Nowy rok to nowe rozdania. Starosta słubicki oświadczył wszem i wobec, że po odwołaniu prezesa szpitala Łukasza Kaczmarka ogłosi konkurs na stanowisko wiceprezesa i prezesa słubickiej lecznicy. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że najpierw chce ogłosić konkurs na wiceprezesa, a potem na prezesa!

Normalnie ogłasza się konkurs na prezesa, a potem prezes dobiera sobie współpracowników – np. wiceprezesa, z którym ma współpracować oczywiście przy aprobacie właściciela czyli zarządu powiatu słubickiego.

Dlaczego tak odwrotnie?

Ano dlatego, że stołek prezesa przed ogłoszeniem wydaje się już być namaszczony i tylko czeka na wydarzenia w….Sejmiku Województwa Lubuskiego.

Dlaczego w Sejmiku Województwa i co ma sejmik do powiatu i szpitala? Ano dlatego, że na koniec roku wydarzyła się smutna sytuacja – zmarła Pani Poseł Jolanta Fedak i pewne rzeczy nabrały tempa. Radny sejmiku Łukasz Mejza od dłuższego czasu próbuje zmienić jakość w sejmiku i nie ukrywa swojego niezadowolenia z działań układu rządzącego. Tuż przed Wigilią przekazano mieszkańcom naszego województwa, że pojawia się większy wspólny front – na razie programowy i teraz zarząd województwa drapie się po głowie, jak podejmowane będą uchwały na sesjach, gdy nie ma większości? Po śmierci Pani Poseł następny w kolejce do objęcia mandatu jest właśnie radny Mejza, który musi zdecydować co dalej – czy zostać posłem, czy może oddać mandat następnemu w kolejce – wicemarszałkowi Stanisławowi Tomczyszynowi w zamian za Marszałka i zmianę układu decyzyjnego (już bez ludzi PO).

Od decyzji radnego Mejzy zależeć więc będzie, co dalej z członkami aktualnego zarządu województwa i dlatego władze powiatu słubickiego nie śpieszą się z ogłoszeniem konkursu na prezesa, a wyczekują i zastanawiają się, czy członek zarządu Marcin Jabłoński nie wróci na stare śmieci…  Bo co wtedy? Przecież musi mieć przygotowany gabinet jakiegoś prezesa, wypadło akurat na prezesa szpitala. Bardzo chciałbym się mylić, ale zobaczymy, co czas pokaże, czy nie mam racji…

Szpital zapłaci 

Inną kwestią jest, czy powiat stać na nowy stołek wiceprezesa za dużą kasę, gdy ma problemy finansowe? Na to odpowiedź jest prosta. Szpital jest spółką, więc sam musi pokrywać koszty wynagrodzenia swoich pracowników. Tak więc, to szpital będzie płacił wielotysięczne wynagrodzenie za widzimisię starosty (a może raczej osoby, która nim kieruje). Dodatkowo, pomimo, że szpitalem zarządza powiat, szpital musi odprowadzać do starostwa ze swojego budżetu czynsz w wysokości 570 tys. zł rocznie (tj. około 47,5 miesięcznie). Tak więc, szpitalowi, który wcale nie ma dobrej kondycji finansowej, funduje się następny, spory wydatek na pensję wiceprezesa. No, ale cóż… Musi być taki ktoś, kto będzie pracował, by sam przyszły prezes mógł odpoczywać. Nic więc dziwnego, że szpital nie ma pieniędzy i błaga o mydełko, maszynki, pieluchy dla pacjentów, worki na śmieci (!) i inne podstawowe rzeczy. Najbardziej to mi szkoda tych biednych pielęgniarek, lekarzy i całego personelu medycznego, który jest narażony nie tylko na pracę w strasznych warunkach, ale też na hejt i poniżenie….