Po drodze do Nowego Lubusza przejeżdża kilkadziesiąt ciężarówek dziennie. To samochody firmy Budimex, która buduje wał przeciwpowodziowy. Mieszkańcy Nowego Lubusza, Pławideł i Kolonii Nowy Lubusz nie dość, że w razie powodzi zostaną „zatopieni”, bo wał powstaje już za ich domostwami, muszą borykać się z ciężarówkami, które rozwalają drogę, a samochody mieszkańców, którzy tędy przejeżdżają, są obryzgane błotem. Warto dodać, że na drodze obowiązuje zakaz poruszania się samochodów powyżej 10 ton, a firma – na czas budowy – do tej pory nie pofatygowała się o znaki zmieniające ten przepis. Po naszej interwencji sprawę zbada Inspekcja Transportu Drogowego. 

Firma Budimex przejęła budowę wałów po tym jak Wody Polskie, które są inwestorem, w sierpniu 2019 r. odstąpiły od umowy ze szczecińską firmą Energopol, która nie wywiązywała się z harmonogramu prac. Teraz Budimex ma dokończyć inwestycję, za którą będzie miał zapłacone ponad 190  mln zł netto (wraz z innymi zadaniami zleconymi przez inwestora).

Jest to część projektu „Ochrona przed powodzią miasta Słubice” z dofinansowaniem unijnym z Programy Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014–2020.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jakość pracy i lekceważenie mieszkańców Nowego Lubusza i Pławideł, w imieniu których wielokrotnie z interwencją u kierownika budowy występował sołtys Jonatan Stawarski.

Droga, na którą czekaliśmy ponad 50 lat…

– Drogę mamy od około 10 lat, wcześniej kilkadziesiąt lat mieszkańcy czekali, by nowa droga powstała. Teraz firma ją niszczy, a my nie wiemy, czy te zniszczenia naprawi, bo może też się wycofać z prac i zostaniemy z niczym. Ale nie tylko w tym jest problem – mówi sołtys. – Wielu z nas ma obawy o swoje bezpieczeństwo i domy. Ciężarówki przejeżdżają w bardzo bliskiej odległości, w domu wszystko się trzęsie, a samo wyjście poza podwórko, to nie lada wyczyn, bo raz, że możemy pod taką ciężarówkę wpaść, a dwa, że na sto procent będziemy cali w błocie – dodaje.

Sołtys, żeby nie robić „szumu”, udał się do kierownika budowy Budimex-u, by w imieniu mieszkańców zapytać o to, czy droga będzie naprawiona i czy może warto byłoby na czas budowy wybudować drogę alternatywną, jak najtańszym materiałem, by nie niszczyć tej, na którą mieszkańcy czekali od ponad 50 lat. 

– Kierownik zbagatelizował sprawę. Słyszałem jak przekazał pracownikowi, że ludzie tu nie mają nic do powiedzenia. To potężna firma, która ma do wykonania zadanie i nikt nie będzie w tym przeszkadzał, a nasze skargi określił jako donosicielstwo – mówi sołtys. Odszedłem z przysłowiowym kwitkiem. 

Nie dość, że droga jest niszczona, firma zostawia ją całą ubłoconą. Każdy przejazd ciężarówki pozostawia za sobą szlam z błota, który już zakrywa drogę i   zacierają się miejsca w których jest asfalt, a w których pobocze. 

140773960 162166852344726 5157430237649709743 N

– Wszystko wygląda tak, jakbyśmy jechali po polnej drodze. Samochody myjemy dosłownie codziennie, bo każde przejechanie po  skutkuje tym, że samochód jest cały w błocie. Naprawdę to jest męczące – denerwuje się sołtys.

Po kolejnej interwencji sołtysa, tym razem już u powiatowego inspektora dróg, firma zaczęła czyścić drogę szczotką, tyle, że zamiast zlać wodą i czyścić, czyści na sucho, co skutkuje, że błoto jest tylko rozmazywane. 

Dopuszczalna masa 10 ton

Kolejnym problemem dla mieszkających na tych wsiach jest czas, który zabierają stojące (po kilkadziesiąt) jedna obok drugiej ciężarówki na wąskiej drodze.  – Każdy, kto jedzie samochodem osobowym, musi czekać, bo nie może wjechać na drugi pas, ponieważ z naprzeciwka może wyjechać drugie auto i wtedy nie ma jak się ruszyć do przodu, musi się wycofać, by auto z naprzeciwka mogło przejechać – mówi sołtys. 

