Zgodnie z obietnicą wracam. Być może z lekkim opóźnieniem, ale czekałem na niedzielne wieczorne rozstrzygnięcie pewnego wydarzenia. Sprawdziły się jednak moje słowa i typy kto, czy też które ekipy znajdą się w wielkim finale Euro. Mało tego, „zgadłem” również gdzie znajdzie się, a właściwie gdzie pojedzie (no może poleci) piękny, wykonany ze srebra puchar, którego wymiary to 61 cm wzrostu i 8 kg wagi.

Dzisiaj powiem tak… nie byłem jakoś tam specjalnie i bezwarunkowo zakochany w teamie Italii. Byłem raczej przeciwko wyspiarzom. Niech ktoś mi wytłumaczy dla przykładu jak to się stało, że Anglia na siedem rozegranych meczów podczas Euro sześć grała u siebie na Wembley? Przypadek? Do tego rzut karny z „kapelusza” w dogrywce półfinałowej pomiędzy gospodarzami i Danią. Gdyby jeszcze Anglicy potrafili przegrać z honorem. Podczas ceremonii wręczenia im medali za drugie miejsce każdy z tej ekipy od razu i w mig ściągał medal z szyi. Więcej nie będę się nad poddanymi królowej Elżbiety już dalej znęcał. No może tylko jeszcze dodam, iż wspomniany wyżej puchar, tak czy inaczej, wrócił do domu, gdyż we Włoszech powstał u jednego z tamtejszych mistrzów.

Trudny i bardzo pracowity weekend za nami. Nami, czyli tymi wszystkimi, którzy postanowili świętować niegdysiejsze Święto Hanzy. Tym razem zostało ono nazwane „Letnim graniem”. Żeby było jasne nie polegało to na wyłącznie „graniu”. Pod tym hasłem od czwartku do niedzieli można było skorzystać z baaaardzo wielu atrakcji. Nie będę ich wymieniał, na naszym portalu znajdziecie obszerne relacje i fotogalerie. Powiem szczerze, że jestem pod wrażeniem tego wydarzenia. Miało ono charakter wyjątkowy i dotąd niespotykany. Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować pomysłodawcom i organizatorom. Już słyszę, że szykują się kolejne plenerowe wydarzenia dla małych i dużych jeszcze w te wakacje. Brawo!

No niestety pomimo wielkich chęci nadal nie mogę powiedzieć, a nawet napisać tego powyższego słowa na „B” w połączeniu z naszym powiatem i jego „szefem” panem starostą Leszkiem Bajonem. Zacznę może od obwodnicy Słubic. Dwóch posłów RP w ubiegłym tygodniu miało swoje krótkie wystąpienia w Sejmie (zwane chyba interpelacjami czy też oświadczeniami). Pani poseł Krystyna Sibińska z PO i poseł Jacek Kurzępa z PIS zaapelowali do osób decyzyjnych o wpisanie tej naszej inwestycji z liczącej 5 pozycji listy rezerwowej dla Lubuskiego do liczącej tyle samo miast listy obwodnic już przyklepanych do realizacji. No cóż, nie to żebym był złym prorokiem, ale ręki nie dałbym sobie uciąć, że to się uda. Takie Krosno Odrzańskie, które znalazło się na „słusznej” liście” czekało na ten „cud” ok. 30 lat. Mówiąc szczerze nie pamiętam już ile to już czasu i wody w Odrze upłynęło na czekaniu na ten cud naszego pięknego miasta.  Pewnie odpowiedź na to pytanie jest w stanie udzielić pan Robert Włodek. To jest doskonały moment aby podziałać coś poza podziałami. Ale ja nie o tym.

W piątek 9 lipca, czyli tuż po wspomnianych już środowych interpelacjach siadłem sobie wieczorkiem do lektury Internetu i po chwili niemal spadłem z krzesła. Bodźcem do takiej reakcji był fejsbukowy wpis starostwa powiatowego w Słubicach.

Uwaga będzie cytat… „Dzięki staraniom starosty temat obwodnicy Słubic po raz pierwszy w parlamencie! Wygląda na to, że zabieganie starosty Leszka Bajona o wyczekiwaną przez mieszkańców obwodnicę nabiera rumieńców.  Wczoraj, podczas posiedzenia sejmu, mówili o niej parlamentarzyści. I to z różnych frakcji politycznych”.

