Dwaj mnisi, jeden stary a drugi bardzo młody, wracali błotnistą leśną ścieżką do swego klasztoru w Japonii. Podeszli do ślicznej kobiety, która stała bezradnie na brzegu mulistego, szybko płynącego strumienia. Widząc, że jest w potrzebie, starszy mnich wziął ją na ręce i przeniósł przez wodę. Ona uśmiechała się do niego, oplatając ramionami jego szyję, aż on delikatnie postawił ją na drugim brzegu. Kobieta podziękowała, skłoniła się, a mnisi w ciszy podążyli w dalszą drogę.

Kiedy zbliżali się do bram klasztoru, młody mnich nie mógł już dłużej wytrzymać.
– Jak mogłeś brać w ramiona piękną kobietę? – wybuchnął – Takie zachowanie nie przystoi mnichowi!
Stary mnich popatrzył na towarzysza podróży i odparł:
– Ja zostawiłem ją na brzegu. A ty nadal ją niesiesz.

Jedna historia, jedna krótka opowieść, a ileż przemyca mądrości.

Bo ile to razy w życiu człowiek robił coś, czego w oczach innych robić „nie wypada”…? Albo przeciwnie, ile razy mieliśmy ochotę zrobić coś „po swojemu”, według własnego pomysłu, na swoją własną „modłę”, po prostu spróbować, ale blokowały nas myśli pod tytułem „co ludzie powiedzą”?

A no właśnie, ludzie zawsze „coś powiedzą”. Bo ludzie tak właśnie mają. Może na szczęście nie wszyscy, ale jednak w większości przypadków lubimy wydawać opinie i osądy nawet nie będąc o nie pytani.

Żyć prawdziwie swoim życiem, to naprawdę wielki „luksus”. Patrzeć na życie innych bez podejmowania się oceny, to już chyba luksus do kwadratu. I nie chodzi mi wcale o to, żeby być ślepym na czyjąś krzywdę, żeby nie reagować na cierpienie drugiego człowieka czy nie mieć swojej własnej opinii i wyrobionego zadania, ale kolejny związek sąsiadki czy powiększone usta koleżanki z pracy to już naprawdę nie jest „mój biznes” ani powód do mówienia ” ja bym sobie czegoś takiego nigdy nie zrobiła”. No Ty byś nie zrobiła, a ona sobie tak i nigdy nie mów nigdy.

Prawda stara jak świat, ale jakże wciąż aktualna głosi, że jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Nie ma jednego uniwersalnego sposobu na rewelacyjne i dobre życie. Nie ma. Jesteśmy różni, mamy różne potrzeby, różne progi bólu i cierpliwości, inaczej reagujemy na życiowe dramaty i radości. Mamy odmienne poglądy, inną wrażliwość, inne poczucie humoru i zupełnie odmienne pomysły na to jak przeżyć swoje własne życie. Szkoda żeby strach przed czyjąś opinią, która jest jedynie opinią, a nie jak to zazwyczaj bywa faktem, zablokował w nas te wszystkie indywidualne pragnienia, bo faktem jest, że żyjesz, a czy żyjesz fajnie czy nie to już tylko opinia…

Nasze życie, nasze wybory, nasze decyzje nie będą w stanie zaspokoić oczekiwań wszystkich dookoła. Dopóki więc swoimi wyborami nie wyrządzamy świadomej krzywdy drugiemu człowiekowi, nie ranimy go celowo, to tak naprawdę szkoda energii i czasu (bo życie mamy jedno) żeby marnować je na zadawalanie innych, a już najbardziej tych, których zadowolić się nie da.

Mnich z opowieści zapewne przeczuwał, że swoim odważnym gestem narazi się młodszemu bratu, ale podjął decyzję, w zgodzie ze sobą, w zgodzie z własnym sumieniem i podszeptem serca. Miał tę odwagę i siłę żeby dokonać wyboru, w swoim mniemaniu najsłuszniejszego. Nie analizował, nie kombinował, a może też po prostu pomyślał…: „nie uniknie krytyki tylko ten, co nic nie robi”?

Dobrze jest słuchać rad, dobrze jest mieć w swoim życiu kogoś, kto szczerze nam doradzi, kto podpowie coś sensownego, w momencie kiedy targają nami wątpliwości i najróżniejsze emocje, takie osoby są bezcenne! Ale w gruncie rzeczy to do nas należy ostateczna decyzja. I to jest chyba, w tym wszystkim najważniejsze i najpiękniejsze.

Życie jest zbyt krótkie żeby bać się przeżywać je po swojemu. Kiedy zaszłam w trzecią ciążę, na początku bardziej od tego „jak sobie poradzę” bałam się klasycznego „co ludzie powiedzą”. I pewnie, że mówili, a jakże. Nie zawsze wprost, ale jednak mieli te swoje teorie, że „pincet plus”, że pewnie na trzecim to się nie skończy, itd., itd. I co? Pogadali, urodziłam, mam się dobrze, a ludzie gadają dalej o innych ciążach, o innych rozwodach, o innych przeprowadzkach, o innych zwolnieniach z pracy, o innych ślubach, o innych nowych fryzurach, itd, itd. Jak to mówi moja koleżanka…”daj ludziom czas, a pojutrze znajdą inny obiekt zainteresowania, jeszcze ciekawszy od „ciebie” i wiecie co? Dokładnie tak było. Zawsze znajdowali i zawsze będą znajdować, bo jak świat światem tak właśnie było, jest i chyba już będzie

A wracając do Mnichów. Plan był taki, że miałam skupić się na ostatnim zdaniu, bo ono jest przecież całym morałem i kluczem tej opowieści, ale wyszło jak wyszło… I chyba dobrze wyszło, bo zdanie „klucz” będzie całkiem fajnym tematem ma inny już dzień.

Póki co życzę Państwu bardzo dobrego dnia i życia takiego jakie jest nam potrzebne. Nie takiego jakiego sobie inni na nasz temat wymyślili, ale życia, które sprawi, że patrząc w lustro powiemy: to jestem ja, to jestem absolutnie cały/ cała ja! Nie konstrukcja utkana z czyiś oczekiwań i wymagań, ale ja!

Pięknego dnia ?