Myśląc o tym przysłowiu w świetle pandemii i sztucznie podzielonego polsko-niemieckiego pogranicza, nasuwa się większa refleksja. Po paru miesiącach izolacji oddzielone od siebie Słubice i Frankfurt nad Odrą zaczynają za sobą tęsknić. Dość rygorystyczne posunięcia polskiego rządu, już w marcu doprowadziły do zamknięcia polsko-niemieckiej granicy oraz silnego ograniczenia transgranicznego ruchu.

W środku kampanii wyborczej o najwyższy urząd w Państwie, Prezydenta RP, nie wypadało rządzącym wahać się w podejmowaniu radykalnych decyzji, by chronić zdrowie i życie Polaków. Nikt w Warszawie, podejmując jednak decyzje o zamknięciu granicy, nie myślał wtedy o pracownikach transgranicznych. Liczby nowych infekcji koronawirusem w Niemczech rosły jak na drożdżach, a Polska wydawała się być zieloną wyspą wolną od chińskiej zarazy. Jak wieje, trzeba zamknąć drzwi i okna, dokładnie takie działania podjął rząd premiera Morawieckiego.

Słubice i Frankfurt z lotu ptaka. Fot. Grzegorz Walkowski

Już od dawien dawna, decyzje zapadające w Warszawie nie miały tak silnego wpływu na życie Słubic oraz całego kraju. Najsilniej i najszybciej zamknięcie granic odczuli pracownicy transgraniczni oraz sprzedawcy na słubickich bazarach. Ci pierwsi głośnymi protestami wywalczyli sobie prawo powrotu do pracy w Niemczech bez przymusu odbywania kwarantanny. Ci drudzy natomiast mogli liczyć tylko na polski rząd i pomoc gminy.

Niemieccy kierowcy musieli sobie przypomnieć, gdzie w ich mieście znajdują się stacje benzynowe, a nabijanie gilz przeżywa prawdziwy renesans. Właśnie ta wymuszona sztuczna izolacja ukazała nam jak mocno jesteśmy ze sobą powiązani. Nie tylko ekonomicznie, ale również uczuciowo. Brak możliwości swobodnego widywania się z przyjaciółmi, członkami rodziny, pozostawiło uczucie, którzy starsi z nas pamiętają jeszcze z czasów komunistycznych.

Słubice i Frankfurt nad Odrą dzieli jedynie most graniczny. Fot. Pixaby

Wszechobecny wirus zmusił nas wszystkich do improwizowania, pomocy sąsiedzkiej oraz uświadomił większości z nas, jak bardzo się nawzajem potrzebujemy. Tym bardziej, jako na co dzień praktykujący zjednoczenie wolnej Europy na polsko-niemieckim pograniczu, doceniajmy to, co razem udało nam się osiągnąć. Szkoda tylko, że potrzebowaliśmy pandemii, aby uświadomić sobie po obu stronach granicy, jak wiele mamy i jak wiele możemy stracić.