OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To oni w walce o nasze zdrowie, a nawet życie są w pierwszej linii. Odpowiedzialność, jaka na nich spoczywa jest ogromna. Pierwsi podejmują decyzję w kwestii ratowania życia człowieka. Czy ich doceniamy? Rozmawiamy ze słubickimi ratownikami medycznymi Rafałem Soboń i Adrianem Strep. 

Redakcja: Zawód ratownika – praca czy powołanie?

Adrian Strep: Powołanie. U mnie od młodych lat już kiełkowało. Z wiekiem kreowało się coraz bardziej. Dążyłem do tego, żeby się spełniać w tej kwestii. Podjąłem studia i jestem, gdzie jestem.

Rafał Soboń: Już w szkole podstawowej należałem do joannitów, organizacji, która zajmowała się udzielaniem pierwszej pomocy. Wtedy zrodziła się pasja pomagania i już dalej poszło w tym kierunku. Więc chyba powołanie.

Redakcja: Szkoła, studia, i pierwszy kontakt ze…

Rafał Soboń: …zderzeniem z rzeczywistością. Okazuje się, że jest to zawód niewdzięczny, niedoceniany, nieopłacalny. Teraz w czasie pandemii widać to najbardziej. Musimy liczyć na siebie samych. Nie dostajemy pomocy ani od państwa, ani od samorządu( szpital w Słubicach polega powiatowi – dop. red.). Wszyscy dostają wsparcie w ramach COVID 19, my nie. Nie doceniają nas też sami ludzie. I nie mamy o to pretensji, bo każdy walczy o zdrowie, życie najbliższych i stąd tyle złości i pretensji. Rozumiemy to, jednakże boli, bo nie my wyznaczamy normy, procedury, systemy, a jesteśmy ich ofiarami. W tej chwili mamy dużo więcej wyjazdów więcej, przez to, że lekarze nie przyjmują. O to, że nie przyjmują stacjonarnie, też pretensje są do nas. Ludzie wytykają nam, że nie mogą się do lekarza dodzwonić, że nie mają recepty, bo nie ma kto wypisać, a tak naprawdę jest absolutnie niezależne od nas.

Redakcja: Lekarze POZ dostają dodatkową gratyfikacje za covid-19 na każdego pacjenta. Jakie są wasze profity? Przecież to Wy macie bezpośredni kontakt z pozytywnym pacjentem.

Rafał Soboń: Nie dostajemy nic, mało tego, jesteśmy na działalności gospodarczej i każda kwarantanna, każda izolacja przynosi straty. Braki kadrowe są ogromne w całej Polsce, bo zawód nie jest opłacalny, a czasy nie są lekkie. Nie da rady pracować tylko dla pasji. Niebawem może stać się tak, że karetki nie będą wyjeżdżać, bo część ratowników pójdzie na kwarantannę, i nie będzie obsady.

Redakcja: Czy są specjalnie wyznaczone miejsca dla ratowników, gdzie mogą odbywać izolację bądź kwarantannę?

Od kwietnia nikt nie zapewnił nam miejsca na izolację. Można powiedzieć, że sytuacja, która zmusza nas do kwarantanny jest wypadkiem w pracy, bo przecież mamy kontakt bezpośredni jednak nie ma dla nas jednak specjalnie wyznaczonego miejsca. Idziemy na kwarantannę do domu, do rodziny.

Redakcja: Czy macie przypadki, w których zgłaszający opisuje objawy nie odpowiadające epidemii, a w rzeczywistości okazuje się, że właśnie może być zakażony koronawirusem?

Adrian Strep: Oczywiście że tak i wtedy jest największy problem. Wyjeżdżamy niedostatecznie zabezpieczeni. Okazuje się, że pacjent, który absolutnie nie zgłaszał objawów covidowych, może być pozytywny i w tym momencie sanepid nakazuje kwarantannę. I co wtedy? Jak powiedział kolega idziemy na kwarantannę do rodzin, a tak naprawdę nie wiemy czy nie jesteśmy zakażeni i nie zarazimy naszych najbliższych.

Redakcja: Mieliście już pacjentów pozytywnych?

Rafał Soboń: Oczywiście. W izolacji już byłem trzy razy. Na szczęście po kilkunastu godzinach wynik okazał się negatywny.

Redakcja: Odjedźmy na chwilę od tematu koronawirusa. Na co dzień wyjeżdżacie do wypadków, w których giną ludzie. Krew, rany, śmierć – jak to na Was działa? Czy idzie się do tego przyzwyczaić?

Rafał Soboń: Im bardziej na chłodno się do sytuacji podejdzie, tym profesjonalniej udzieli się pomocy. Nie myślę w danym momencie, bo trzeba działać, trzeba ratować. Czas na refleksję przychodzi później, to zostaje w głowie, nie da się przyzwyczaić.

Redakcja: Co wtedy? Psycholog?

Rafał Soboń: Psycholog jest w policji, straży, ratownicy nie mają psychologa. Mówi się, że ratownictwo jest państwowe. Jak może być państwowe skoro jesteśmy na działalności gospodarczej, świadczymy usługi, musimy opłacić ZUS. W całej Polsce – myślę- jest około 80 proc. ratowników na swojej działalności. Kwarantanna – to brak środków do życia. Psycholog? Chyba, że prywatnie.

Redakcja: Czyli nie macie żadnych dodatków? 13 – stek i innych świadczeń, które gwarantuje państwowa posada?

Adrian Strep: Nic z tych rzeczy. Jesteśmy zostawieni sami sobie. Premii uznaniowych też nie dostajemy, nasze wynagrodzenie to to, co sobie wypracujemy na dyżurach.

Redakcja: Czy praca w tym zawodzie przynosi jakąś dodatkową satysfakcję, której nie ma w innej pracy?

Adrian Strep: Satysfakcja jest wtedy, kiedy udzieli się pomocy tam, gdzie jest ona naprawdę potrzebna, ze nasz wyjazd nie był bezsensowny, że udało się pomóc w chorobie czy nawet uratować życie.

Redakcja: Czy często zdarza się tak, że jesteście wzywani do kogoś, kto tak naprawdę tej pomocy nie potrzebuje, a kilka ulic dalej ktoś umiera i nikt Was w tym momencie nie zastąpi?

Rafał Soboń: Tak się zdarza bardzo bardzo często. To jest ponad 50 proc. takich zdarzeń. Tylko, że znów nie możemy mieć do ludzi pretensji, bo jak już wcześniej wspomniałem każdy chce ratować zdrowie i życie bliskiego. Dla członka rodziny wtedy ta pomoc jest zasadna. Ludzie są niededukowani jeśli chodzi o pierwszą pomoc, są w stresie, myślą, że karetka jest w tym momencie niezbędna. Teraz jest to jeszcze bardziej intensywny okres. Lekarze nie przyjmują, nie ma kto zbadać, nie ma kto zaopatrzyć w podstawowe leki, po prostu służba zdrowia jest w tej chwili niewydolna i wszystko spoczywa na naszych barkach.

Redakcja: Dziękujemy za rozmowę i z okazji Waszego święta, życzymy Wam wytrwałości, satysfakcji i spełnienia.

2 odpowiedzi

  1. Bardzo proszę, żeby dodać iż to lekarze POZ dostają dodatkową gratyfikacje za covid-19. W Pani pytaniu jest napisane, że ogólnie lekarze A to nie jest prawdą. Ogólnie to szpital dostaje dodatkowe gratyfikacje A nie konkretne osoby.

  2. Dziękujemy za słuszną uwagę. Wpis w pytaniu został poprawiony. Pozdrawiamy.