Fot. I love Słubice

Po tragicznym pożarze w Ośnie Lubuskim, który spustoszył dom, w którym mieszkał Jarosław Liberkowski i jego matka, sytuacja dla rodziny jest trudna. Pomimo propozycji lokalu ze strony gminy, pan Jarosław obawia się konsekwencji prawnych i zdecydował się na zamieszkanie w namiocie przy urzędzie.

Po tragicznym pożarze, który zniszczył dom Jarosława Liberkowskiego i jego matki, rodzina znalazła się w trudnej sytuacji. Pani Wiesława, trafiła do szpitala w stanie ciężkim. Niestety, kobieta straciła zdolność do podejmowania decyzji, a jej syn musi teraz rozwiązać problemy związane z nowym miejscem zamieszkania.

Gmina, starając się pomóc panu Jarosławowi, zaproponowała mu lokal w Smogórach. Jednak, jak podkreślił, nie chce on podpisać umowy wynajmu z obawy przed konsekwencjami prawymi. W dokumencie, jako najemca, widnieje bowiem także nazwisko jego matki, która nie może w tej chwili wyrazić zgody ani być świadoma zawieranej umowy.

– Nie mogę podpisać umowy, bo boję się konsekwencji prawnych. Podpiszę wtedy, gdy na dokumencie będzie widniało tylko moje nazwisko – mówi pan Jarosław. – Mama jest już osobą starszą, niepełnosprawną, potrzebuje dostępu do lekarzy, do specjalistów, rehabilitacji. Smogóry wykluczają nas komunikacyjnie, nie mamy samochodu, nie mamy też tutaj rodziny, ja nie wiem, czy mama by się zgodziła na takie warunki, a ja nie mogę decydować za nią – dodaje.

Zamieszkał w namiocie przy urzędzie

W związku z tym, mężczyzna podjął decyzję o zamieszkaniu w namiocie przy urzędzie. Wybór ten, choć nietypowy, podyktowany jest trudną sytuacją, z którą pan Jarosław nie potrafi sobie poradzić.

Pojechaliśmy do Ośna, żeby poznać dokładnie temat. W pierwszej kolejności udaliśmy się do Ośrodka Pomocy Społecznej.

– Pan Jarosław po podpisaniu umowy może zamieszkać w Smogórach. To lokal dwupokojowy, wyposażony, wyremontowany. Z tego, co wiem, w gminie jest opinia prawna, która pozwala na podpisanie umowy bez ryzyka jakichkolwiek konsekwencji prawnych – mówi Anna Pokrzywka, kierownik OPS w Ośnie Lubuskim.

A jak rodzina ma sobie poradzić z dojazdami do lekarzy? Smogóry wykluczają ich komunikacyjnie – dopytujemy.

– Lekarz rodzinny dojeżdża do pacjentów, więc myślę, że z tym nie będzie problemów. Natomiast na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć, jakich specjalistów będzie wymagała mama, jeżeli będzie wymagała całodobowej opieki to i tak gmina w inny sposób zapewnia tego rodzaju pomoc – odpowada pani kierownik.

Wszystko jest zgodnie z prawem

Udajemy się do gminy.

– Pan Jarosław powinien podpisać tę umowę, a w sytuacji kiedy stan mamy pozwoli na jej podpisanie, to również mama podpisze. Obawy pana Jarosława są niepotrzebne, bo w tym momencie będzie działał jako rzekomy pełnomocnik. Nie ma żadnych obaw, że pan Jarosław będzie pociągnięty do jakiejś odpowiedzialności, bo w tym przypadku gmina jest jedną ze stron i tylko ona mogłaby zaskarżyć umowę, którą sama podpisała – tłumaczy Renata Zimna, kierownik Centrum Usług Wspólnych w gminie Ośno Lub.

– A co jeśli zaskarży mama? Przecież może się nie zgodzić na przyjęcie lokalu w Smogórach? – pytamy.

– W takim razie gdzie mama miałaby mieszkać? Przecież ich dom się spalił, a gmina na miarę swoich możliwości zapewniła im mieszkanie – odpowiada pani kierownik.

Jak ta sytuacja wygląda prawnie? Czy podpis pana Jarosława zobowiązuje mamę do przyjęcia lokalu i zamieszkania w nim?

– Umowa będzie podpisana przez syna, który nie może decydować za mamę, bo na tę chwilę nie ma ani pełnomocnictwa, ani mama nie jest w żaden sposób ubezwłasnowolniona, w związku z czym ma pełną zdolność do czynności prawnych. Kwestia lokalu dla tego mężczyzny zostanie niejako już rozwiązana. Ta umowa wiąże na tę chwilę tylko jego osobę – mówi mecenas Krzysztof Kamiński.

Pan Jarosław po wysłuchaniu opinii prawnika, zdecydował się umowę podpisać.

– Nie jestem zadowolony z rozwiązania tej sprawy, bo mi zależało, ze względu na zdrowie mamy, byśmy zostali w Ośnie. Czulibyśmy się bezpieczniej. Jak mówiłem wcześniej, ze Smogór nie mamy dojazdu do lekarzy czy na rehabilitację, która będzie konieczna.  Podpisałem tylko ze względu na siebie, by tę tułaczkę po obcych ludziach zakończyć. Mieszkanie w namiocie też nie jest rozwiązaniem. Oczywiście, będę składał wniosek o przeniesienie nas do Ośna – mówi pan Jarosław.

Nie ma jeszcze ostatecznej opinii biegłego w sprawie przyczyny pożaru. Pan Jarosław ma poważne obawy i przesłanki, iż było to podpalenie. Przypomnijmy, że w pożarze zginął człowiek. Sprawę bada prokuratura w Sulęcinie. Do tematu wrócimy.