Od niedawna na naszych łamach poza konwencjonalną publicystyką staramy opowiedzieć się historię Słubic w zupełnie nowy sposób. Mówiąc wprost, mam tutaj na myśli oddanie głosu samym mieszkańcom, którzy wspominają w ten sposób różne, budzące nostalgię miejsca na mapie naszego miasteczka. Jak dotychczas właśnie w takiej formie opowiedzieliśmy historię Szkoły Podstawowej numer 1 oraz kultowego kina „Piast”. Dziś czas natomiast na dawny „kaczy rynek”.

Historię miejsca, które zostało zapamiętane jako „kaczy rynek” opisywaliśmy już w osobnym materiale, który ukazał się na początku tego roku. (Wspomnienie „kaczego ryneczku” ). Wzbudził on rzecz jasna sporo uwagi naszych czytelników oraz obserwatorów. Przyjrzyjmy się zatem opiniom ludzi, których młodzieńcze lata przypadły m.in. na lata 70. i 80.

„To se ne vrati…”

„Lody, gofry, rurki z bitą śmietaną, frytki i zapiekanki. Jak to wszystko smakowało! Dziękuję Paniom z ryneczku za te cudowne chwile radości ze słodkościami… To se ne vrati!” – mówi pani Basia, której wtóruje pani Izabela: „Cudowny był tamten świat. W tym świecie już nic nie smakuje jak tamte gofry, lody no i słonecznik!”. W podobnym tonie wypowiada się również pani Dorota: „Frytki w torebce, dosolone tak, że bez czerwonej Heleny nie mogło się obejść!”.

Lody włoskie i „bambino”

Gofry, kurczak z rożna , lody bambino, twaróg i śmietana od pani ze wsi. Oczywiście, że chodziło się tam kupować.” – wspomina pani Jola. „Były jeszcze lody włoskie, rurki z bitą śmietaną, oranżada w woreczku i bułki z pieczarkami”- dodaje pani Małgosia. „Gofry od pani Tereski i lody od pani Marylki, niezapomniany smak z dzieciństwa”- to z kolei wspomnienia pani Anny.

„My się tego pana baliśmy”

Dość ciekawej wypowiedzi udzielił nam natomiast pan Rafał, który złote czasy „ryneczku” wspomina z nutą grozy: Lody były najlepsze, ale pana, który je kręcił nie wspominam za dobrze. Bałem się go. Wiem, że miał problemy zdrowotne, ale mimo tego budził we mnie przerażenie. Wszystkie dzieciaki się go bały.

„Miasto dla słubiczan”

„Przede wszystkim niegdyś było to miasto dla mieszkańców. Teraz jest to jeden wielki, zakorkowany hipermarket. Szkoda, że tego typu prywatne przedsięwzięcia, jak te znane z ryneczku na dobre znikły. Mimo trudnych czasów miało to swój pewien urok”- to natomiast szczera opinia, którą usłyszeliśmy od pana Ryszarda.  

Ryneczek ciągle żyje we wspomnieniach i świadomości mieszkańców miasta

Dziś oczywiście można się zastanawiać czy część produktów oferowanych na „ryneczku” należało do najzdrowszych. Zapewne współcześni dietetycy by ich nie polecili.  Można też rozmyślać nad tym, czy w dzisiejszych realiach tego typu działalność, w takiej lokalizacji miałaby w ogóle rację bytu. Niemniej chyba nie o to tutaj chodzi. Dla wielu naszych czytelników „kaczy rynek” ma wymiar po prostu czysto nostalgiczny i stanowi swoistą podróż do czasów młodości. I właśnie w taki, poniekąd nostalgiczny sposób należy to poczytywać. To se ne vrati…

ZDJĘCIE NAGŁÓWKOWE: „Kaczy rynek” na przełomie lat 80. i 90.

Czytaj też: Głos dawnych uczniów, czyli wspomnienie słubickiej „Jedynki”

Czytaj też: Jak słubiczanie pamiętają dawne kino „Piast”, czyli moc wspomnień i siła nostalgii