Naszym kolejnym pasjonatem jest miłośnik motoryzacji. To Roman Siedłowski, 61-letni mieszkaniec Ośna Lubuskiego oraz jego niecodzienne, budzące ogromne zainteresowanie auto! 

Samochód Pana Romana dla osoby, która nie zna się na motoryzacji jest po prostu samochodem „starodawnym”. Ale ten „starodawny” samochód kryje swoją historię…

To był impuls!

virtualnetia.com - projektowanie i tworzenie stron WWW

Zaczęło się od małych samochodzików typu buggy.  – Ramy kupowałem w Katowicach od ś.p inżyniera Jerzego Kwiatkowskiego. Tak się bawiłem przez kilka lat. Kiedy jednak inżynier zaczął produkcję „prawdziwych” samochodów, tzn. zestawów do ich składania, myśl o budowie własnego samochodu nie dawała mi spokoju. Postanowiłem więc spróbować swoich sił. Oczywiście nie zdawałem sobie sprawy w jakie kłopoty się pakuję, bo budowa takiego auta bez żadnego doświadczenia mechanicznego to naprawdę duże wyzwanie – mówi pan Roman. 

Od samego początku założeniem był  samochód z duszą… Taki, który będzie nie tylko jeździł, ale cieszył oczy i serce.  Pan Roman kupił od inżyniera Kwiatkowskiego zestaw składający się z ramy i elementów karoserii. Dawcą podzespołów został Polonez. Przy pomocy i wsparciu kolegi przez prawie pięć lat z małymi przerwami tworzył auto. I się udało!

Samochód posiada silnik Rover 1,4, szesnastozaworowy, o mocy 102 koni mechanicznych. Gdy patrzymy na ten cudowny samochód ciężko uwierzyć, że wyszedł on spod ręki człowieka, w zwyczajnym garażu jakich wiele. Piękno, dokładność i precyzja wykonania budzą zachwyt i niedowierzanie.

– Nie jeżdżę tym autem w dalekie dystanse, ale jeszcze nie zdarzyło się, żeby odmówiło mi posłuszeństwa. Działa perfekcyjnie i kiedy przemierzam nim okolicę mnóstwo osób mijanych po drodze macha do mnie z uśmiechem – mówi właściciel.

Jesteśmy do siebie przywiązani

– Przywiązuję się do przedmiotów, więc z całą pewnością tego auta nie sprzedam, ale też świadomie nie nadawałem mu ludzkich cech, więc nie ma żadnej nazwy. Nawiasem mówiąc nie cierpię nazywania samochodów.  Auto zostało zarejestrowane w 2013 roku, ale wcześniej spędziliśmy razem ciężkie chwile w warsztacie – wspomina. 

Pan Roman zawsze z ogromną przyjemnością dzieli się wiedzą, jaką posiada jeśli chodzi o konstrukcję samochodów typu SAM. Pozwala również obejrzeć swoje dzieło, a nawet zaprasza na przejażdżkę.

Bardzo żałuje, że budowa samochodów w Polsce nie cieszy się dużą popularnością.

– Rynek brytyjski czy amerykański to raj dla budowniczych takich pojazdów, a u nas zapaleńcy chcieli stworzyć podobne warunki. Niestety, nasi ustawodawcy uniemożliwili to niemal całkowicie, wprowadzając nową ustawę, która niesamowicie skomplikowała cały proces rejestracji. Moje auto jest jednym z ostatnich, jeśli nie ostatnim SAMem zarejestrowanym w Polsce – mówi nasz bohater. 

Żeby pojazd nie stał bezużyteczny w garażu Pan Roman wpadł na pomysł, żeby wykorzystać je do sesji fotograficznych z młodymi parami bądź zwyczajnie wozić je do ślubu.

– Sam zawożę młodych na ceremonię, bo jest to dla mnie wspaniałe doświadczenie! Cieszą się nie tylko młodzi, że jadą do ślubu oryginalnym autem, ale także mnie samemu sprawia to ogromną radość i satysfakcję – opowiada nasz bohater.

Zdjęcia młodych par w klasyku możemy obejrzeć na stronie Facebookowej pana Romana. A jeśli ktoś po prostu ma ochotę obejrzeć z bliska ten niezwykły samochód i posłuchać ze szczegółami opowieści konstruktor z  przyjemnością wszystko opowie, a słuchać go można naprawdę godzinami…