikiem. Nagle jego praca zyskała wielkie uznanie u przełożonych i niedawno awansował na szefa wydziału. – To nagroda za to, że komuszki poprą Abelarda w wyborach na burmistrza – uważa jeden z radnych [nazwisko znane redakcji]. Sekretarz urzędu (bliska krewna Dzierżyńskiego) wyjaśnia, że ofert na szefa wydziału było zbyt mało, właściwie tylko jedna. – Cholera, jak mogło być wiele, skoro nikt o konkursie nie wiedział? – irytuje się radny. Podobnie wyglądał niby-konkurs na architekta miejskiego, który „wygrała” kuzynka Abelarda. Pracę w urzędzie niedawno też dostały m.in. córka Janusza S. z „Elkomu”, człowieka Abelarda i jego totumfackiego od lat, córka Józefa K., który przed czterema laty pomagał burmistrzowi w kampanii. – Wszędzie mówi się, że powinniśmy szukać oszczędności, a w urzędzie tylko mnoży się etaty – konstatuje radny. Jakoś dziwnie koreluje to z listą członków nowego koła burłaków. Jak wiemy, pierwszy zgłosił swój akces aktualny burmistrz Abelard, potem nastąpił wysyp nazwisk. Ponad połowa nowych członków koła to urzędnicy oraz osoby związane ze spółkami gminnymi i ich krewni. Przewodniczącą koła została Małgorzata Mistrz, sołtys podżurawskiej wsi, a jej zastępcą Jan Tygellin, którego niedawno mianowano szefem wydziału w urzędzie. Bardziej atrakcyjną posadę w pracy otrzymał też sekretarz nowego koła Zenon Ziemniewicz. W zarządzie znaleźli się też Roman Atomek – prezes PUS, radny Koszel Opałek (córka otrzymała pracę w magistracie) oraz Maksymilian Krzywonos – właściciel firmy, która otrzymuje najbardziej intratne i najważniejsze zlecenia od gminy. Do nowego koła zapisała się też trójka członków rodziny Leśniewskich, Anastazja, oprócz otrzymania etatu w urzędzie gminnym, awansowała na sekretarkę rady. Zarząd nowego koła nie zamierza jednak komentować swoich powiązań z pracą zawodową w mieście i gminie. Większość z nich po prostu nie odbiera telefonu albo od razu się wyłącza.

Twój Region: Jeszcze nie zostałem usunięty z Rampy!
R. Tomaszek rozmawia ze Zbigniewem Kozłowskim.
Tomaszek: W „Głosie Żurawia” pojawiła się informacja, że nie jest pan już członkiem Rampy. Kozłowski: Orzeczenie nie jest ostateczne i mam prawo od niego się odwołać. Jednak redaktor Beata nie zadała sobie trudu, by osobiście ze mną się skontaktować. Celowo dzwoniła do urzędu miasta w czasie, kiedy byłem nieobecny. Gdy później kazałem sekretarce mnie z nią połączyć, nikt w redakcji nie odbierał telefonu, a przecież dobry dziennikarz jest w pracy od rana do nocy.
Tomaszek: Czy to prawda, że – jak twierdzi Górecki – pana kolega i jednocześnie szef zarządu regionu, przetrzymywał celowo u siebie wniosek rady powiatu, właśnie ten dotyczący usunięcia pana z partii, a przekazał go dalej do rozpatrzenia dopiero po wielu interwencjach?
Kozłowski: Bzdura, to kolejna niska zagrywka Góreckiego, oni po prostu napisali wniosek z datą wcześniejszą. I proszę nie łączyć tego z wydarciem i zaginięciem strony księgi ewidencji wpływu poczty w zarządzie regionu. To tylko niedbalstwo jakiegoś pracownika.

Tomaszek: Zamierza pan odwołać się od decyzji sądu koleżeńskiego?
Kozłowski: Oczywiście. Przede wszystkim dlatego, że wniosek został napisany przez osoby, które działały pod wpływem osobistych i ohydnie niskich pobudek. Co więcej, mam uzasadnione podejrzenie by sądzić, że niektóre dokumenty wniosku zostały spreparowane.
Tomaszek: Mimo wszystko, chyba nie czuje się pan najlepiej w takiej sytuacji?