138799322 187395426452328 1516808817302832445 N

Kolejnym, bardzo ważnym, jeśli nie najważniejszym wątkiem, jest brak znaków, które firma powinna postawić jeszcze przed rozpoczęciem budowy. Na drodze do tej pory stoją znaki dopuszczające wjazd samochodów o dopuszczalnej masie 10 ton. Ciężarówek jest mnóstwo, a każda z nich waży powyżej 10 ton. Teren budowy również nie jest należycie oznakowany. 

Poprosiliśmy firmę o wyjaśnienie wszystkich wątków tej sprawy. 

„Czekamy na zatwierdzenie”

Prace Budimex-u rozpoczęły się kilka miesięcy temu, firma jednak twierdzi, że organizacja ruchu nadal jest zatwierdzana. 

– Tymczasowe organizacje ruchu są w trakcie zatwierdzania. Po ich zatwierdzeniu zostaną wprowadzone. Budowa jest budową liniową i z tego powodu nie jest w całości wygrodzona. Na bieżąco wraz z postępem robót w miejscach prowadzonych prac oznakowanie jest uzupełniane – mówi Grzegorz Andrzejewski, Kierownik Kontraktu z Dyrekcji Budownictwa Infrastrukturalnego w Warszawie.

Choć mieszkańcy twierdzą, że na poboczu miejsca jest dość, by wybudować na czas prac drogę alternatywną Budimex temu zaprzecza. 

–  Nie mam miejsca na wybudowanie drogi równoległej. Równocześnie uzyskaliśmy zgodę zarządcy na przejazdy drogami powiatowymi w ramach porozumienia – twierdzi G. Andrzejewski. 

– Tak, zgadza się. Takie porozumienie jest, bo nie ma możliwości wybudowania drogi alternatywnej, dlatego, że grunty obok drogi są czyjąś własnością – potwierdza dyrektor zarządu dróg powiatowych Jan Stachowiak. – Ale w umowie jest zaznaczone, że droga ma być doprowadzona do takiego stanu, w jakim firma ją przyjęła. Były robione badania techniczne, zdjęcia i nagrywany film, więc mamy dowody na to, jak droga wyglądała. Jeśli chodzi o zabłocenie, to wielokrotnie zwracałem uwagę kierownikowi budowy. Jeszcze dzisiaj tam podjadę i dam ultimatum: jeśli do jutra droga nie będzie doprowadzona do porządku, zamkniemy wjazd dla ciężarówek firmy. I nie są to słowa rzucane na wiatr! – zapewnia J. Stachowiak. 

Dyrektor Stachowiak zaraz po rozmowie z nami zadzwonił do kierownika budowy, po czym udał się na miejsce. Droga została doprowadzona do idealnego porządku. – Nie ma nic do zarzucenia – mówi Stachowiak. – Będę jednak obserwował czy jest czyszczona na bieżąco. 

Fotoram.io

Sprawą po naszej interwencji zajmie się Inspekcja Transportu Drogowego. 

„Podejmiemy działania”

– W październiku ubiegłego roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zgłaszała problem, ale dotyczył on zabrudzenia i uszkodzenia skrzyżowania drogi krajowej nr.31 z drogą na Pławidła. Zgłosiliśmy to m.in. na policję, byliśmy również kilkukrotnie na miejscu. Wystawione zostały mandaty karne i pouczenia – mówi Krzysztof Machowski, rzecznik Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Gorzowie Wlkp. –  Jeśli natomiast chodzi o drogę do Nowego Lubusza, takich zgłoszeń nie mieliśmy. Oczywiście w najbliższym czasie podejmiemy działania i pojawimy się na miejscu, żeby zobaczyć jak to wygląda. Zarządca drogi lub mieszkańcy mogą też sprawę zgłosić na policję – dodaje rzecznik. 

W temacie trzeba też nadmienić o obawach mieszkańców dotyczących ich domostw. 

– Tak duże natężenie ruchu pojazdów może doprowadzić do spękań nieruchomości. Mieszkańcy twierdzą, że u nich nikogo nie było, żeby zrobić ekspertyzy, które by pokazały wpływ pojazdów na nieruchomości – mówi sołtys Stawarski. 

– Monitorowany jest wpływ prowadzonego transportu i generowane przez niego wibracje – zapewnia Grzegorz Andrzejewski z Budimex-u. 

Jak to się odbywa nikt nie wie, bo taka informacja się nie pojawiła.