Pewna kobieta znalazła jajko. Niesłychanie szczęśliwa, zawołała swego męża oraz dzieci i powiedziała: – Skończyły się wszystkie nasze zmartwienia. Popatrzcie: znalazłam jajko! Nie zjemy go, lecz zaniesiemy je do sąsiada, który ma kwokę. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyrośnie na dużą kurę. My oczywiście nie zjemy kury, lecz będziemy ją karmić, aby znosiła nam wiele jaj, z których będziemy mieli wiele innych kur, a te zniosą nam dużo kolejnych jajek. W ten sposób będziemy mieli dużo kur i dużo jajek. Nie zjemy ani kur, ani jaj, lecz sprzedamy je i kupimy jałówkę. Wyhodujemy ją i będziemy mieli krowę. Krowa da nam cielęta, aż w końcu będziemy mieli spore stado. Sprzedamy je i kupimy kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy, kupimy i sprzedamy… Mówiąc to z wielkim przejęciem, kobieta żywo gestykulowała. Jajko wypadło jej z ręki i rozbiło się na ziemi. Jaki z tego morał? Może mogłeś inaczej, a może nie mogłeś?!

Ileż to razy mówimy, mówimy, mówimy, coś sobie lub innym obiecujemy, zapewniamy, że tym razem będzie inaczej, że choćby nie wiem co, to teraz na pewno wszystko się uda, a potem bęc! „jajko” upada, plany upadają, nasza energia do działania kończy się zanim jeszcze podjęliśmy tak naprawdę jakiekolwiek kroki.

Trzymając w ręku swoje prywatne „jajko” snujemy rozległe plany, roztaczamy wspaniałe wizje, zacieramy ręce, oczyma wyobraźni liczymy całkiem niezłe pieniądze, wchodzimy w upragnione jeansy, jeździmy najnowszym autem, zwiedzamy wymarzony kraj, farbujemy włosy na różowo, przeprowadzamy ważną rozmowę, jedziemy zapisać się na zumbę, zmieniamy nawyki żywieniowe, zaczynamy leczyć nadciśnienie, rzucamy palenie, ograniczamy przeklinanie, bierzemy się za siebie itd., po czym idziemy spać, wstajemy i o złożonych obietnicach pamiętamy tyle, co o zeszłorocznym śniegu…

virtualnetia.com - projektowanie i tworzenie stron WWW

Ile razy brak odwagi, podcięcie przez kogoś naszych skrzydeł, coś co nazywamy przypadkiem czy najprostsze w świecie „nie mam na to sił” sprawiały, że nasze zamiary upadały  tuż przed samym startem.

W moim życiu miałam tak wiele razy, może dlatego nie umiem dziś żadnego języka obcego, nie jeżdżę najnowszym autem, a i „rzucić mięsem” wciąż mi się zdarza. I choć może „wypada” napisać, że powinno nam być żal tych wszystkich zmarnowanych w życiu szans i niespełnionych obietnic, to napiszę coś absolutnie innego.

Słomiany zapał

Czasem rzeczywiście wyrzucam sobie, że tak wiele razy poddawałam się i udzielał mi się tak zwany „słomiany zapał”.

Zdaję sobie sprawę, że gdybym była w przeszłości bardziej odważna, może bardziej „hej do przodu” i gdybym podjęła te kilkanaście lat temu zupełnie inne decyzje, dziś byłabym na pewno innym człowiekiem. Ale nie żałuję. Co najwyżej wyciągam wnioski i pewne rzeczy trzymam w pamięci „ku przestrodze”! Ale „ku przestrodze”, a nie ku wyrwaniu włosów z głowy jaka to ja byłam wtedy głupia.

Nie zawsze szanse, których nie wykorzystaliśmy, były tymi dla nas najlepszymi. Dlatego bardzo często dziękuję sobie nawet za ten ówczesny brak odwagi!

Pewnie, że mogę przez całe dalsze życie ubolewać nad tym, że nie zaczęłam w wieku 18 lat grać w Toto Lotka (może dziś miałabym willę nad brzegiem morza i jadła na podwieczorek kawior za pomocą złotej łyżeczki, zamiast pożerać poczciwe naleśniki z twarogiem, oblizując beztrosko i ze smakiem paluchy)?. Oczywiście, że mogę pluć sobie w brodę, że nie zdecydowałam się zostać po studiach w Zielonej Górze, skorzystać z bardzo, naprawdę bardzo fajnej oferty pracy i tam budować przyszłość mojej rodziny. Jasne, że mogę wściekać się na to, że nie odważyłam się pewnym osobom powiedzieć bardzo ważnych rzeczy, zawalczyć o pewne relacje i pójść na te wszystkie randki?, przejechać autostopem przynajmniej pół Polski, zrobić tatuaż, przebiec maraton i pewnie, że jak najbardziej mogę oburzać się na siebie, że tak bardzo i „umiejętnie” unikałam i bałam się dentysty, przez co teraz muszę nadrabiać z nawiązką te wszystkie nieodbyte za czasów młodości wizyty…
Oczywiście, że mogę to wszystko analizować i przeżywać emocjonalnie bez końca, ale… wybieram spokój! Nie zadręczam siebie tym, że mogłam postąpić lub zrobić coś inaczej.

Najwyraźniej wybrałam najsłuszniejszą jak na mój ówczesny rozum opcję. Nie odgrzewam emocjonalnych „kotletów” sprzed piętnastu czy dwudziestu lat, bo moje obecne życie cierpiałoby na poważną niestrawność.

Życie postawi przed nami jeszcze mnóstwo szans i niespodzianek, to właśnie one są ważne, o ile nie najważniejsze!

Mówi się, że drugiej szansy nie będzie… Może życie nie będzie chciało powtórzyć czegoś po raz drugi, na pewno będzie też i tak, może pewnych „rzeczy”, przeżyć, utraconych szans będzie nam bardzo żal i szkoda, ale ważne jest czy potrafimy dostrzec te wszystkie kolejne szanse i możliwości. Ważne jest czy potrafimy otworzyć nowe drzwi, nie stojąc jedną nogą za progiem przeszłości i tego co było… Bo nasza „różna” przeszłość może skutecznie blokować naszą całkiem fajną i piękną przyszłość.

Czasem warto odciąć pępowinę od myśli pod tytułem „a mogłam/ mogłem wtedy” po to, żeby nowe szanse, plany i marzenia nie skończyły jak jajko z przypowieści.

Dobrego dnia ❤️

Czytaj też: Czas biegnie, ile Twoich marzeń i zamiarów przeminęło z wiatrem?