Mieszkańcy osiedla Słowiańskiego martwią się o 96-letniego sąsiada, który jest chory i często doprowadza do sytuacji zagrażających swojemu życiu, jak i życiu innych. Na wniosek Ośrodka Pomocy Społecznej w Słubicach Sąd Rejonowy w Słubicach wydał decyzję o umieszczeniu Jana P. w Domu Pomocy Społecznej. Z orzeczeniem tym mężczyzna się nie zgodził i wniósł apelację do Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. Termin pierwszej rozprawy wyznaczono na 18 lutego 2020. Na jakim etapie jest sprawa w sądzie? Co mówi opieka społeczna? Co na to policja? 

Sąsiedzi zgłaszali sprawę już wszędzie

– Jeśli nikt z tym nic nie zrobi, kiedyś wydarzy się nieszczęście. Pan jest agresywny, nieobliczalny. Z nim nie da się porozmawiać, bo nie da sobie nic powiedzieć. Czasami biega z siekierą i wali w drzwi, balkon, przy czym krzyczy niemiłosiernie – mówi 77-letnia sąsiadka Danuta, która mieszka na przeciw 96-latka. – Wczoraj też walił do moich drzwi, byłam sama, bałam się otworzyć. Sąsiad ma urojenia, widzi ludzi, którzy chcą mu zrobić krzywdę i broni się wtedy poprzez krzyk oraz używanie niebezpiecznych narzędzi takich jak siekiera, kije, ciupagi itp. Wszczyna też nocne awantury, budzi ludzi w środku nocy. Ja wiem, że on potrzebuje pomocy. Ciągle zgłaszam gdzie się da i proszę o nią, ale wszystko na nic. Tak jest od roku, raz lepiej raz gorzej, ale wciąż się boję, że może się to źle skończyć – dodaje zaniepokojona sąsiadka. 

– Ostatnie miesiące to kilka interwencji policji, straży pożarnej, pogotowia, ośrodka pomocy społecznej. Zgłaszaliśmy też problem do spółdzielni mieszkaniowej – mówi syn pani Danuty. – Kończy się tak, że mama, ja lub sąsiedzi wzywają policję lub straż w zależności, co akurat się zadziało. Dochodzi do tego, że człowiek wymachuje siekierą, biega po całej klatce schodowej o godzinie 2 w nocy, zjawia się policja, zabiera siekierę i oddaje mojej mamie na przechowanie, żeby ów pan nie zrobił krzywdy sobie i innym. Mama ma już dwa tasaki w domu. Pogotowie odwozi pana po przebadaniu do domu i puka do mojej mamy twierdząc, że dostali cynk, że ona jest jego opiekunem. Faktem jest, że głównie mama i moja żona dołożyły starań, żeby człowiek miał ciepły posiłek i lekarstwa, ale sąsiedzi nie są w stanie 24 godziny na dobę trzymać wart, żeby ów sąsiad czegoś nie zmalował! Sytuację tego pana znają wszystkie jednostki i nikt nic nie chce lub jak twierdzą nie może zrobić. Jest to przykre, człowiek został sam być może trochę z własnej woli. Z uwagi na jego stan zdrowia jest bardzo niebezpieczny dla siebie i innych lokatorów, osób starszych i dzieci – dodaje. 

Starszy pan pomocy nie chce!

 96-latek jest pod opieką pomocy społecznej, która dostarcza mu obiady, kupuje leki itp. 

– Robimy, co na tę chwilę zrobić możemy. Skierowaliśmy wniosek do sądu o umieszczenie pana w Domu Pomocy Społecznej i słubicki sąd wydał pozytywną decyzję. Szło ku dobremu. Jednak adwokat tego pana się odwołał i sprawa trafiła do sądu w Gorzowie – mówi kierownik OPS w Słubicach Monika Cichy. 

Na wniosek OPS starszego pana odwiedza też regularnie opiekunka. – Sąsiad nie chce żadnej pomocy. Jak pani przychodzi on na nią krzyczy, wyzywa, wygania ją. On się czuje samowystarczalny, nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. Kiedyś wszyscy omal nie poszlibyśmy z dymem. Zostawił garnek na gazie, aż się spalił. Wtedy też straż przyjechała. Co rusz tu są. Jak nie straż, to policja albo pogotowie – mówi pani Danuta – dodaje. 

