Wstałem, zdając sobie sprawę z faktu, że większości radnych raczej nie przekonam, wyglądało to więc jak ostatnia mowa skazanego. Uważałem jednak, że powinienem spróbować, używając argumentów, których jeszcze na tej sali dzisiaj nie przytoczono. Nabrałem powietrza, skupiłem się, by mówić jak najmniej chaotyczne i zacząłem:

– Koleżanki i koledzy radni. Wszyscy sprawujemy funkcje społeczne i jesteśmy narażeni na krytyczne oceny innych. W zasadzie muszę więc zacząć od tego, choć nie zamierzałem, że przypomnę wam, iż w tym gronie podejmowaliście już państwo kilka decyzji odnośnie mojej osoby. Nie chcę tego osądzać negatywnie, ba, nawet nie mam o przeszłość pretensji. Natomiast w tym dzisiejszym przypadku, jeżeli zagłosujecie przeciw podstawowym zasadom przyzwoitości, będę miał pretensje. Dlaczego? Już wyjaśniam. Jestem samorządowcem z dwudziestoletnim stażem, z niejednego pieca jadłem chleb i nie spotkałem się dotąd z tak tendencyjnym zachowaniem, powiedziałbym, że wręcz niegodnym, czego przykładem jest obecny tu starosta. Jego słowa: „Zamykajmy dyskusję i przejdźmy do głosowania” oznaczają tylko jedno: wyrok już zapadł. No tak, tak pan powiedział, panie Czapliński. Głosujmy bez dyskusji, my już wiemy jak, już ustaliliśmy  i zdecydowaliśmy. Otóż, jeżeli nawet wyrok zapadł, to nie tylko mnie, ale nawet najgorszemu z oskarżonych przysługuje prawo do wygłoszenia w tej kwestii własnego zdania. Osobiście podzielam zdanie radnego Ostoi, który dzisiaj powiedział, że w moim przypadku przemoc w każdej postaci, nawet słownej, jest przestępstwem. W każdej postaci, moi państwo radni. Przejdźmy jednak do spraw merytorycznych. Oczywistym faktem jest, że wasza uchwała została wprowadzona do porządku obrad w sposób pokrętny i wstydliwy, co wyraźnie określił nasz radca prawny, z chęcią przeprowadzenia głosowania za moimi plecami, a co ważne, bez opinii komisji rady. I to w czasie, kiedy dziś i jutro mam komisję lekarską. Pewnie liczyliście państwo, że nie dojadę. Otóż dojechałem. Jutro także bym dojechał, gdyby była taka potrzeba. Przepraszam, że zawiodłem pana przewodniczącego, ale w swojej sprawie będę zawsze obecny. Mam odwagę stanąć tutaj i spojrzeć wam prosto w oczy. Natomiast nie mogę powiedzieć tego o niektórych z was, tych, co właśnie teraz opuszczają wzrok. Ale ad rem. Nie wolno mieć pretensji do nikogo, jeżeli ma swoje zdanie, jak również nie wolno nikogo, że tak powiem topić tylko dlatego, że nie podoba się jakiemuś kacykowi. W dodatku omijając prawo, przed czym wyraźnie chcę państwa przestrzec. Przypomnę jeszcze raz analizę prawną, która wykazuje dobitnie, iż mnie na stanowisko prezesa OŚR powoływał i odwoływał kasztelan. Pisma, które przychodzą do państwa, wysyłane są przez moją następczynię, równorzędną mi funkcją, ale jednak nie jest to mój pracodawca ani zwierzchnik. Trudno też nie zadać sobie pytania, które już zresztą postawił pan Szlachcic: dlaczegóż to kasztelan pominął prawo i nie raczył zapytać o zgodę we właściwym czasie. Ba, zapytać nie raczył w ogóle, tylko tę czarną, wręcz brudną robotę scedował na was. Bo pewnie wie, że jest to nie bardzo zgodne z prawem. Drodzy państwo – pozwoliłem sobie na sarkazm – w podobnych przypadkach w naszym kraju żadna, podkreślam – żadna samorządowa rada nie wyraziła zgody na krzywdzenie, nie mówiąc już o subiektywnej ocenie, swojego radnego. Może pamiętacie państwo przypadek sprzed pół roku w sąsiednim województwie? Dotyczył on szefa ośrodka kultury. Otóż organ nadzorczy uchylił odwołanie go ze stanowiska, ponieważ wcześniej nie zapytano rady powiatowej o zgodę, a pan ten był także jej członkiem. Jest także przypadek drugi, z naszego regionu, kiedy wojewoda chciał odwołać kuratora. Zapytał o zgodę radę powiatu i co mu odpowiedziano? Że zgody nie będzie, ponieważ funkcja kuratora ma związek z pełnieniem mandatu radnego. Odmawiamy, kropka. Odmawiamy, bo tak nakazują przepisy. I właśnie chciałbym rozszerzyć ten wątek. Kodeks i przepisy nakazują i wam odmówić, jeżeli inne argumenty do was nie docierają. Odmówić obligatoryjnie, jeżeli pełnienie funkcji radnego ma związek przyczynowo-skutkowy z wnioskiem o odwołanie. Już widzę ironiczne uśmiechy – nie będzie Górecki pouczał nas, co mamy robić. Przepraszam, oczywiście, że nie. Ja tylko, jako radny przypominam wam, ale i sobie, że to my odpowiadamy za przestrzeganie ustaw. Pamiętajmy o tym, wszyscy stoimy na straży prawa. Przyznam, mam wielkie obawy, że dziś na tej sali może być inaczej. Ale ostrzegam, że to może dotknąć każdego z was. Dzisiaj Lechu, jutro Czechu. Nie otwierajcie puszki Pandory. Dzisiaj to wy spokojnie siedzicie, ale jutro? Wróćmy jednak do meritum. Związek przyczynowy z wnioskiem, z kasztelanem, jest dla tej rady chyba oczywisty. Czy ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości? Że jest to sprawa pod tytułem: dobijamy Lecha, część druga? Przecież to jasne, tak jak i pobudki tego wystąpienia z pismem. Już od jakiegoś czasu, jak tylko Kozłowski został kasztelanem, wielu z was sugerowało mi: – Twoje dni są policzone. A dlaczego? Otóż właśnie dlatego, że pełniąc mandat radnego pozwalałem sobie na to, żeby się z kimś lub czymś nie zgadzać. A nie zgadzam się zawsze, ilekroć nie jestem do czegoś wewnętrznie przekonany. Bo myślę samodzielnie i nie jestem w koterii. Proszę państwa, w obu podanych przeze mnie przypadkach, ale także wszystkich w kraju, rady postąpiły godnie, stojąc na straży prawa. Zrobiły to, co do nich w tych okolicznościach należało. Jak więc powinniście postąpić wy, gdzie jest racja? Zapytałem pisemnie wojewodę o intencję wniosku. Otrzymałem pismo z odpowiedzią, że sytuacja rzeczywiście jest bardzo skomplikowana i wojewoda wypowie się w tej kwestii w ciągu trzech miesięcy. Czy nie uważacie, że, co zresztą sugeruje nasz radca prawny, należy z jakąkolwiek decyzją poczekać? Jeszcze raz chcę także postawić pytanie, czy rzeczywiście wniosek o odwołanie mnie ma związek z pełnieniem funkcji radnego, to znaczy czy zaszkodzi realizacji mojego mandatu? Odpowiedź jest tylko jedna: tak. Poza tym jest to jedyny powód. Przedstawione w piśmie pani Maliniakowej rzekome posiedzenie rady nadzorczej jest informacją kłamliwą, a mgliście przedstawione powody o niezadowoleniu kasztelana są jedynym motywem. Ze swojej pracy zawodowej mogę być dumny, bo to ja kierowałem OŚR, kiedy uzyskał on potwierdzenie ISO oraz został uznany za najlepiej w kraju prowadzący redystrybucję środków unijnych. W normalnych warunkach odwołanie byłoby wołającym o pomstę do nieba nieporozumieniem. Na koniec, moi państwo, przekażę osobistą informację, otóż godząc się na głosowanie, właśnie podjęliście uchwałę prawnie skażoną. Jest to postępowanie nieprawidłowe, co dobitnie radca, ja osobiście oraz inni mówcy jasno wykazali. Jeżeli jednak godzicie się na wykonanie niedokończonej przez kogoś brudnej roboty, to daliście się kompletnie zwariować. Jeszcze informacja o mnie. Dziś i jutro mam komisję lekarską. Nie wiem, co z moim zdrowiem, czy zostanę rencistą, czy nie. Bez względu jednak na przyszłość wiem, że tę dzisiejszą sprawę z odwołaniem rozstrzygnie wojewoda w możliwie szybkim czasie. Daję wam to, koleżanki i koledzy radni, pod rozwagę. Czy podejmując dziś decyzję, nie postępujecie zbyt pochopnie i przedwcześnie? To chyba mój ostatni argument.

