261 lat temu pod dzisiejszymi Kunowicami miała miejsce jedna z największych konfrontacji zbrojnych w okresie tzw. wojny siedmioletniej.  W starciu wzięło udział ponad 100 tysięcy żołnierzy, zaś pole bitwy spłynęło krwią wielu z nich. O przyczynach, przebiegu jak i konsekwencjach tego starcia opowie nam dziś Pan profesor Grzegorz Podruczny.

Grzegorz Podruczny to prawdziwa skarbnica wiedzy nie tylko na temat bitwy pod dawnym Kunersdorfem, ale i również realiów polityki, a także życia w XVIII stuleciu. Ten ceniony uczony ostatnią dekadę swojego zawodowego życia spędził poszukując pozostałości to tym największym w historii naszych okolic starciu. Czy dziś nasza wiedza o wydarzeniach sprzed ponad 260 lat jest bogatsza niż jeszcze do niedawna?

PK: Bitwa pod Kunowicami to jedno z najkrwawszych starć wojny siedmioletniej. Czy możemy również powiedzieć, że było ono jednym z najważniejszych i to pomimo faktu, iż jej zwycięzcy okazali się w ostateczności przegranymi w całej kampanii wojennej?

Prof. Podruczny: To trudne pytanie. Po pierwsze – zwycięzcy nie okazali się przegranymi. Rosja de facto wygrała tą wojnę, ale z powodów politycznych, a konkretnie z powodu przejęcia tronu przez Piotra III, a potem przez Katarzynę II, nie skonsumowała tego zwycięstwa. Samo zwycięstwo pod Kunowicami na pewno było jednym z najważniejszych, tak jak i rok 1759 był przełomowym rokiem wojny. Pruskie porażki z tego roku, z których bitwa kunowicka była największą (ale nie jedyną), spowodowały że później armia pruska jedynie się broniła, a wcześniej jak najbardziej atakowała. Ale w realiach wojen tego czasu, zwanych wojnami gabinetowymi, bitwy nigdy (albo prawie nigdy) nie decydowały samodzielnie o losach wojen.

PK: Jaki przebieg miało starcie z 12 sierpnia 1759 roku i czy możemy mówić o momentach przełomowych, które zdecydowały o klęsce sił pruskich?

Prof. Podruczny: Bitwa rozpoczęła się ok. godziny 11.30 od ostrzału artyleryjskiego na pozycje rosyjskie na tzw. Młyńskich Wzgórzach, obecnie w lesie na północny wschód od zabudowy Kunowic. Potem pruskie wojska ruszyły na Rosjan, szybko zajęły Młyńskie Wzgórza i powoli spychały Rosjan na zachód. Obrona rosyjska najpierw była słaba, ale z biegiem czasu rosła. W dotychczasowych opisach bitwy podawano, że kluczowym momentem była obrona dwóch punktów terenowych – tzw. Krowiego Jaru, drogi biegnącej z Kunowic (przy krzyżu) w stronę łąk (do miejsca gdzie obecnie znajduje się tzw. Kamień Kleista) i tzw. Spitzbergu – niewysokiego wzgórza, obecnie bezimiennego, otoczonego ul. Słubicką, Burszytnową, Szmaragdową i Srebrną. Wyniki badań z lat 2009-2019 każą sądzić, że nawet jeśli te punkty broniono, to nie były to momenty kulminacyjne bitwy. Po prostu Prusacy atakowali tak długo, aż stracili siły a ich atak impet i zaczęli się wycofywać. Wówczas siły rosyjsko-austriackie, mające znaczną przewagę liczebną i świeże siły, ruszyły za prusakami. Z odwrotu zrobiła się ucieczka, a z ucieczki katastrofa i rozpad armii, której resztki zebrano do kupy dopiero parę dni po bitwie.

PK: Co w przeddzień bitwy stało się z miejscowością Kunersdorf oraz jak na zwycięstwo sił austriacko-rosyjskich zareagował Frankfurt?

Prof. Podruczny: Kunowice, podobnie jak i Świecko, zostały przez Rosjan spalone przeddzień bitwy. Frankfurt został zajęty już pod koniec lipca, po symbolicznym ostrzale miasto się poddało i zapłaciło Rosjanom kontrybucję. Co się we Frankfurcie po bitwie działo, tego nie wiem, do tej pory tego aspektu nie badałem. Na pewno przez parę dni na południowych obrzeżach miasta stała obozem armia rosyjsko-austriacka

PK: Co bezpośrednio po bitwie stało z Fryderykiem Wielkim, którego w późniejszych latach zaczęto nazywać „Starym Frycem”?

Prof. Podruczny: W trakcie bitwy niemal został zabity (do dziś w muzeum historycznym w Burg Hohenzollern znajduje się królewska tabakiera, w której utkwiła kula karabinowa, a także przedziurawiony mundur). Został zabrany z pola bitwy przez rotmistrza Prittwitza, któremu później za to podarował wieś, (obecnie Neuhardenberg z pięknym pałacem należącym do Prittwitza, parkiem oraz pomnikiem Fryderyka II) Po bitwie był w kiepskim stanie psychicznym, nocował w stodole w Górzycy, ale dosyć szybko się opanował, podobnie jak jego armia.

PK: Panie Profesorze, dlaczego koalicja antypruska nie wykorzystała swojego zwycięstwa pod Kunowicami? Jakie dokładnie wydarzenia powinniśmy rozumieć pod nazwą „Cud domu brandenburskiego”?

