Nie da się ukryć, iż przejazd przez Słubice należy do dość traumatycznych przeżyć. Obecnie dochodzi wręcz do sytuacji, że część kierowców celowo rezygnuje z poruszania się samochodem, aby tylko zaoszczędzić sobie nerwów i elementów zawieszenia, które po dłuższej styczności ze słubickimi drogami mogą wymagać interwencji mechanika. Mieszkańcy jednak powoli tracą cierpliwość i pytają, kiedy w końcu lokalne ulice przestaną przypominać ser szwajcarski?

Na wstępie należy zauważyć, iż obecne rozkopy wpisują się w jakiś sposób w dyskusję dotyczącą słubickiej infrastruktury drogowej. Brak obwodnicy, chaos komunikacyjny i ogólne zatłoczenie, a także idące w parze z nimi braki w ilości miejsc parkingowych dobitnie pokazują, że w tym akurat temacie lokalny samorząd przespał przynajmniej kilka ostatnich lat. Dziś pod względem przepustowości ruchu, jak i komfortu podróży Słubice mogą przypominać dużo większe ośrodki miejskie. Trudno nie zgodzić się też z opiniami, że jest to jeden z największych problemów tego miasta, którego nie potrafią rozwiązać kolejne generacje słubickich polityków i samorządowców. To oczywiście na marginesie, a teraz przejdźmy do sedna…

„Metoda bezwykopowa”, czyli lepiej będzie, jeśli się przejdziesz

„Dziś, aby komfortowo poruszać się po słubickich ulicach należy nabyć najlepiej amfibię wojskową, albo po prostu chodzić wszędzie z buta ” – żartuje nasz dyskutant, który jednak wolał pozostać anonimowy. Przyznać trzeba, że w każdym innym przypadku „wyjazd na miasto” może rzeczywiście zakończyć się uszkodzeniem poszczególnych elementów zawieszenia lub przebitą oponą. Wszystkiemu winne są oczywiście utrudnienia związane z modernizacją sieci wodociągowej, które prowadzone są tzw. metodą bezwykopową. Tego typu rozwiązania uważane są z reguły za bardziej rentowne niż te prowadzone w sposób konwencjonalny, ale zniecierpliwieni kierowcy coraz częściej pytają nie tylko o finisz prowadzonych prac, ale też i o to…

…czy faktycznie tak to powinno wyglądać?

Z jednej strony słubiczanie starają się być cierpliwi i wyrozumiali, ale z drugiej pojawia się coraz więcej głosów poddających w wątpliwość metody, którą stosuje firma odpowiedzialna za modernizację słubickiej sieci wodociągowej. „Konsekwencją wykopania tylu otworów punktowych będzie konieczność modernizacji całej nawierzchni jezdni. Widać, że firma, której zlecono wykonanie inwestycji nie posiada wystarczającego doświadczenia” – pisze na lokalnym forum dyskusyjnym słubiczanin, Artur Groc. I nie jest w swoich ocenach odosobniony. „To koszmar i kpina” – wtóruje mu inny internauta. „Ciężko o przejazd nawet rowerem” – to już opinia Pani Ani Harkowskiej, która wyczynowo i z sukcesami uprawia kolarstwo. Mieszkańcy ponadto zwracają uwagę, iż wyrwy w nawierzchni nie są odpowiednio oznaczone, tasiemki ochronne często pozrywane, co może powodować dodatkowe ryzyko uszkodzenia samochodu, zwłaszcza po zmroku i przez osoby, które nie znają słubickich ulic „na pamięć”.

Koniec jest już blisko…

Inwestycja ma jednak już wkrótce (jeszcze w tym roku) dobiec końca. Początkowo prace planowano zakończyć szybciej, ale oczywiście wszystko pokrzyżowała pandemia koronawirusa. Na mocy podpisanej z ZUWŚ umowy gdańska firma, która odpowiedzialna jest za realizację inwestycji zobowiązała się do należytej naprawy miejsc, w których zerwano nawierzchnię. Czy to jednak wystarczy? Wielu naszych mieszkańców stara się być mimo wszystko dobrej myśli, ale jak to zwykle bywa wszystko pokaże czas.