Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień bez Przemocy. Przemoc z definicji to zamierzone, wykorzystujące przewagę sił działanie przeciwko drugiemu człowiekowi. Narusza prawa i dobra osobiste. Powoduje cierpienie i szkody zarówno materialne jak i te fizyczne i emocjonalne. Przemocą jest także zaniechanie pewnych działań.

Na stronie policji możemy przeczytać, że w minionym roku ogólna liczba ofiar objętych procedurą Niebieskich Kart, a więc doświadczających poszczególnych form przemocy wyniosła łącznie  88032 tysiące osób, z czego liczba kobiet wyniosła 65195 tysięcy, mężczyzn 10676 tysięcy, a małoletnich ofiar było dokładnie 12161 tysięcy.

To są oficjalne dane, tak naprawdę statystyki te nie uwzględniają osób cierpiących w ukryciu i w zaciszu swoich czterech ścian. Takich, o których cierpieniu nie mamy pojęcia.

Wróćmy na chwilę do tego czym jest „Niebieska Karta”, a właściwie procedura Niebieskich Kart?
W największym skrócie to ogół działań mających zapewnić bezpieczeństwo osobie bądź osobom, wobec których stosowana jest przemoc w rodzinie. Procedurę „Niebieskiej Karty” podejmują i realizują przedstawiciele jednostek Pomocy Społecznej, Gminnych Komisji Rozwiązania Problemów Alkoholowych, Policji, Oświaty i Ochrony Zdrowia jeśli istnieje uzasadnione podejrzenie zaistnienia przemocy w rodzinie. Wspólne działanie tych instytucji ma stanowić zaplecze pomocy jakie ofiara otrzymuje w momencie ujawnienia swojej gehenny.

Dzień Bez Przemocy

Tyle teorii. A jak wygląda przemoc w niechlubnej praktyce? Bardzo różnie. Potrafi być oczywista, ale potrafi też być „wyrafinowana” i podstępna.  Nie zna reguł, dopuszczają się jej zarówno osoby z marginesu społecznego jak i te mające status klasy wyższej. Występuje w rodzinach dysfunkcyjnych, patologicznych, ale też w tak zwanych „dobrych domach”. Dopuszczają się jej zarówno mężczyźni jak i kobiety. Kobiety w swej agresji nie ustępują bardzo często mężczyznom.

Przemoc zawsze wiąże się z czyimś osobistym dramatem i cierpieniem. Niestety przemoc domowa to wciąż temat tabu. Trzeba zaznaczyć, że najczęstszymi ofiarami agresji domowej wciąż pozostają kobiety, dzieci oraz osoby starsze, co nie podważa faktu, że mężczyźni również tej przemocy doświadczają .

Dlaczego jest tak, że boimy się mówić otwarcie o swoim cierpieniu i często skrupulatnie ukrywamy je przed światem? Dlatego, że i boimy się i wstydzimy zarazem. Boimy się, bo oprawca zazwyczaj skutecznie potrafi wzbudzić w swojej ofierze lęk przed jakimkolwiek krokiem mającym na celu uwolnienie jej z kręgu cierpienia, ale też wstydzimy się, bo jak przecież donieść na własnego syna bądź ojca?

Często też zastanawiamy się, dlaczego niektóre kobiety tkwią usilnie w toksycznych i niebezpiecznych związkach, nie szukając pomocy. Odpowiedzi jest wiele, ale słuchając wyznań osób, którym udało się wyrwać z matni agresji i przemocy można wymienić kilka powtarzających się mechanizmów.

Bardzo często bywa tak, że ofiara nie potrafi prawidłowo rozeznać czy to czego doświadcza jest przemocą czy nie. O ile uderzenie, szarpanie, popychanie, wykręcanie rąk, ogólnie agresja cielesna przeważnie jest jednoznaczna i wyraźna, o tyle ta psychiczna czy ekonomiczna już niekoniecznie. Gdzie zatem zaciera się granica między zwykłymi kłótniami, kąśliwymi uwagami i niewybrednymi żartami, które bądź co bądź pojawiają się w związkach mniej lub bardziej, a wyniszczającą emocjonalnie przemocą psychiczną?

Jeśli człowiek od lat żyje u boku osoby, która dosłownie wmawia mu i powtarza jak mantrę, że jest beznadziejnym przypadkiem, że nie zasługuje na żadne dobro i szacunek, że jest do niczego i kiedy człowiek zaczyna w to wszystko wierzyć i uznawać za prawdę to rzeczywiście granica została już dawno zatarta.

Uświadomienie sobie tego to często pierwszy stopień do podjęcia działań. O ile nie pojawi się brak perspektyw na realne wyjście z kręgu przemocy. Ktoś powie „nie wyobrażam sobie nic nie robić”. Ofiara przemocy często właśnie nie potrafi wyobrazić sobie swojej życiowej drogi ewakuacji. Wstyd przed rodziną, przed znajomymi, bliskimi, obawy przed utratą i rozbiciem rodziny potrafią skutecznie zablokować wszelkie działania.

Kobieta nie mająca wsparcia w rodzinie, często tak naprawdę zdana jest sama na siebie… Pojawiają się pytania „gdzie pójdę z dziećmi”? Dom samotnej matki? Przecież to wstyd! Do Pomocy Społecznej? Jeszcze mi dzieci zabiorą (to też jest częsty argument sprawcy przemocy, ty możesz odejść, ale ja Ci dzieci nie oddam) bywa tak, że mąż/ partner oprawca ma wśród znajomych, bliskich i na tak zwanym „mieście” nieposzlakowaną opinię. Kto uwierzy, że ten wzór cnót bije, upokarza albo wydziela i ogranicza pieniądze? Bo przecież: „kto Ci kobieto uwierzy”?!

Często ofiary szukają mimo wszystko pomocy, wysyłają sygnały, mówią, że są nieszczęśliwi, że w ich domu nie dzieje się dobrze, ale w odpowiedzi słyszą: „przestań, każdy się czasem pokłóci” i osoba, która próbuje wyjść z ukrycia i cienia przemocy otrzymując komunikat w postaci: „przesadzasz” z powrotem chowa się w kokon swojego cierpienia.

Zapraszamy Państwa do zapoznania się z trzema poruszającymi historiami kobiet, którym udało się wyrwać z kręgu przemocy. Magda, Ola i Kasia bardzo szczerze opisują ile kosztowało ich siły i odwagi żeby powiedzieć „nie”, „dość” i odciąć się od źródła swojego cierpienia.

Następna strona ->

Międzynarodowy Dzień Bez Przemocy

Strony: 1 2