– Słubicki wydział komunikacji, to jakaś porażka. Byłem już o 5.40 rano pod wydziałem i nie załatwiłem sprawy! – napisał do nas z prośbą o interwencję nasz Czytelnik Jakub. 

Pan Jakub jest zbulwersowany sposobem załatwiania spraw w słubickim wydziale komunikacji. W jego przypadku chodziło o rejestrację zakupionego motoru.

-Byłem w wydziale komunikacji o 11.00 i nie zostałem obsłużony. Pani stażystka poinformowała mnie, że już nie przyjmują wniosków. Z uwagi na powyższe poszedłem do urzędu innego dnia. Stawiłem się pod drzwiami o godz 05:40 i byłem 9 w kolejce – relacjonuje wizytę mężczyzna.

Kiedy pan Jakub doczekał się obsługi okazało się, że pomimo ważnego przeglądu, musi go ponowi, bo ważność musi być dłuższa niż 30 dni.

– Naczelnik zapewnił mnie, że jeżeli do godz 12 uda mi się to załatwić, przyjmie ode mnie dokumenty potrzebne do rejestracji. Z kompletem dokumentów o godz 11. 30 byłem ponownie w wydziale. Wówczas zostałem poinformowany przez naczelnika o tym, że moje dokumenty nie zostaną przyjęte -mówi pan Jakub.

Argumentował to tym, że nie można zjeść więcej niż jest się w stanie – dodaje.

Pan Jakub dowiedział się natomiast od naczelnika, że ma przyjść w innym terminie, byle była to wczesna godzina.

Szefem słubickiego wydziału komunikacji jest Przemysław Glinka. – Przypominam sobie taką sytuację. Na wstępie chciałbym przypomnieć, że ważność przeglądu technicznego pojazdu musi rzeczywiście być dłuższa niż 30 dni, ponieważ po zmianach w CEPiK 2.0 tylko na taki termin możemy wydać pozwolenie czasowe – tłumaczy P. Glinka. – Wracając do przedstawionej sytuacji, nieprawdą jest, że poinformowałem tego pana, że jak przybędzie do godziny 12.00 to zostanie obsłużony, tylko wskazałem, że na tamtą chwilę w ocenie liczby oczekujących na obsłużenie osób będzie to prawdopodobnie możliwe – dodaje.

Naczelnik zaznacza, że do czasu pojawienia się pana Jakuba pracownicy przyjęli tyle wniosków o rejestrację pojazdu, iż nie było możliwości obsłużyć go w tym dniu.

– Ubolewam nad tym, że nie możemy obsłużyć wszystkich zainteresowanych w danej chwili, ale rejestracja pojazdu, to proces trwający od 20 do 30 minut i okresowe zwiększenie liczby petentów nie pozwala na dostosowanie się do tych potrzeb, tylko wymusza na nas rozłożenie tego zwiększenia w czasie – tłumaczy szef wydziału.

– Dodatkowo w celu uniknięcia nieporozumień przy załatwieniu spraw w wydziale, bardzo proszę o wcześniejsze zapoznanie się z informacjami w konkretnej sprawie zamieszczonymi na stronie Biuletynu Informacji Publicznej Starostwa – dodaje P. Glinka.

Problemy z załatwianiem spraw w tutejszym wydziale komunikacji są od dawna. Zgłasza je wielu mieszkańców. Największym problemem dla nich jest to, że muszą specjalnie, żeby załatwić temat rejestracji brać w pracy dzień wolny. A to i tak na nic, bo za chwilę znów trzeba kolejny dzień urlopu wykorzystać.

– Chciałem zarejestrować samochód.  Wziąłem w pracy wolne i poszedłem o 9.00 do wydziału komunikacji. Okazało się, że już nie ma numerków. Na drugi dzień zatem znów wziąłem dzień wolny  i stawiłem się w urzędzie już przed piątą.  Okazało się, że jestem siódmy Byłem więc pewien, że spokojnie dostanę się i załatwię temat. Nadzieja prysła, kiedy okazało się, że przy maszynie zabrakło dla mnie numerku. Powód? Osoby, które były przede mną brały po kilka numerków – opowiada mieszkaniec powiatu pan Krzysztof. – Później dowiedziałem się, że są firmy, które załatwiają takie rzeczy. Poszedłem więc do jednej z nich i za 300 zł na drugi dzień miałem wszystko gotowe.

–  Nie wiem, jak jest teraz, ale kiedyś było tak, że firma, która zajmuje się rejestrowaniem aut w wydziale komunikacji wysyła pracownika w bardzo wczesnych godzinach porannych (dla niektórych można powiedzieć nocnych – red.), który jest pierwszy i pobiera tyle numerków, ile firma ma klientów. Tak więc ostatecznie numerków brakuje dla klientów, którzy chcą bezpłatnie bezpośrednio w urzędzie załatwić sprawy związane z rejestracją pojazdów  – mówi pan Krzysztof.

-Firma mogła pobrać maksymalnie trzy numerki, nie wiem skąd się wzięło, że więcej. A i tak firmy załatwiane są na końcu. Niestety nie tu leży problem – odpowiada naczelnik Glinka.

Dodaje, że w czasie epidemii system numerkowy jest wyłączony.

-Przyjmujemy petentów wg kolejki pojedynczo w jednym okienku. I na telefon przychodzą odebrać dokumenty. Dlatego cała kolejka jest na zewnątrz. Dodatkowo mam braki kadrowe, rozstrzygam nabór na dwa wakaty. Niestety praca w administracji już nie jest atrakcyjna na naszym rynku pracy – podkreśla naczelnik.