Kozłowski: Oczywiście, że czuję się głupio. Przede wszystkim dlatego, że sam zaprosiłem Leszka Góreckiego do Rampy, a muszę dodać, że sprzeciw wobec jego kandydatury był ogromny. Ale ja naiwny zaufałem mu. Obiecywał, że będziemy współpracować, że będzie mnie wszędzie popierał. Kłamał. Kłamał od samego początku. A do czego jest zdolny, właśnie ostatnio pokazał.

Głos Żurawia: To nieprawda, to chwyt poniżej pasa i niegodny polityka
Leszek Górecki oficjalnie dementuje plotki rozpowszechniane rzekomo przez środowisko burmistrza Abelarda i Zbigniewa Kozłowskiego, że po ewentualnym wygraniu wyborów zamierza wymienić prawie całą kadrę w urzędzie miasta oraz gminie. – To naprawdę niehonorowe, wręcz świńskie, szerzyć taką propagandę – mówi Górecki. – Jeżeli wygram wybory, na pewno nie będę pozbywał się fachowców z wieloletnią praktyką, którzy pracują aktualnie w mieście i gminie. W ogóle sprawy kadrowe są na ostatnim miejscu mojego programu. Jeżeli ktoś odpadnie, będą to albo dywersanci, albo po prostu ci, którzy naprawdę źle pracują. Na pewno jednak zaczynać będę od otwartej współpracy ze wszystkimi, którzy aktualnie są na etatach. Uważam, że najważniejszy jest program działania i tu pragnę skierować uwagę pracowników, a wcześniej wyborców. Istotne jest przecież to, co zamierzamy zrobić i czy jest to dla miasta dobre.

Tuż przed wyborami postanowiłem wsłuchać się w głos tak zwanej opinii publicznej. Idealnym źródłem był Janek Pietrzyk, osoba znana i znająca wszystkich bez mała mieszkańców Żurawia. Pietrzyk to taki brat łata, z każdym rozmawia, wszyscy mu się zwierzają, dzięki czemu jest skarbnicą wiedzy o żurawianach, ich problemach, opiniach, a nawet sprawach intymnych. Z powodu właśnie tego życzliwego fraternizowania się z każdym, spełniał rolę bardzo wiarygodnej żurawskiej sondy. Osobiście bardzo go ceniłem i lubiłem – kto go nie lubił – więc przy najbliższej sprokurowanej okazji zapytałem go o szczerą opinię i prognozę.
– To wszystko nie wygląda dla ciebie dobrze – mówi Janek. – Abelarda może poprzeć nawet siedemdziesiąt procent głosujących. Chyba zrobiłeś błąd, licząc na walkę programową i merytoryczną, w której bijesz go na łeb. Ludzie jednak nie widzą celów, kierują się efektem przekazywanych im obrazów. Spójrz, co Abelard robi. Zastosował ukrytą poniekąd, ale skuteczną grę na wywołanie paniki wśród całej plejady urzędników, przydupasów, ich rodzin i znajomych, a to w Żurawiu prawie dwadzieścia procent elektoratu. Twoje dementi praktycznie do nikogo nie dotarło. Poza tym ludzie widzą Abelarda codziennie, wszystkim się kłania, niektórych zapyta, w czym może pomóc w drugiej kadencji… jeżeli tylko elektor go wybierze. Zobacz, jakie to kuriozum, ale i jaki piar – nie ma ostatnio w Żurawiu pogrzebu, na którym nie byłoby Abelarda. Nawet kiedy chowają osoby kompletnie mu nieznane, to ludzie widzą, jak pokornie stoi z odkrytą głową i składa kwiaty. – Swój chłop – kwitują rodziny – jest wśród nas jak zwykły obywatel. I to działa lepiej niż najwspanialsze zamierzenia. A ty? Właśnie wielkie dobre zamiary, przebudowa, rozbudowa, tworzenie, pozyskanie, ale nic w tym widocznego od zaraz i gołym okiem. Szczerze mówiąc, ludzi guzik obchodzi, co chcesz zrobić dla miasta. Daj takiemu Kowalskiemu pracę lub podwyżkę, wtedy owszem tak, będzie twój. Jego sąsiad Kwiatkowski może przymierać głodem, Kowalskiemu to wisi, on tego nawet nie chce widzieć. Ważne jest jego dobro od zaraz, tym go przekonasz. Kwiatkowski z kolei, zajęty walką o przeżycie, ma gdzieś szeroko pojęte dobro miasta, on chce mieć za co kupić chleb i opłacić mieszkanie. Nie zdążysz mu pokazać, że jedno z drugim jest spójne, że za twoim planem idą możliwości pracy i lepsze zarobki. I bardzo ważne, ciebie nie ma na co dzień w Żurawiu. Myślisz, że ktoś doceni, że co rano dojeżdżasz do pracy 50 km i musisz tam wszystkiego dopilnować, pracując jak wół do późnych godzin? Otóż nie. Oni widzą Abelarda i rano, i w dzień, i po południu. A ciebie niestety nie. Jest jeszcze jeden bardzo ważny powód, dla którego obawiam się, że przegrasz. W Żurawiu nikt już nie chce kłótni i sensacji, a właśnie tym wasza partia w tej chwili epatuje. Dlatego ani ty, ani Kozłowski nie wygracie wyborów, kłócicie się i widzi to całe miasto. Już raz Żuraw był z tego powodu na ustach całego kraju i ludzie więcej tego nie chcą. Kozłowski jest cwany i wie, że w takiej sytuacji jest bez szans, więc schował się za plecy Abelarda. Przecież i tak zostanie vice. A na placu boju zostajesz ty – walczak, którego sprzymierzona z wrogami część „elyt” będzie przez cały czas kadencji bojkotować. Spowoduje to kolejne spory i kłótnie, co wróży bardzo źle. – Bo na cholerę to miastu – myślą mieszkańcy – ważne, żeby był spokój. W końcu ten Abelard to nie potwór, zwyczajny nasz ziomal. I na pogrzeby chodzi…

