Sześć milionów Polaków zginęło w czasie II wojny światowej podczas okupacji niemieckiej. Po długiej dyskusji, Bundestag zagłosował w piątek za powstaniem pomnika, upamiętniającego niemieckie zbrodnie na polskim narodzie. Pomnik powstanie na terenie niemieckiej stolicy.

Bundestag głosował zdecydowaną większością głosów oraz wyraził swoje poparcie dla utworzenia w Berlinie specjalnego miejsca upamiętniającego polskie ofiary niemieckiego nacjonalizmu. Wszystkie grupy polityczne z wyjątkiem AfD głosowały za projektem, który ma również na celu promowanie dyskusji i spotkań z sąsiednim państwem niemieckim. Niemieccy politycy są teraz świadomi, że również polskie ofiary ludobójczego „scalania ziemi” przez III Rzeszę zasługują na „widoczny znak” w Berlinie. Jednocześnie jednak chcieliby uniknąć wyścigu między narodami ofiar, które mogłyby domagać się własnych miejsc pamięci. Ale w polityce pamięci należy dokładnie wiedzieć, jakie konteksty należy brać pod uwagę i jakie przesłanie należy przekazać kolejnym pokoleniom.

Od pewnego czasu istniały obok siebie dwie propozycje nowego miejsca pamięci w Berlinie, które były przedmiotem intensywnej debaty. W jednej z propozycji uwzględniono sugestię ocalałego z Holocaustu i byłego ministra spraw zagranicznych Polski Władysława Bartoszewskiego. Bartoszewski chciał mieć w Berlinie miejsce, które upamiętniłoby wyłącznie sześć milionów polskich ofiar okupacji niemieckiej. Drugi wniosek wzywał do stworzenia pomnika upamiętniającego wszystkie państwa i grupy etniczne, które padły ofiarą terroru nazistowskiego. Inicjatywa na rzecz Polskiego Miejsca Pamięci „Czy te niewypowiedziane wielkie poświęcenia i cierpienia Polaków z powodu zbrodniczej okupacji niemieckiej nie zasługują na swój własny znak pamięci w środku niemieckiej stolicy?”, było mottem apelu tzw.

Pomnik ofiar okupacji niemieckiej w latach 1939-1945 od dawna był wspólnym dążeniem wielu Polaków i Niemców, którzy chcieli dojść do porozumienia. Krytyka „nacjonalizacji” pamięci Wezwanie do utworzenia Miejsca Pamięci Polaków początkowo spotkało się jednak z równie zaciekłym sprzeciwem, jak Miejsca Pamięci o Holokauście w przed laty w Berlinie. Krytycy odrębnego „Miejsca Pamięci Polaków” zwracali uwagę na niebezpieczeństwo „nacjonalizacji” miejsca pamięci. Jednym z takich krytyków był polityk SPD Markus Meckel. Były minister spraw zagranicznych NRD powiedział, że trudno mu było „teraz pamiętać o nazistowskich ofiarach oddzielnie dla każdego narodu”. Dodał, że ci, którzy zaczynają to robić, muszą następnie wznieść pomniki dla ofiar innych narodów i grup etnicznych – dla Ukraińców, Białorusinów, Rosjan i wielu innych.

Dlaczego Polska zasługuje na swój własny pomnik w Berlinie? 1 września 1939 roku z pewnością zasługuje w Berlinie na kulturę pamięci, która nie tylko jest poświęcona ofiarom ludobójstwa zaplanowanego przez nazistowskie władze i przeprowadzonego przez władze Rzeszy i ich chętnych pomocników, ale także stanowi głęboką zmianę w polsko-niemieckim sąsiedztwie, jaka dokonała się po 1945 roku. Towarzyszyły mu ostre konflikty wewnętrzne, przezwyciężanie własnych uprzedzeń i traum, szkolenie w zakresie mniej lub bardziej otwartego dialogu, normalizacja, a nawet pojednanie, pokonując własne granice bólu, uprzedzenia i traumy.

Wystarczy pomyśleć: wiosną 1945 roku, nawet katolickie gazety w Polsce nawoływały do prawa nienawiści i zemsty, a w Niemczech granica między Odrą a Nysą wywołała okrzyk oburzenia nawet w sowieckiej strefie okupacyjnej. Od tamtych chwil minęło wiele lat. Mimo to temat polskich ofiar niemieckiego nazizmu w Berlinie budzi nadal silne kontrowersje. Mimo to powstanie! Powstanie, ponieważ prawdziwa historia musi być pokazana następnym pokoleniom. Ku przestrodze i własnemu rachunkowi sumienia. Żądania Polski o reperacje wojenne zapewne nie ucichną, ale ludzie dobrej woli zrozumieją niemiecki gest pojednania.