Już pomału zaczyna się w internecie walka na „dajesz czy nie dajesz” Owsiakowi! Więc ja zawsze odpowiadam niezmiennie od lat tak samo i z góry przepraszam za dwuznaczne skojarzenie, ale przynajmniej taka odpowiedź ucina temat i sprawia, że ten kto pyta przestaje mnie tymi pytaniami męczyć, a już na pewno przestaje uświadamiać mnie jaki to ja błąd popełniam „grając co roku” z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. No więc na pytanie czy „daje Owsiakowi” odpowiadam wiernie i niezmiernie: Nieee! Jedynie komu daje to jest mój mąż! I kropka ? A „Owsiaka” tak, owszem wspieram.

Tak, wspieram Owsiaka, tak jak wpłacam pieniądze na zbiórki typu „Sie Pomaga”, biorę udział w licytacjach charytatywnych organizowanych na Facebooku, rzucam na tacę w kościele, zawsze dam jakiś „przysłowiowy grosz”, albo kupię coś do jedzenia osobie, która o to poprosi. Co roku kupuję świece Caritas, kalendarz Ochotniczej Straży Pożarnej, jednym słowem tam, gdzie mogę, tam pomagam… I co z tego? No to z tego, że dokonuję samodzielnego wyboru i nie szukam podtekstów czy haczyków w pomaganiu. To z tego, że pomagam tam, gdzie chcę i komu chcę no i może najważniejsze! Nie narzucam nikomu kto, gdzie i komu ma dawać czy ofiarować zarobione przez siebie (niekiedy bardzo ciężko) pieniądze.

Niestety, co roku powtarzają się w komentarzach argumenty typu: „Bo Owsiak taki i owaki”, „Bo robi przekręty”, „Bo oszust”, „Bo te biedne marznące, chodzące z puszkami dzieci robią na niego”, „bo jego ojciec był funkcjonariuszem komunistycznych służb specjalnych, a on sam jest wzorcowym resortowym dzieckiem” (rozumiem, że jak ktoś ma rodzica alkoholika, to sam też jest skazany na podobnego typu uzależnienie? Bo jak matka była rozwiązła, to córka też musi? I tak, wiem, co to są skłonności i uwarunkowania genetyczne, na szczęście, nie są one jedynymi wyznacznikami tego, że odziedziczymy po naszych rodzicach wszystko jak leci”.

Ja rozumiem, że są ludzie, którzy lubią patrzeć innym na ręce. To może i dobrze, bo oddech czyjejś czujności może sprawiać, że będziemy pilnować porządku, szczerości i uczciwości, w tym co robimy. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy lubią „grzebać” w czyjeś przeszłości, szukać haczyków (notabene większość z nas ma oczywiście kryształowo czystą i nieskazitelną przeszłość)  wytykać każdy błąd i potknięcie. Tylko nie rozumiem jednego! Czemu ci wszyscy przeciwnicy WOŚP, wiedząc o tych wszystkich „przekrętach” i wszelkich „cwaniactwach” Jerzego Owsiaka, brzydząc się tym tak bardzo oficjalnie nie napiszą pozwu zbiorowego i nie pójdą z tym do organów ścigania bądź kontroli? Udostępnić krytyczny post jest w porządku, nazwać kogoś publicznie „złodziejem” jest ok, pokazać, że wyśmiewam tych „co dają Owsiakowi” to super odwaga, no wiadomo, ale żeby zgłosić komu trzeba. to już tak nie bardzo!

I tak sobie „chłopina” 29 rok gra z tą Orkiestrą, przechodzi różne kontrole, tłumaczy ile może, ale dalej rok w rok to samo. A jak ludzie i tak twierdzą, że dawali i będą dawać i nie działają argumenty, że dają „złodziejowi” to wysuwa się kolejny: „bo to wróg kościoła”, a wiadomo, to taki emocjonalny argument. W państwie uznawanym za katolicki nazwanie kogoś przeciwnikiem kościoła może na wielu skutecznie podziałać.

Czy my naprawdę wierzymy, że wśród osób deklarujących się jako osoby wierzące i przykładnie uczestniczących w życiu kościoła nie ma Jego wrogów? Tak mi się wydaje, że my jak zawsze wiemy lepiej, kto jest złodziejem i kto jest czego wrogiem, kto jest gorszy, kto jest lepszy… A może po prostu powinniśmy działać w zgodzie z własnym sumieniem?

Chcesz wrzucić do puszki Owsiaka? To wrzuć. Nie chcesz? Nie wrzucaj! Ale nie przeszkadzaj innym wykonywać ten gest. Pisząc mi „ja nie nikomu nie bronię, tylko uświadamiam komu tak naprawdę wrzucasz” odpowiem tak: póki co, nie widzę oficjalnych zarzutów prokuratorskich, nie widzę wyroku sądowego, nie widzę cierpienia w oczach wolontariuszy, za to widzę solidarność wielu milionów Polaków i sprzęty na oddziałach szpitalnych z sercem Wielkiej Orkiestry. Moje dziecko leżało w inkubatorze zakupionym z pieniędzy WOŚP, widzę radość płynącą z pomagania i widzę, że jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie zanim nauczymy się szanować wybory innych.