41-letnia Ula Wrzosek z Górzycy od 11 lat choruje na stwardnienie rozsiane (SM). Choroba przyszła nagle, niespodziewanie i zmieniła całe jej życie. Obecnie jej stan zdrowia znacznie się pogorszył. Nadzieją na normalne funkcjonowanie jest innowacyjna operacja, która kosztuje 93 tys. zł. Brakuje 50 tys. zł. 

Dotychczasowe leczenie pomaga na jakiś czas, a w ostatnim czasie stan Uli znacznie się pogorszył. Jedyną nadzieją  na cofnięcie choroby w dużej części  jest terapia CCSVI polegająca na zlikwidowaniu deformacji żylnych za pomocą zabiegu angioplastyki naczyniowej, która ma zapewnić prawidłowy odpływ krwi z mózgu i rdzenia kręgowego oraz poprawić stan neurologiczny.

To innowacyjna metoda cofania choroby. Stosuje się ją od czterech lat. 

– O programie Better Life Research dowiedziałam się od sąsiadki Ani Kowalskiej, która dowiedziawszy się o tym, przybiegła do mnie i powiedziała, że trzeba szybko działać – mówi Ula.   

Historia choroby Uli

Choroba zaczęła się ujawniać w 2011 roku. Zajmowała się wtedy domem i wychowywaniem dwójki dzieci.  

– Wygięło mi rękę i nogi. Myślałam, że może mnie przewiało, ale w trzecim dniu straciłam czucie. Poszłam do lekarza. Wcześniej nigdy nie chorowałam, lekarze byli mi obcy. Lekarz podejrzewał, że to może być coś z kręgosłupem. Dał mi leki. Nie pomogło, a ja czułam się coraz gorzej. Nie mogłam już chodzić. Trafiłam do Gorzowa na oddział neurologiczny. Tutaj także lekarze podejrzewali, że to wina kręgosłupa – opowiada. 

Zrobiono jej wszelkie badania. Dopiero w  rezonansie głowy wyszło, że to może być stwardnienie rozsiane. Zrobiono punkcję. Próbki wysłano do trzech klinik, które potwierdziły diagnozę. 

– W tym czasie już podano mi wlewy dożylne, które postawiły mnie na nogi. Po powrocie do domu podawałam sama sobie zastrzyki, które również w tym czasie pomogły. Niestety po dwóch latach sytuacja znów się powtórzyła. Wlewy pomagały na jakiś czas, choroba zaczęła postępować. Dostałam się do programu leczenia tecwiderem, to tabletki, które biorę do dziś – mówi Ula. 

To już nie pomaga. Choroba się uaktywnia. Niedowład kończyn górnych oraz dolnych postępuje szybko. Prowadzi on do pełnej niesprawności ruchowej,a  w ostateczności konieczności poruszania się na wózku inwalidzkim. Pogorszył się wzrok, traci zęby, ma problemy z utrzymaniem moczu oraz silną depresję. 

Ula pracuje w jednym z kostrzyńskich zakładów produkcyjnych. Pomimo zatrudnienia, stale przebywa na zwolnieniu lekarskim, a z racji postępującej choroby, może stracić  pracę.

Potrzebna jest pomoc

Żeby dostać się do programu Better Life Research Ula musiała zrobić wszystkie badania kwalifikacyjne. Nie pozostawiały one wątpliwości, że może przejść leczenie. Jedyną przeszkodą jest koszt operacji, który sięga kwoty 93 tys. zł. 

Nigdy nie prosiła o pomoc, ale tym razem, nie poradzi sobie bez niej. A nadzieja na lepsze „jutro” jest wielka. 

– W programie brali udział chorzy, których stan pozwalał jedynie na poruszaniu się na wózku. Nie mieli już czucia ani w rękach, ani w nogach. I udało się cofnąć chorobę do tego stopnia, że czucie powróciło. Dzięki tej operacji mam szansę na powrót do w miarę normalnego życia. Jest to moja ostatnia deska ratunku – mówi Ula. 

Pomóc może każdy wpłacając pieniądze na konto fundacji pomagam.pl – Ula (kliknij) lub wystawiając na licytację, lub licytując przedmioty, vouchery, usługi na FB – Jesteśmy dla ULI (kliknij)

Liczy się każda złotówka, każde wsparcie. Czasu jest niewiele, bo terapia miałaby być przeprowadzona we Wrocławiu w CCSVI-CLINIC już 9 września br. Został więc tylko miesiąc…

– Płaczę ze wzruszenia jak widzę to, co się dzieje. Tak dużo ludzi wpłaca pieniądze, wystawia na licytację, licytuje… Jestem wszystkim bardzo, bardzo wdzięczna – mówi Ula drżącym głosem. – Chcę żyć, pracować, być dla swoich dzieci wsparciem. Mam naprawdę wielką nadzieję, że to się uda… –  po jej policzku spływa łza…