Człowiek średniowiecza to często człowiek zabobonu. Wierzył on nie tylko w nadprzyrodzone siły, które zewsząd miały go otaczać, ale również w istoty o prawdziwie demonicznym pochodzeniu- np. wampiry. Nie inaczej było w naszej okolicy, gdzie kilka lat temu grupa miejscowych archeologów natrafiła na tzw. groby antywampiryczne.

W dawnych czasach ludzie na różne sposoby próbowali tłumaczyć sobie rzeczy i zjawiska, których nie rozumieli. Dobrym przykładem mogą być tutaj kwestie związane z chorobami, ich pochodzeniem, a także skutkami, jakie mogły one wywoływać. Człowiek nie potrafiąc znaleźć racjonalnego wyjaśnienia nietypowej przypadłości, bądź zachowania sięgał po wytłumaczenia z pogranicza magii, zabobonu i świata pradawnych demonów.

Wampir, czyli syn diabła

Nietypowe i niewytłumaczalne zachowanie? Blada cera? Światłowstręt? Dla człowieka, który żył na przełomie XIII i XIV stulecia (z tego okresu pochodzą odnalezione groby) sprawa była oczywista- mamy do czynienia z wampirem. Jeśli dodatkowo pojawienie się takiej osoby zeszło się np. z klęską głodu i nieurodzaju, to nie ulegało wątpliwości, że „żywy trup” grasuje właśnie w naszej okolicy. A skoro tak, to „syna diabła” (lub córkę) należało wytropić i odpowiednio potraktować!

Korzenie wampiryzmu

Wiara w istoty nadprzyrodzone, które żywią się krwią sięga oczywiście w przeszłość znacznie głębiej niż opowieści o demonicznym księciu Draculi. Mity te mają swoje korzenie jeszcze w czasach starożytnych i ich echo od wieków pobrzmiewało również w wierzeniach i mitologii słowiańskiej. Dla dawnych Słowian „nieumarli” przybierali najczęściej postać strzyg lub upiora. Wiary w takie nadprzyrodzone istoty nie wypleniło również chrześcijaństwo, gdyż jeszcze przez setki lat po chrzcie księcia Mieszka wierzono w istnienie demonicznych pożeraczy krwi i ludzkich dusz.

Polowanie na krwiopijców

Człowiek, który za życia był podejrzewany o wampiryzm nie mógł liczyć na normalny pochówek. Dotyczyło to zwłaszcza osób cierpiących na nietypowe schorzenia lub fizyczne ułomności, które odróżniały ją od reszty społeczności. Po śmierci takiego „delikwenta” następowało odpowiednie „oczyszczenie”, którego efekty możemy oglądać m.in. w lubuskiej Górzycy.

Na skraju cmentarza…

Przed kilkoma laty grupa archeologów, która prowadziła badania na obszarze średniowiecznego cmentarzyska w Górzycy odkryła na jego skraju coś niezwykle tajemniczego i zagadkowego. Tym czymś okazały się być tzw. groby antywampiryczne. Głęboko pod ziemią uczeni odnaleźli w sumie szczątki trzech osób. Analiza kości wykazała, że ich ciała zostały po śmierci poddane wyjątkowo makabrycznym i charakterystycznym obrzędom.

Metoda na upiora

Jak zatem skutecznie rozprawić się z krwiopijcą? Mieszkańcy dawnej Górzycy uważali, że zacząć należy od obcięcia głowy lub przebicia ciała kołkiem. Badania szczątków wykazały ponadto liczne uszkodzenia kości m.in. w kolanach oraz rejonie kręgosłupa. Mówiąc dzisiejszym językiem zwłoki masakrowano, a następnie chowano twarzą do ziemi. Miejscowi wierzyli, że dzięki tego typu praktykom zmarły nie opuści grobu i nie będzie dalej szkodzić lokalnej społeczności.

A czym zmarli zawinili?

Jak łatwo się domyśleć osoby, które zostały pochowane w ten sposób nie parały się ani czarną magią, ani też nie zawarły paktu z diabłem czy innym czartem. Analiza szczątek odkrytych w Górzycy wykazała, iż zmarli cierpieli na całkiem przyziemne schorzenia, których jednak współcześni nie potrafili wytłumaczyć sobie w racjonalny sposób. Szczegółowe badania wykazały bowiem, że przynajmniej w dwóch przypadkach osoby uznane za wampiry były po prostu garbate. Wystarczyło to jednak, aby uznać je za odmieńców, którzy sprowadzali nieszczęścia na miejscową ludność. Oczywiście możemy się dziś uśmiechać pod nosem czytając o tego typu rewelacjach, ale musimy pamiętać, że wiara w strzygi, upiory i wampiry była przez bardzo długi czas niezwykle silna nie tylko w naszej okolicy, ale i na obszarze niemal całego kontynentu. Ostatni znany w Polsce tzw. grób antywampiryczny pochodzi z lat 30. XX wieku.