Witam wszystkich w tym gorącym czasie, dosłownie i w przenośni. Nasze piękne miasto, które podobnie zresztą jak portal – który użyczył mi miejsca na me wypociny – bardzo kocham tradycyjnie już zostało mistrzem Polski pustynnej temperatury w ostatnią sobotę. Zresztą cały nasz ukochany kraj w swoje objęcia zanurzył jakiś tam wyż z nad Afryki. Niestety, co najgorsze wielu ludziom ten gorąc działa niebezpiecznie źle na umysł i psychikę. Co się nie otworzy telewizor, to widać głównie tęczę, choć deszczu sprzyjającemu temu zjawisku jakoś nie uświadczyliśmy. Nie chcę brnąć w ten temat, bo ani do jednych, ani do drugich nie docierają jakiekolwiek argumenty.

Tymczasem trwa dalsze rozpasanie związane z wirusem. Kolejne rekordy są niemal codziennie pobijane i znów nachodzi mnie filozoficzne pytanie, czy to zachorowań, czy po prostu robionych testów jest więcej. Wracają maseczki w obiektach zamkniętych, wracają odległości (jednak jak się okazuje nie dotyczy to bałtyckich plaż). Nasz powiat, który zyskał wątpliwą sławę tzw. pacjentem zero (pozdrowienia dla ozdrowieńca pana Mieczysława z Cybinki), a teraz konkretnie w samych Słubicach znaleziono kolejne ognisko korona… na miejscowym bazarze. 25 osób z wszystkich trzech targowisk jest zarażonych. Siłą rzeczy, bazary zostały niestety zamknięte, co wiadomo finansowo boli, ale jednak zdrowie, czego sobie życzymy przy każdej okazji jest najważniejsze. Kończąc ten temat niezbyt optymistycznie ciekawe co jeszcze nas czeka…. pandemia, pustynne upały, plaga komarów i trochę bardziej globalnie topniejące lodowce, miliony ton plastiku w morzach i jeszcze do tego wybuch wszechczasów w Bejrucie. Ja to pewnie jeszcze jakoś przeżyję, ale co zostawimy naszym dzieciom, wnukom i prawnukom?!

Starczy może tych czarnych myśli. Jakże ulubiony przeze mnie Urząd Marszałkowski zrobił ostatnio sesję nadzwyczajną dotyczącą Lubuskich Bonów Wsparcia Przedsiębiorców. Tu dla odmiany powiało optymizmem i ogólnym zadowoleniem. Główną rolę (myślę, iż zapachniało Oscarem) w tym spektaklu zagrał słubiczanin, członek zarządu Marcin Jabłoński, odpowiedzialny merytorycznie za całą akcję rozdania 30 mln.

Generalny przekaz tej sesji był taki, że… „nic się nie stało, Lubuszanie nic się nie stało”. Przecież wszystko było od początku do końca w porządku, a teraz po ponownym wznowieniu przyjmowania wniosków będzie jeszcze lepiej. Pan były marszałek nawet wystąpił przed kamerką i objawił w mediach społecznościowych wszystkim kolejne argumenty, że teraz to oceny wniosków „będą zrobione rzetelnie, ekspercko i merytorycznie”. Nie mogłem jednak z kontekstu tego zdania wyciągnąć tezy czy to znaczy inne podejście niż za pierwszym razem? Kończąc już raczej na zawsze ten temat, bo staje się już nudny przytoczę tylko dwie, wyrwane z całego długiego kontekstu wypowiedzi, dwóch panów dotyczące tej sprawy. „…SKANDAL i jeszcze raz SKANDAL. Brak słów, sodoma i gomora. Tak można określić to co się stało w woj. lubuskim z pomocą dla przedsiębiorców….”- zagrzmiał na swoim profilu fb w dniu 3 sierpnia prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki. Z kolei słynny bloger znad Warty zagaił m.in. „Zasady przyznawania środków były niejasne tylko teoretycznie, bo w zasadzie reguły były jasne od wielu lat: najpierw my i nasi „znajomi króliczka”, a potem reszta”. Polecam całe teksty obu panów, tylko nie przed snem, bo grozi to możliwością utraty zdrowia niekoniecznie fizycznego i zdrowego rozsądku zarazem.