– Przeciwko mężczyźnie toczą się postępowania w sprawach o wykroczenia. Przekazywaliśmy informację do Ośrodka Pomocy Społecznej i prokuratury – mówi oficer prasowy Magdalena Jankowska.

Słubicka policja interweniowała już wielokrotnie. Fot. Sebastian Kozłowski

– Policjanci po rozmowach z sąsiadami ustalili, że mężczyzna im nie groził. Ustalili też, że pan widzi osoby, które chcą mu zrobić krzywdę, czego w interwencji policjanci nie potwierdzili. Pan wtedy wychodzi z domu i szuka pomocy u sąsiadów. I choć nikomu nie grozi, narzędzia które ma w ręku i jego stan, często agresywny powoduje, że sąsiedzi czują z jego strony niebezpieczeństwo – dodaje M. Jankowska.

„Lubi wolność, samodzielność, lubi być z ludźmi, a nie ze starymi dziadkami”

Wszystko trwa już prawie rok, a decyzji gorzowskiego sądu nadal nie ma. – Na rozprawie 18 lutego uczestnik stawił się osobiście. Oświadczył, że nie zgadza się na umieszczenie go w DPS. Powiedział, cytuję: lubi wolność, samodzielność, lubi być z ludźmi a nie ze starymi dziadkami” – wyjaśnia Lidia Wieliczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. – Rozprawę odroczono do 17 kwietnia, sąd wezwał na ten termin biegłą psychiatrę, która sporządzała opinię dla Sądu Rejonowego celem pozyskania opinii uzupełniającej. Sąd zlecił też kuratorowi sądowemu sporządzenie wywiadu środowiskowego w miejscu zamieszkania uczestnika, w szczególności jak wygląda jego codzienne funkcjonowanie, czy otrzymuje pomoc, a jeśli tak od kogo i w jakim zakresie, w jakim stanie znajduje się mieszkanie. Sąd postanowił też zwrócić się do Spółdzielni Mieszkaniowej o podanie czy uczestnik na bieżąco reguluje opłaty za mieszkanie i czy w ostatnim czasie były podejmowane jakieś interwencje w jego mieszkaniu – dodaje rzeczniczka. 

Sąd uzyskał informację od spółdzielni, że opłaty są regulowane na bieżąco przez właściciela lokalu. Jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe, w październiku 2018 w mieszkaniu Jana P. przeprowadzono dezynsekcję (pluskwa domowa) . W listopadzie 2019 przedstawiciele sanepidu, OPS i spółdzielni przeprowadzili kontrolę, ustalając, że zachodzi konieczność wymiany tapczanu i pościeli oraz ponowna dezynsekcja lokalu. Właściciel lokalu nie wyraził zgody na te czynności. W tym roku do mieszkania dwukrotnie był wzywany elektryk z powodu braku prądu, którego brak spowodowany był zwarciem instalacji elektrycznej przez właściciela mieszkania. 

L. Wieliczuk zapewnia, że mimo pandemii koronawirusa sprawa należała do kategorii spraw pilnych. Niestety, biegła usprawiedliwiła swoją nieobecność na rozprawie 17 kwietnia chorobą. Wobec ograniczeń – sąd podjął decyzję o zasięgnięciu uzupełniającej opinii biegłej w formie pisemnej. 

– Akta aktualnie (wysłane 29 maja 2020 – dop.red.) znajdują się u biegłego z zakresu psychiatrii i z tego powodu nie mogę udzielić w tej chwili żadnych więcej informacji o stanie sprawy i sytuacji uczestnika – mówi L. Wieliczuk. – Jednocześnie oświadczam, że jak ustaliłam, nigdy nie toczyło się postanowienie o ubezwłasnowolnienie Jana P. Z ewentualnym wnioskiem może wystąpić prokurator.

Będziemy pilotować sprawę i informować Was o jej dalszym przebiegu.