Po chwili przerwy głos zabrał Ignacy Struga. Mówił z wielkim ładunkiem emocji, może przez to trochę jak i ja nieskładnie, ale uwypuklił jeszcze raz najważniejsze argumenty.
– Ja też mam wątpliwości – rozpoczął – bo na dobrą sprawę to nie wiemy, w związku z czym mamy podjąć decyzję. Dziwnie dzieje się wokół tego wniosku. Ja też pytam, czy nowa dyrektor OŚR miała prawo i moc sprawczą, aby występować do rady o odwołanie. Kto tutaj jest władny: ona, jako dyrektor – następca, czy pracodawca? I czy nie musi przed, właśnie przed odwołaniem zapytać o stanowisko rady. A w naszym przypadku jest po odwołaniu i nie wystąpił o zgodę podmiot uprawniony. Podchodzi to pod dziwną rzecz, ktoś nie ma odwagi osobiście wystąpić, każe więc brudzić ręce nowej dyrektorce i wam, panie i panowie radni. Bezprawnie. Uważam, że nie powinniśmy w ogóle głosować i z mety odrzucić ten wniosek. Nie wystąpił pracodawca i jest ex post. Ja nazywam to wprost przestępstwem i tak zwanym współudziałem w nim niektórych z rady. Już z tych dwóch powodów organ nadzorczy powinien uchylić wniosek, jako bezprawny. Rozmawiałem z wieloma spośród was i wiem, że podpowiada się wam, jak macie głosować, obiecując lub też grożąc. Taka demokracja wymaga leczenia, zastanówcie się nad tym. Jeszcze nie jest za późno.

