No i stało się. Granica otwarta. Można już ją przekraczać bez konieczności kwarantanny. Wczoraj mieszkańcy obu miast spotkali się w połowie mostu, by te chwilę wspólnie świętować. 

Z 12 na 13 czerwca mieszkańcy świętowali otwarcie granic. Fot. Iwona Dunajewska.

– To historyczny moment! Czuje się jak wtedy, kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej . Mieszkam po stronie niemieckiej i w końcu mogę tu przyjść odwiedzić przyjaciół i rodzinę – mówi Sylwia, mieszkanka Frankfurtu.

Na moście uścisnęli się także włodarze obu miast: Mariusz Olejniczak i Rene Wilke.

-Chcemy nadrobić stracony czas i już w przyszłym tygodniu mamy zaplanowane wspólne, kilkugodzinne spotkanie z radnymi obu miast – mówił na moście nadburmistrz Frankfurtu Rene Wilke.

Otwarcie Granicy (17)
W połowie mostu spotkali się włodarze Słubic i Frankfurtu. Fot. Iwona Dunajewska.

Tuż po otwarciu granicy mieszkańcy Frankfurtu szturmem ruszyli do przygranicznych sklepów po papierosy.

– Zawsze zaopatrywałem się w tytoń w Słubicach. Przez ostatnie trzy miesiące nie było takiej możliwości. Cieszę się, że w końcu bez problemu mogę przejść na zakupy, czy choćby polskiego schabowego, który jest najlepszy na świecie – cieszy się pan Karl.

Na uroczystym otwarciu nie zabrakło Michaela Kurzwellego, założyciela Słubfirtu ( wspólna przestrzeń Słubic i Frankfurtu. Słubfurtczycy mają wspólny język, godło, ratusz a nawet monetę ) .

– Organizowałem dwie manifestacje walcząc o otwarcie granicy. W końcu otworzyli dla pracowników transgranicznych i później też dla pielęgniarek i lekarzy. Teraz całościowe otwarcie mostu. Znajomi dzwonili pytając co robimy? Nie byłem na to przygotowany. Córka z wnuczkami przyjednają z Poznania w niedzielę, będziemy świętować ten dzień po prawie trzech miesiącach – cieszy się Kurzwelly.

A tak wspomina otwarcie granicy:

Przychodzę na most 15 minut przed północą. Tu się szykuje delegacja z nadburmistrzem Frankfurtu, po stronie drugiej z burmistrzem Słubic. Mają się spotkać oficjalnie i symbolicznie na środku mostu. A cała masa ludzi czeka przed strażą graniczną na sygnał. Przyjaciółka ze Słubic już jest na środku mostu i się śmieje, że czekałaby ją dwutygodniowa kwarantanna, gdyby w tej chwili chciała wrócić. Już tylko kilka sekund … 3 2 1 i sztorm do Słubic…

Wyciągam szampana i szklanki, mój syn, który też utknął od połowy marca we Frankfurcie otworzy butelkę i jeszcze raz przywitamy naszych przyjaciół ze Słubic. A tymczasem kolejka samochodów z klaksonem i ludzie pędzą w kierunku sklepów z papierosami. Pewnie jutro Kaufland też będzie oblegany…? Stoimy jeszcze i patrzymy jak strażacy demontują blokady i szyld z napisem „kontrola graniczna”. Wreszcie wraca normalność. Marzę sobie o jednym unijnym systemie zdrowotnym i socjalnym. Byłby to najlepszy lek na ksenofobiczny nacjonalizm. Tymi myślami wracam do domu, gwiazdy błyszczą w upalnej nocy na na naszym transgranicznym niebie i żaby kumkają…

Michael Kurzwelly
Michael Kurzwelly. Fot. Iwona Dunajewska