Jedenaście, taki numer miała ostatnia kolejka ligowa w IV lidze lubuskiej. Polonia Słubice podejmowała Syrenę Zbąszynek na własnym boisku. Czego jak czego, ale goli w tym meczu nie brakowało. Zabrakło natomiast dobrej końcówki. Spotkanie odbyło się 16 października na słubickim stadionie.

Patrząc na ligową tabelę przed tym meczem można był śmiało wygłosić opinię, iż spotykają się drużyny o podobnych potencjałach piłkarskich. Poloniści z jedenastoma punktami zajmowali miejsce 12, natomiast ich rywale spod znaku Syreny (swoją drogą ciekawe czy chodzi o kultowy pojazd, czy symbol naszej stolicy?) zatrzymali się z dwoma oczkami mniej na pozycji 9.

Już pierwsze minuty pokazały jednak, że taka teza mogła być stanowczo nadużyciem. Goście grali, mówiąc wprost, naprawdę kiepsko. Obrona niczym szwajcarski ser obfitowała w dziury, w których co rusz znajdowali się miejscowi. Jak już te puste miejsca znajdowali, to zazwyczaj kończyło się to wyciąganiem piłki z siatki w wykonaniu bramkarza Macieja Jóźwiaka. Pierwsza taka czynność w jego wykonaniu odbyła się już w 6 minucie. Kapitan gospodarzy Przemysław Begier technicznym strzałem umieścił futbolówkę w sieci, jednak po krótkiej radości całej ekipy sędzia główny po podniesieniu chorągiewki przez bocznego, odgwizdał pozycję spaloną.

virtualnetia.com - projektowanie i tworzenie stron WWW

Co się jednak odwlekło, to nie uciekło. Już kilka minut później, bo dokładnie w 10 minucie Gabriel Chrostowski, jeden ze słubickich bliźniaków (drugi niestety leczy kontuzje)  otworzył – jak się okazało – bardzo obszerny worek z bramkami tego dnia.  Nikt z kibiców, działaczy i pewnie samych graczy chyba nie przypuszczał, że do końca pierwszej połowy zobaczą jeszcze trzy bramki i to w wykonaniu gospodarzy.

Drugie skuteczne trafienie i to już po 6 minutach, zapisał do swych statystyk występujący z nr 9 Rafał Gronostaj. Taki stan trwał prawie 25 minut. Ten, któremu nie uznano pierwszego trafienia, czyli powracający do swojej zwyczajowej wysokiej formy Przemek Begier sprytnym (tradycyjnie) strzałem zamienił cyfrę 2 na 3.

Goście nie zdążyli zmartwić się tym faktem do końca, bo już po kolejnych dwóch minutach drugie trafienie zaliczył ponownie G. Chrostowski. Czterobramkowy nokaut w pierwszej rundzie, bo takim wynikiem ona się zakończyła, miał sprawić, że gracze spod znaku syrenki już się nie podniosą. Jednak „życie”, czyli główny reżyser i scenarzysta w jednej postaci przyszykował całkiem inny przebieg tego futbolowego melodramatu.

Pierwsze minuty drugiej odsłony to nadal jeszcze w miarę DOBRA GRA Polonii. Bardzo dobre lub nawet doskonałe okazje zmarnowali Giovanii Parizotto i Maciej Ossowski. Zatem zamiast 6 czy 7 do zera, to goście postanowili zamienić swoje zero na inną cyferkę. Jako pierwszy tego dokonał ich kapitan Paweł Dulat strzelając tzw. kontaktowego gola.

Kontakt zatem został nawiązany, a miejscowi zaczęli powoli wpisywać się w jakże popularne powiedzenie ”Houston (Słubice) mamy problem”. Ten problem, jak się okazało chwilowo zażegnał pięknym trafieniem z dystansu wspomniany już Giovanni. Jednak to było wszystko, na co stać było naszych już do końca drugiej połowy. 

Zbąszynek, przy postawie słubickich obrońców nogami swych zawodników najpierw trochę nieśmiało, ale bardzo skutecznie posłał do siatki Radosława Bednarczyka kolejne trzy trafienia i na 4 minuty do końca zrobiło się bardzo nerwowo.

Bohaterem tego zespołu został Paweł Dulat, który ustrzelił hat-tricka, a do listy strzelców dołączył jego kolega z drużyny Piotr Bimek.

Wynik 5:4 i już bardziej rozpaczliwe niż skoordynowane pilnowanie tej wygranej polonistom się powiodło. Nie oznacza to jednak, że pomimo zdobycia trzech punktów gra Polonii w drugiej połowie mogła się komukolwiek podobać. Nie da się ukryć, iż była naprawdę marna. Trener Andrzej Wypych pewnie będzie miał lub już miał troszkę przemyśleń, a może i mocnych, męskich słów dla swych podopiecznych. Na pewno trzeba wyciągać wnioski, trenować i jeszcze raz trenować, żeby takie mecze już się nie powtarzały. Inna sprawa, że głównie z powodu kontuzji na ławce rezerwowych miał do dyspozycji tylko trzech zawodników.

Na koniec spójrzmy jeszcze na tabelę po jedenastej kolejce i podsumujmy też grę naszych dwóch pozostałych powiatowych drużyn z Ośna Lubuskiego i Rzepina.

Wielkie niestety lanie i lekcję piłkarskiej pokory otrzymała ekipa Ilanki Rzepin. Na własnym boisku podejmowali liderów Stilon Gorzów, z którymi Polonia w ubiegłym tygodniu przegrała 0-3. Tym razem kibice zobaczyli siedem bramek i to we własnej bramce. Z kolei Spójnia Ośno Lubuskie dokładnie w niedzielne samo południe wybrała się do Lechii II Zielona Góra, przywożąc stamtąd bezbramkowy remis.

W tabeli to waśnie Spójnia zajmuje najwyższe z naszej trójki miejsce, bo siódme z 18 punktami. Słubiczanie dzięki dodanym do 11 punkcików trzem kolejnym wskoczyli na 10 miejsce w szyku, natomiast wspomniany już Rzepin pozostał, póki co na pechowym 13 miejscu z 11 oczkami.

Dla aktywnych i nudzących się w domu kibiców polecamy odbywającą się już w najbliższy weekend 12 kolejkę. I Spójnia z Odrą Nietków, i Ilanka z Lechią II Zielona Góra tym razem wystąpią w roli gospodarzy. Polonia natomiast czeka wyjazd do Starego Kurowa. Wszystkie te mecze odbędą się o godz. 15.

Czytaj też: Łukasz Fabiański pożegnał się z reprezentacją. Słubice DZIĘKUJĄ!

 

 

[ngg src=”galleries” ids=”193″ display=”basic_thumbnail”]