Dołożył swoje zdanie na koniec i Michorowski:
– To odwołanie ma związek z wykonywaniem funkcji radnego, który właśnie ma być chroniony przed zemstą różnych prominentów. Nikt nie może zaprzeczyć, że taka jest prawda, 130 bo wszyscy sytuację znamy. Skoro już ma być głosowanie, apeluję o elementarną uczciwość.
Po tej wypowiedzi podniósł się Karguś.
– Wystarczy tych dyskusji – podsumował – wszyscy poznaliśmy już sprawę od każdej strony. Zarządzam głosowanie.

I głosowanie przeprowadzono. Stosunkiem głosów 8:6 przy 2 wstrzymujących się, rada powiatu wyraziła zgodę na odwołanie mnie z funkcji prezesa OŚR. Chociaż takiego wyniku raczej się spodziewałem, to jednak poczułem smak piołunu w ustach. To zamyka sprawę. Postanowiłem jeszcze wygłosić ostatnie zdanie skazańca. Podniosłem rękę. Karguś tym razem nie oponował, cel już osiągnął. Zadziwiające, że chociaż sam zachował się jak przysłowiowa szmata, to był pewny, że nie ujawnię publicznie jego parszywej proweniencji. Moja mowa była krótka.
– Rozumiem, panie przewodniczący, że rada powiatu podjęła uchwałę akceptującą wniosek. Chcę podziękować tym z koleżanek i kolegów, którzy mają jeszcze odrobinę sumienia i nie słuchają tylko i wyłącznie rozkazów. Rozgrywka na tej sali jest ewidentnym potwierdzeniem, iż związek przyczynowy istnieje, ba, ciągnie się od iks czasu. Dziwię się zdaniu większości i nie rozumiem. Podzielam opinię, że można, czasem nawet należy kogoś odwołać czy wymienić, ale nie podzielę opinii będącej wyrazem łajdactwa politycznego. Tak niestety muszę to nazwać. Pokazaliście państwo – mam na myśli tę nieznaczną większość – przykro mi to mówić, ale bezduszność i małość. Oby nigdy podobne odium was samych nie dotknęło. Natomiast uchwałę, którą podjęliście, jako obarczoną szeregiem błędów prawnych, z których największym jest brak wykazania związku przyczynowego, zaskarżę. Już jutro to zaskarżenie zostanie złożone w sądzie. Bardzo, ale to bardzo dziękuję. Ponieważ muszę niestety wracać natychmiast na kolejne badania, a dziś tutaj innych spraw poza odwołaniem już nie będzie, uważam, że moja obecność na tej sali nie jest już konieczna. Pozwolę sobie państwa pożegnać.
I wyszedłem.

Twój Region R. Tomaszek: Powiatowe łajdactwo

Tym razem sesja rady powiatowej była bardzo gorąca. Oprócz bieżących spraw radni głosowali wniosek o odwołanie ich członka Leszka Góreckiego ze stanowiska prezesa OŚR w województwie. Cała sprawa miała swój początek w momencie, kiedy Górecki odmówił podjęcia współpracy z nowym kasztelanem Zbigniewem Kozłowskim. Zarząd wojewódzki przychylił się do wniosku kasztelana o odwołanie, tym bardziej że Górecki po prostu nie pracował, pozostając na zwolnieniu lekarskim. Ponieważ taki wniosek musi być poparty uchwałą rady powiatowej (Górecki jest jej członkiem), na sesji rady uznano, że były prezes nie musi dostawać przez kolejne miesiące pensji około ośmiu tysięcy złotych. Głosowanie zostało poprzedzone debatą, na której błyszczeli zacięciem krasomówczym koledzy Góreckiego. Niestety, ich popisy nie przekonały rady, która do wniosku kasztelana się przychyliła. Sam „pokrzywdzony” podziękował radnym słowami o „politycznym łajdactwie”, dodał jeszcze kilka innych epitetów, po czym tchórzliwie uciekł z sali. Tak właśnie zachowują się politycy, którzy nie potrafią pogodzić się z porażką i słusznie utraconym zaufaniem.

<- Poprzednia strona

Strony: 1 2