W środowy wieczór nasze miasto obiegła wyjątkowo smutna i przygnębiająca wieść. Po latach ciężkiej choroby zmarł długoletni proboszcz parafii pod wezwaniem Ducha Świętego, ksiądz kanonik Józef Zadworny. Warto jednak wiedzieć, że działalność i życie księdza Józefa to materiał na dość długą i na pewno bardzo ciekawą opowieść. Opowieść o człowieku odważnym, energicznym i niezwykle charyzmatycznym.

Nie ma co ukrywać, że gdyby nie osoba księdza Józefa to parafia pod wezwaniem Ducha Świętego nigdy by zapewne nie powstała. To samo można zresztą powiedzieć o imponującym gmachu kościoła przy ulicy Wojska Polskiego, którego budowę ksiądz proboszcz od samego początku koordynował. Dla naszych mieszkańców jednak najistotniejsze było to, że z księdzem Józefem zawsze „szło porozmawiać”. Bez większego znaczenia pozostawał fakt czy ktoś był praktykującym katolikiem, agnostykiem czy może zadeklarowanym ateistą. Ksiądz Józef potrafił znaleźć wspólny język z każdym.

Początki

Józef Zadworny przyszedł na świat w Gorzowie Wielkopolskim w roku 1954. Ćwierć wieku później, jako 25-cio letni młodzieniec odbiera święcenia kapłańskie. Pierwszą posługę, w roli jeszcze wikarego pełni w Ośnie Lubuskim, gdzie daje się poznać jako niezwykle zdolny organizator wznosząc w pobliskich Smogórach salkę katechetyczną. Kolejny życiowy „przystanek” w Jego duchowej karierze to Rzepin, w którym młody ksiądz walnie przyczynia się do rozbudowy miejscowego kościółka pod wezwaniem świętej Katarzyny. Już wówczas dostrzec można było niezwykłą charyzmę oraz energiczność, która charakteryzowała młodego i pełnego zapału kapłana. Pełnię swoich możliwości ksiądz Józef pokazuje jednak dopiero w przygranicznych Słubicach…

Parafia na pograniczu

W roku 1988 Józef Zadworny otrzymuje kolejne zadanie- powołać w przygranicznych Słubicach do życia nowy ośrodek duszpasterski. Pomimo olbrzymich problemów oraz ograniczeń udaje się zdolnemu księdzu stworzyć zalążki parafii. Pierwsze nabożeństwa odbywają się co prawda w budynku dawnej stodoły, która została przerobiona na kaplicę, ale już w roku 1991 rusza budowa nowego kościoła, który staje się dziełem życia księdza Józefa. Widok proboszcza, który sam własnoręcznie przewozi taczką cement nikogo nie dziwi. Energiczny kapłan bierze w końcu udział w budowie „od A do Z” angażując się w nowe przedsięwzięcie w stopniu bezgranicznym. Pięć lat później nowa świątynia jest już ukończona. Następna zaś dekada upływa pod znakiem ulepszeń i doposażania gmachu kościoła, któremu ksiądz proboszcz poświęcił bez mała połowę swojego życia.

Budowa Kościoła (fot. Jan Markiewicz)
Budowa kościoła pod wezwaniem Ducha Świętego (fot. Jan Markiewicz)

„Nieśmiertelny”, czyli wspomnienia mieszkańców

W środowy wieczór, po długiej chorobie śmierć zabiera zasłużonego kanonika. Okazało się jednak, że ksiądz proboszcz jest tak naprawdę nieśmiertelny. Ciągle żyje i żyć będzie w pamięci nie tylko słubiczan, ale i również innych mieszkańców naszej gminy oraz powiatu. „Był wyjątkowy, przy budowie kościoła harował, jak zwykły robotnik”, „dostałam od księdza bezcenną pomoc gdy moje dzieci przebywały w szpitalu”, „prawdziwy ksiądz, dla ludzi”- wspominają proboszcza czytelnicy „Słubickiego Bloga Historycznego”. Pogrzeb księdza Józefa odbył się w ten piątek, zaś Jego ciało spoczęło na cmentarzu parafialnym w rodzinnych Krzeszycach.