Kazimierz Karguś czekał na Zbigniewa Kozłowskiego w swoim mieszkaniu. W końcu nawiązali bezpośredni kontakt i teraz wreszcie miała rozpocząć się ich współpraca. Nastąpiło to pod egidą Józefa, na którego wspomnienie za każdym razem Kargusiem wstrząsa dreszcz strachu. Przed oczami natychmiast jawi się obraz spotkania i pamiętna rozmowa jeszcze z lat siedemdziesiątych. To wówczas po raz pierwszy odwiedził jego dom smutny pan i zażądał rozmowy w cztery oczy, tak, by młoda jeszcze wtedy żona Kargusia oraz jego córka nic nie słyszały.
– Jestem Józef – przedstawił się po prostu. I świat już przestał być taki sam.

Twój Region: Tryumf P. Abelarda i Z. Kozłowskiego
Właśnie ci dwaj nasi godni obywatele obejmują po wyborach najważniejsze stanowiska w Żurawiu. P. Abelard zdecydowanie (prawie 60 procent głosów) wygrał już w pierwszej turze. Oto, co powiedział zaraz po ogłoszeniu wyników: – Dziękuję mieszkańcom Żurawia za okazane mi powtórnie zaufanie. Słusznie, że pożałowania godny incydent z aresztowaniem byłego wiceburmistrza nie został ze mną powiązany. Będę dalej pracował dla dobra miasta 39 i jego mieszkańców. Moim zastępcą będzie jak dotychczas Zbigniew Kozłowski.

Poprzednia strona

Rozdział 1: Lokalna klasa polityczna, czyli jak się niszczy porządnych ludzi

Rozdział 2: „Jak nie jesteś ze mną, to już nie żyjesz” – takie realia brutalnego świata lubuskiej polityki.

Rozdział 3: „Ludziom, którzy chcą nas opuścić, zdarzają się dziwne, spowodowane na ogół depresją wypadki”. Polityka to nie żarty!

Strony: 1 2