276283959 5190253860997301 5174664382370822143 n
Pani Dorota z rodziną, której udzieliła pomocy

Choć jej życie nie zawsze było lekkie i spotkały ją w życiu przykre doświadczenia, nie straciła empatii i serca do pomocy innym! Pomaga zawsze i wszędzie, a jej dom zmienił się w istny magazyn darów! Dziś o pomocy, a także o organizacji pomocy przez służby w Berlinie rozmawiamy z Panią Dorotą Wischnowski, wolontariuszką z Berlina. 

Aleksandra Foremna: Kilka słów o sobie, skąd Pani pochodzi? Czym zajmuje się Pani na co dzień i zawodowo?  

Dorota Wischnowski: Pochodzę z Grudziądza. Aktualnie nie pracuję, ostatnia praca, w której spotkał mnie mobbing ze strony szefa, poskutkowała depresją… Pracowałam 5 lat w państwowej ubezpieczalni. 

Skąd pomysł, by pomagać innym? 

Pomagam całe moje życie, a odkąd jestem w Niemczech, wspieram ludzi za granicą, aby udowodnić, że Polacy również potrafią pomagać.

W jakich kwestiach jest ta pomoc?

Stworzyłam grupy dokumentacyjne, w których pomagam wraz z innymi ludźmi w prawie socjalnym, Job Center. Tworzę również przeróżne zbiórki, więc nie pomagam jedynie Ukrainie, pomoc stanowi dużą część mojego życia już od dawna. Pomagam na własną rękę, jak są jakieś akcje, inni chętnie się do nich dołączają, a ja zajmuję się sprawami organizacyjnymi. W przypadku Ukrainy polskie organizacje zgłaszają się do mnie o pomoc. To wszystko można prześledzić na moim Facebook’u. 

 

277147137 5190254397663914 3902103177601256653 n
Pomoc uchodźcom z Ukrainy

 

275247629 5170114689677885 3878635618568861277 n
Jedna z wielu uratowanych rodzin

 

Wiele słyszy się o kiepskiej organizacji służb, jeśli chodzi o pomoc uchodźcom w Berlinie. Jak to wygląda z perspektywy tak doświadczonej w tej kwestii osoby?

Jestem niestety bardzo rozczarowana wsparciem ze strony niemieckiej. Początkowe “boom” szybko minęło. Jeździli, pomagali, tutaj również wspierałam z organizacją. Jedna firma sfinansowała przejazd czterech busów, byłam z nimi jako tłumacz. Jechaliśmy na granicę, rozwoziliśmy ludzi. Zero organizacji, wszędzie panował chaos. Niemcy podchodzą do sprawy bardzo biurokratycznie. Wszystkie pobyty ludzi, których miałam pod sobą, którzy się do mnie odzywali musiałam organizować sama. Miałam jedynie pomoc ludzi z Facebook’a, dzwoniliśmy, pisaliśmy i tymi rodzinami zajmuje się do dziś. Resztę kierujemy do odpowiednich ośrodków, we współpracy z moimi innymi znajomymi, którzy zajęli się tymi uchodźcami. Polska pod względem pomocy uchodźcom dużo lepiej się zorganizowała. W Berlinie wygląda to tak, że jeśli ludzie dobrej woli chcą pomóc, czy to Niemcy, czy Polacy, to pomagają, natomiast instytucje, mają wszystko “w nosie”. Aktualnie Ukraińcy są przewożeni na lotnisko w Tegel i zostają rozrzucani, lecz nie wiadomo gdzie… Nikt nic nie wie, można tylko tych ludzi odwieźć i wrócić. 

Jak teraz aktualnie wygląda sytuacja w Berlinie?  

Nieciekawie… Berlin jest przepełniony, szukamy innych możliwości… Można przyjechać na Tegel, na przekierowanie. Jak jednak wspomniałam nie wygląda to najlepiej. 

Z jakimi trudnościami się Pani spotyka podczas organizacji pomocy?  

Trudności naturalnie są finansowe. Wszystko musiałam dawać z własnej kieszeni, robiłam po 1000 km dziennie, czasami nawet 2000… Gdy popsuł się samochód naprawiali go na własny koszt Niemcy, którzy jechali ze mną w konwoju. Ceny paliw rosną więc naprawdę nie jest lekko. Zbierać dary od ludzi, jeździć do nich… To wszystko są ogromne koszty. Cała reszta nie jest dla mnie problemem, w porównaniu do tego, co spotyka tych ludzi, którym chcę pomóc. Nigdy nie jestem zmęczona, nigdy nie brakuje mi sił i robię wszystko z serca… 

projekt bez tytułu (96)

Jakie największe akcje pomocowe Pani organizowała? Jakie są w trakcie, a jakie w planach?  

Ciężko powiedzieć, było tego bardzo dużo… Na Berlinie pomagam cały czas, na Ukrainę jeździłam od drugiego dnia wojny, aby zabierać stamtąd ludzi. Pojechaliśmy na cztery auta. Wszystko zawieźliśmy bezpośrednio do Żurawicy blisko Przemyśla, tam się rozładowaliśmy i tam Straż Pożarna rozwoziła dalej… Jedną z większych akcji pomocowych była prośba pani z edukacji w Berlinie o pomoc w konwoju. Wyjechaliśmy czterema busami, każdy na 7-8 osób. Busy zostały do pełna załadowane, rozładowywaliśmy się w Krakowie i tam wszystko zostało rozdzielone na kolejne busy bezpośrednio na Ukrainę. Stamtąd jechaliśmy do Hrubieszowa, gdzie organizacja była super. Ludzie czekali na nas, aby pojechać do Berlina i tam dalej organizowałam przekierowania uchodźców. 

275605717 5151294284893259 2141541852627134039 n

Czy sama potrzebowała Pani kiedyś pomocy?

Nawet, gdy potrzebowałam pomocy musiałam sobie jakoś radzić z tym sama, bo kto uwierzy osobie, która całe życie pomaga, że pod osłona zajęć i wspierania innych osób kryje się zagubiona w świecie osobowość… Fasada i bariera, która pomaga przeżyć to ciężkie życie jakie mi Bóg zgotował…

Warto pomagać? 

Bardzo mocno zachęcam ludzi do pomocy cały czas, mimo, że ta fala największa dobiegła końca. Zbliżają się święta, ludzie nie bardzo mają pieniądze… Jednak dalej warto zbierać dary. Ja zajmuję się aktualnie trzema rodzinami tutaj na miejscu. Resztę przekierowuje do znajomego pana Sylwestra i do firmy, która pomaga w zakwaterowaniu, znalezieniu pracy czy miejsca w przedszkolu. 

Bardzo dziękujemy za rozmowę! 

Jak wiadomo zdania na temat pomocy uchodźcom są aktualnie bardzo różne. Warto pomagać? To zostawiamy każdemu do własnej oceny… 

Czytaj także: „Wspomnienia z dawnej pracy”. Rozstrzygnięcie fotograficznej zabawy