Górecki – główny bohater książki „Hokka – hey – taniec z kołtunerią” po pobiciu przechodzi okres rekonwalescencji. Pomimo próśb o przełożenie sesji, na której ma być odwołany, przewodniczący rady powiatu sesję zwołuje.  – Jestem samorządowcem z dwudziestoletnim stażem, z niejednego pieca jadłem chleb i nie spotkałem się dotąd z tak tendencyjnym zachowaniem, powiedziałbym, że wręcz niegodnym, czego przykładem jest obecny tu starosta. Jego słowa: „Zamykajmy dyskusję i przejdźmy do głosowania” oznaczają tylko jedno: wyrok już zapadł. Głosujmy bez dyskusji, my już wiemy jak, już ustaliliśmy  i zdecydowaliśmy – zwraca się w przemówieniu Górecki do radnych. Cóż.. na nic to, bo jak wspomniał klamka zapadła jeszcze przed głosowaniem. Górecki zostaje odwołany z funkcji prezesa OŚR. 
Rozdział 1: Lokalna klasa polityczna, czyli jak się niszczy porządnych ludzi
Rozdział 2: „Jak nie jesteś ze mną, to już nie żyjesz” – takie realia brutalnego świata lubuskiej polityki.
Rozdział 3: „Ludziom, którzy chcą nas opuścić, zdarzają się dziwne, spowodowane na ogół depresją wypadki”. Polityka to nie żarty!
Rozdział 4: Jak opłacony dziennikarz manipuluje opinią publiczną
Rozdział 5: Co? Komu? I za co? – jak partie rozdają sobie stanowiska. Lubuska polityka 2005-2011.
Rozdział 6: Polityka to gra pozorów. Jeśli jest za dobrze, to znaczy, że gorzej być nie może.
Rozdział 7: Sesja nie ważna! Powód? Przewodniczący zamiast ją zwołać, użył słowa: „zapraszam”. Takie rzeczy naprawdę dzieją się w polityce!
Rozdział 8: Absurdy, manipulacje, nieczyste zagrywki polityki lubuskiej.
Rozdział 9: Opozycja zdradziła! Postawiła na układ, a nie na dobro powiatu i jego mieszkańców. Tymczasem starostów jest dwóch!
Rozdział 10: Układy polityczne sięgają Sądu Najwyższego. Praworządność nie ma racji bytu!
Rozdział 11: Jak rada miejska pozbywa się ośrodka kultury. Zmusza radnych (!) do przegłosowania uchwały o jego sprzedaży
Rozdział 12: Do „gry o tron” wkracza Gehenna. Ojciec radnego powiatu okazuje się Żydem mordującym Polaków. 
Rozdział 13: Choć Gehenna starała się w tym przeszkodzić, Górecki zostaje prezesem Ochrony Środowiska Regionalnego.

Rozdział 14:  Nawet jeśli są lepsi, władzę dostaje ten, kogo wybiorą nieznani „najważniejsi”

Rozdział 15: Jak się nie da po dobroci, to się da siłą! Takie realia brudnej polityki…

Rozdział 16: Jak się nie da po dobroci, to się da siłą! Takie realia brudnej polityki…

Rozdział 17

Zebranie rady powiatu oczywiście rozpoczęło się beze mnie. Już na wstępie Karguś odczytał porządek obrad, włączając do niego punkt o poddaniu pod głosowanie wniosku z OŚR. Stwierdził też zasmucony, iż źle się stało, że radny Górecki jest na sesji nieobecny, ale on dowiedział się o tym dopiero wczoraj. Niestety, ze sprawą nie można już dłużej zwlekać, ponieważ jest to obowiązek nałożony na radę, a on jako przewodniczący odpowiada za jego wykonanie. Zaraz potem poprosił o głos Bogumił Szlachcic.