Brawo panie starosto, to pan jest człowiekiem, dzięki któremu co prawda obwodnicy nie mamy, ale niebawem zapewne jak właśnie zapewnia starostwo (pozdrowienia dla pana Jarząbka, oj przepraszam pana Wojciecha) się zmieni. Tak sobie myślę śledząc poczynania pana starosty Bajona, radnych koalicji rządzącej i wiernych druhów, że chyba tak naprawdę wiele nie trzeba aby stać się zupełnie kimś innym i nie myślę tu o zmianach na plus.

Teraz może jeszcze kilka zdań ode mnie w sprawie zwolnienia długoletniej pracownicy starostwa pani Anny Pietrow. Już dobrych kilka miesięcy ta sprawa się ciągnie i całkiem niedawno też sprawa, ale w naszym sądzie pracy zakończyła się przegraną w pierwszej instancji pani Anny i oddaleniem jej wniosku o niezgodne z prawem zwolnienie z pracy (ponownie pan starosta Bajon w roli głównej) i po prostu możliwość powrotu do swych obowiązków służbowych w starostwie. Nie chcę się rozpisywać, bo szczegółowo o tym pisała na portalu i w gazecie redaktor naczelna Renata Hryniewicz. Pani redaktor napisała do sądu o wyjaśnienie sytuacji, która miała miejsce w sądzie, a mianowicie jak to się stało, iż jednym z ławników był były pracownik starostwa (jako pracownik oświaty) i do tego członek firmowanej przez starostę Bajona Powiatowej Rady Seniorów. Zresztą pan ten bardzo mi dobrze znany, którego poznałem przed bardzo wieloma laty i którego po prostu szanuję. Jednak rola dziennikarzy jest taka żeby pytać.  „Moje wątpliwości budzi także kwestia ławnika, który jest byłym pracownikiem starostwa. Na portalu społecznościowym widnieją zdjęcia ze wspólnych spotkań pracowników starostwa, na których jest ławnik i starosta Bajon. Czy wobec takich okoliczności ławnik nie powinien złożyć wniosku o wykluczenie ze sprawy?- tak pisała w relacji ze sprawy sądowej naczelna portalu. Wystosowała też pismo z podobnymi oficjalnymi pytaniami do sądu.

Właśnie do naszej redakcji dotarła odpowiedź z sądu. Oprócz wymienienia kilku paragrafów i kilku innych formułek całość zakończyła się zdaniem… „Z uwagi na powyższe jak też nieprawomocność orzeczenia za niedopuszczalne uważam komentowanie prawidłowości obsady sądu czy też słuszności orzeczenia”. Nie sposób nie zgodzić się z tym zdaniem. To nie ulega wątpliwości. Sprawa pana ławnika dotyczy jednak innego aspektu. Sąd powinien być uczulony na każdą sytuację, w tym przypadku decyzje personalne co do ogólnie sędziów i ławników, żeby wszystko było transparentne i nie było się do czego doczepić. Czy tak było tym razem?… niech każdy sobie odpowie sam.

To co, starczy tych szarpanych wojenek powiatowo- sejmowych. Miałem przyjemność w poprzedniej kadencji powiatowej być radnym. Szedłem tam z przekonaniem, że przecież możemy zrobić coś WSPÓLNIE dla naszych małych ojczyzn. Szybko jednak ja i kilka osób z koalicji rządzącej, która się ostała, została sprowadzona do parteru przez pana Marcina i jego przybocznych. Czar prysł i nic od tamtej pory już nie było takie samo. Proponuję zatem „za pokutę” każdemu z Was zapomnieć o wszelakich problemach i innych stresach. Może urlop, może rowerek lub spacer w „ukochanym” gronie, a może grzybki, są dowody, że kurki i inne leśne runo czekają. Trzeba korzystać z życia, pięknej, choć czasem kapryśnej pogody. Drugie takie nam się już nie zdarzy, nie licząc tych wierzących w reinkarnację.

Czytaj też: Wracam na 100% [FELIETON]