Prof. Podruczny: Powodów było kilka. Po pierwsze Rosjanie, którzy byli głównymi architektami zwycięstwa kunowickiego, mieli za sobą dwie bitwy (dwa tygodnie wcześniej pobili inną armię pruską w okolicach Sulechowa) i przez to byli osłabieni. Zawiedli też Austriacy, którzy nie przygotowali Rosjanom magazynów, z których armia rosyjska mogłaby zaopatrywać swoje wojska. Dobry czas tuż po bitwie szybko minął, armia pruska się otrząsnęła z obu porażek i późniejsza kampania była serią manewrów, marszów i wzajemnego szachowania się obu wrogich stron. Zresztą mówienie o nie wykorzystaniu zwycięstwa jest nadużyciem, bo jak miałoby ono wyglądać? Zdobycie Berlina nie miałoby znaczenia wojskowego – Austriacy zajęli go na chwilę rok wcześniej, Rosjanie – rok później i nie wpłynęło to na przebieg wojny. Aby miała miejsce jakaś znacząca zmiana, Fryderyk II musiałby zostać zabity w czasie bitwy albo pojmany do niewoli i zmuszony do zawarcia pokoju na niekorzystnych dla siebie warunkach. Dla tego też termin „cud domu brandenburskiego” oznaczający bezczynność wojsk koalicji antyfrancuskiej po bitwie jest czystym zabiegiem propagandowym, mającym pokazać że Prusakom sprzyjało szczęście lub Bóg.  

PK: Przez niemal dekadę prowadził Pan badania na polu bitwy pod Kunowicami. Na przestrzeni całego tego okresu odkryliście Państwo mnóstwo artefaktów, które pozwoliły jeszcze lepiej zrozumieć nam przebieg tej konfrontacji. Które z tych odkryć uważa Pan za najcenniejsze?

Prof. Podruczny: Nie ma jednego najważniejszego znaleziska, mogę powiedzieć o kilku. Już w pierwszych dwóch latach badań odnaleźliśmy i archeologicznie zweryfikowaliśmy formy terenowe, które okazały się pozostałościami po fortyfikacjach zbudowanych przez Rosjan przed bitwą. To było pierwsze ważne znalezisko. Bardzo ważne były też obie odnalezione mogiły – pojedyncza z 2010 roku (rosyjski grenadier) oraz masowa, z 2018. Obie dały nam bardzo dużo informacji na temat różnych aspektów bitwy i ogólnie wojskowości pruskiej oraz rosyjskiej tego czasu. Bardzo ważny był też depozyt odnaleziony w 2017 roku – elementy dekoracyjne z wyposażenia i mundurów rosyjskich, pruskich i austriackich. Ale jest też cała masa drobnych znalezisk, które pozwoliły na nową interpretację przebiegu bitwy.

PK: Czy może Pan powiedzieć w jaki sposób chowano poległych żołnierzy i czy ciężko ranni mogli liczyć na jakąkolwiek pomoc?

Prof. Podruczny: Nie było jednego schematu ani obowiązującej normy. Czasem żołnierzy chowano po uprzednim kompletnym ograbieniu, czasem chowano ich w mundurach (to przypadek kunowicki) po zabraniu im tylko broni, wyposażenia i cennych przedmiotów. Zwykle chowano w grobach masowych, niczym nieoznaczonych, ale pochówki indywidualne tez nie były wyjątkiem. Rannym oczywiście pomagano, ale to kto to robił i jaka była jakość tej opieki wynikało z przypadku. Armia pruska miała swoje służby medyczne i znam przykłady żołnierzy ciężko rannych, których skutecznie kurowano. Ale aż do połowy XIX wieku armie na całym świecie nie były w stanie skutecznie dbać o wszystkich swoich rannych, i większość ciężko rannych umierała.

PK: Co by Pan powiedział na cykliczną inscenizację bitwy? Czy według Pana oceny organizacja tego typu wydarzenia jest dziś na naszym pograniczu w ogóle możliwa?

Prof. Podruczny: Jestem zwolennikiem takich wydarzeń, ale uważam że w obecnej sytuacji w Kunowicach byłoby bezcelowe. Inscenizacje bitew i innych wydarzeń wojennych, które odbywają się w miejscach bez atrakcji turystycznych związanych z historią militarną są z mojego punktu widzenia niepotrzebnym wydawaniem pieniędzy. Znam przykłady cyklicznych rekonstrukcji które mają wielki sens – tak się dzieje np. w Kłodzku i Srebrnej Górze. Ale tam inscenizacje się po prostu opłacają – nie tylko chwilowo gromadzą większą liczbę turystów, ale i trwale reklamują te miejsca jako atrakcje turystyczne. Rozgłos który towarzyszy takim wydarzeniom jest potem kapitalizowany przez kolejnych turystów odwiedzających twierdze w Kłodzku i Srebrnej Górze i przekłada się na realne zyski finansowe instytucji organizujących i finansujących takie inscenizacje. W Kunowicach nie ma absolutnie żadnej infrastruktury turystycznej związanej z bitwą – nie mówię tu o muzeum, ale o ścieżce historycznej czy choćby o tablicy informacyjnej. Oczywiście jestem zdania, że potencjał znalezisk, które zostały odkryte w czasie badań pola bitwy pod Kunowicami jest tak duży, że wystarczyłby na stworzenie dobrego, nowoczesnego muzeum, ale mimo wielokrotnie podejmowanej przeze mnie inicjatywy nie udało mi się znaleźć partnerów po stronie publicznej, którzy byliby zainteresowani stworzeniem nawet tak podstawowej infrastruktury turystycznej, jak tablica informacyjna, nie mam więc większych nadziei na powstanie muzeum. A dopiero taka instytucja byłaby realnie w stanie na trwale korzystać tak z cyklicznej, jak i nawet z jednorazowej inscenizacji bitwy. Więc przy obecnym stanie rzeczy uważam, że inscenizacja taka nie ma sensu i byłaby niepotrzebnym wydatkiem.

PK: Dziękuję za rozmowę.