– Wnioskuję – powiedział – aby nie wprowadzać tego punktu do porządku obrad. A tak w ogóle, to kto nałożył taki obowiązek na przewodniczącego Kargusia, że nie może on zwlekać? Przecież radny Górecki jest na sesji nieobecny z powodu wyznaczonego na dziś terminu komisji lekarskiej. A o tym terminie i prośbie o niezwoływanie sesji w tym dniu, osobiście i w mojej obecności informował pana Kargusia tydzień wcześniej. Nie wczoraj, jak twierdzi przewodniczący. I jak można mówić i decydować o osobie, której z przyczyn obiektywnych na sali nie ma? Przecież to jeden z nas, radnych, nie godzi się wobec takiego stosować jakichś zaocznych kapturowych sądów. Należy więc usunąć ten niefortunny punkt i dzisiaj go nie omawiać, a Góreckiemu dać możliwość przedstawienia swoich racji, jak każdemu innemu radnemu.

W odpowiedzi Karguś powtórzył, że sprawa nie może czekać i natychmiast poddaje pod głosowanie wprowadzenie punktu odnośnie pisma OŚR. Nie było wyboru i głosowanie przeprowadzono. Rada powiatu 8 głosami „za” przy 4 głosach sprzeciwu oraz trzech wstrzymujących się, przyjęła punkt do porządku obrad.

Kilka minut później zjawiłem się osobiście na sesji – część badań przesunąłem – jeszcze zasapany po morderczej jeździe z województwa do Żurawia. Musiałem przyjechać, ważyły się moje losy, zaryzykowałem więc utratę rehabilitacji i sanatorium. Niejako nagrodą za to był widok osłupiałego Kargusia, Tygellina i Wasilewskiej. Struga szybciutko szeptem przedstawił mi sytuację, podał wyniki głosowania oraz okoliczności, jak do niego doszło. W zasadzie więc już wiedziałem, że nie mogę spodziewać się niczego dobrego. Koteria zdecydowała się zaatakować, widocznie już wcześniej policzyli swoje głosy i zgoda na moje odwołanie została przesądzona.

Zanim jednak do owego głosowania przystąpiono, Karguś poprosił pro forma o zabranie głosu naszego radcę prawnego. Ten podszedł do mównicy, poukładał notatki, jeszcze pochylił się i spojrzał, po czym zabrał głos:
– Sprawa jest chyba celowo pogmatwana. Pana Góreckiego może odwołać zarząd wojewódzki, w tym konkretnym przypadku jego przedstawiciel – kasztelan. I to jest fakt. Natomiast w myśl przepisów prawa, a ściślej kodeksu pracy, odwołanie ze stanowiska jest równoznaczne z wypowiedzeniem umowy o pracę, co jest dobitnie zapisane. W tym więc przypadku pismo do rady powiatu zostało sformułowane ex post, czyli hm… zbyt późno, poza tym przez podmiot nieuprawniony. Argumentem, że odwołanie jest tylko pozbawieniem stanowiska, nie można posłużyć się prawnie, ponieważ odwołanie nie zawiera propozycji pracy na innym stanowisku w OŚR. Brak podania przyczyn odwołania także, moim zdaniem, obliguje radę do niezajmowania się tą sprawą. Uważam więc, że w tym przypadku dylemat powinien rozstrzygnąć sąd pracy, a nie rada powiatu. W sumie moja opinia prawna jest taka: rada nie powinna treści pisma rozpatrywać do momentu wyjaśnienia i orzeczenia sądu pracy. Dziękuję.

Podniosłem rękę, pragnąc także przemówić. Należało mi się to jak psu zupa, więc wyraziłem to dosadnie i głośno:
– Chciałbym prosić o głos, sprawa mnie dotyczy, więc mam prawo coś na ten temat powiedzieć.
Zerwał się Czapliński.
– Dosyć już tych przemówień, sprawa jest chyba dla wszystkich jasna, zamknijmy dyskusję i przejdźmy do głosowania! Tu i ówdzie rozległy się pomruki:
– Ma prawo… Przecież to radny… Każdy może się bronić… Karguś wiercił się w swoim fotelu, jak kawałek masła na gorącym kartoflu – moje ulubione skojarzenie – jednak widocznie uznał, że musi mi dać tę możliwość, bo rzekł niechętnie:
– Jeżeli pan Górecki koniecznie chce przemówić, to cóż, proszę…

Następna strona ->

Strony: 1 2