Ukazał się na naszym portalu obszerny tekst dotyczący powracającej jak bumerang sprawy sprzedania kolejnych terenów zielonych przy słubickich szkołach, nad którymi parasol ochronny ma instytucja zwana powiatem słubickim. Parasol ten, który dzierży teraz w swych dłoniach zarząd pod przywództwem pana Leszka Bajona i rada, którą dowodzi pan Wiesław Kołosza jest jakiś chyba zdezelowany. Państwo Ci, ta koalicja rządząca, wśród których jest zresztą o zgrozo kilku nauczycieli i osób związanych ze sportem jakoś nie protestują przed zabetonowaniem okolic szkół. Nie mam nawet nadziei, że tak się stanie. Większość tych samych osób w poprzedniej kadencji przyklepała sprzedaż boiska w Rolniczaku. Mam jednak nadzieję, że radni gminni, przy wsparciu wielu mieszkańców zastopują te zapędy.

Rozbawił mnie i zarazem przeraził w powyższym tekście rzecznik powiatu oddelegowany do tej sprawy przez wcześnie bardzo medialnego starostę Bajona, Wojciech Obremski. Generalnie jego przekaz był taki, że przecież to są tereny praktycznie nikomu niepotrzebne, zaniedbane i przez nikogo nieużywane. Do tego z pieniędzy za ewentualną sprzedaż powstaną… w kolejności, sala gimnastyczna przy LO, boisko wielofunkcyjne przy Rolniczaku i plac zabaw przy Szkolnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym. W całych Słubicach, a może i w powiecie było słychać śmiech komornika, który czeka z utęsknieniem na powyższe środki finansowe.

Kontynuując temat starostwa kilka dni temu z kolei zrobiło się głośno o chęci dyscyplinarnego zwolnienia jednej z bardzo doświadczonych urzędniczek pracującej teraz w tutejszym wydziale komunikacji. Jak wieść powiatowa niesie komisja weryfikacyjna pod przywództwem L. Bajona wytoczyła ponoć ostre działa, udzielając wieloletniej urzędniczce naganę i podstawiając pod nos dokumenty związane z natychmiastowym zwolnieniem. Wszystko wskazuje, iż wszystko zakończy się w sądzie pracy.

Jednak ja nie o tym. Kolejni pracownicy opuszczają naszego powiatowego Titanica skarżąc się na nie tylko bardzo kiepskie zarobki, ale na fatalną atmosferę. I jak tu nie kochać tej instytucji. Korzenie tej sytuacji są już niemal historyczne, związane z wielomiesięcznym prawnym konfliktem ówczesnego marszałka M. Jabłońskiego z ówczesnym starostą. Dziś obu panów już tutaj nie ma, ale wielomilionowe długi związane z terminalem w Świecku zostały. Dlatego jeszcze raz apeluję do radnych gminy. Nie idźcie Państwo tą drogą, nie pozwólcie na sprzedanie wspomnianych wyżej terenów. Panów Bajona, Włodka, Kołoszy i kilku innych zaraz może zabraknąć, ale postawione tam betonowe osiedla zostaną z nami już na zawsze!

Być może dla niektórych jestem zbyt monotonny, ale postanowiłem sobie i obiecałem ”kilku” mieszkańcom, że chociaż takim przekazem może dotrę choć na chwilę do głów decydentów. Co prawda, niektórzy z nich już dawno pozbyli się z domów luster, by uspokoić swoje sumienie, ale nadal wierzę w tych pozostałych, którzy szli do wyborów z pięknymi hasłami skierowanymi do swych wyborców. Żeby było ciekawie dostałem kilka cynków, że „ludzie bardzo źle o mnie mówią na mieście”, że kim ja jestem, żeby samemu tak wiele ich popełnić teraz wypominał błędy i napominał inne osoby. Jednemu z nich odpowiedziałem, że jestem tylko sobą, byłem i dryfowałem wokół swojego dna, ale siła zwana chęcią życia pełną piersią jakoś jeszcze mnie przy tymże życiu przytrzymuje. Za mało tego istnienia zostało aby przejmować się opiniami innych. To takie proste i złożone zarazem, choć zajęło mi prawie pól wieku, żeby to dotarło do mej łepetyny.

Na koniec może trochę patetycznie… ostatnio mieliśmy zakończoną jednak tragicznie rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, chwilę po tym, a właściwie przez cały rok odbywają się różne obchody wielkiego triumfu Rzeczpospolitej i jak się mówi zatrzymania czerwonej zarazy przed „wejściem” i zawładnięciem Polski (co i tak udało się po II wojnie światowej) i dalej świata zachodu. Oczywiście chodzi o 100-lecie Bitwy Warszawskiej. Ciesząc się z wolności tak sobie czasem marzę, że przydałby się ktoś teraz, który zatrzymał rozprzestrzeniającą się tu i ówdzie zarazę reprezentowaną przez białe kołnierzyki. Jednak zaraz potem się budzę i rozpoczynam kolejny dzień od kolejnych marzeń. Niektóre z nich na pewno można zrealizować. Wiara i konsekwencja czyni cuda.  A Ty jakie masz marzenia…?!