276119295 650131362929543 9082356412828465909 n
Dzieci mogą trafić do domu dziecka Potrzebna jest Wasza pomoc. Fot. Archiwum rodzinne.

Dzieci zamordowanej przez męża we Frankfurcie Uli mogą trafić do domu dziecka. Żeby rodzeństwo mogło zostać razem, ich najbliższa rodzina musi zapewnić im dom, który będzie spełniał warunki dla zamieszkania pięciorga dzieci i opiekuna. Nie mogą wrócić do swojego mieszkania, ponieważ właśnie tutaj na ich oczach rozegrał się dramat. – Tata zabił mamę nożem – powiedział w rozmowie z rodziną najmłodszy syn sześcioletni Itan. Żeby dzieci nie zostały rozdzielone i nie trafiły do domu dziecka PILNIE POTRZEBNA JEST POMOC LUDZI! 

O morderstwie we Frankfurcie pisaliśmy 4 kwietnia w artykule „Zabił żonę na oczach czwórki dzieci! Piotr K. kilkukrotnie wbił nóż w szyję i klatkę piersiową 33-latki”. 

Wiadomość zabójstwie wstrząsnęła całym regionem. Małżeństwo pochodziło z Polski. Rodzina zamordowanej Uli mieszka w Rzepinie. Oboje mieli mnóstwo znajomych w Słubicach, Rzepinie i całym powiecie. Większość z nich nie wierzyła w to, co się stało. 

– To szok, nie wierzę, ona nigdy na niego złego słowa nie powiedziała. W życiu bym się nie spodziewała, że tam się dzieje coś złego – mówi słubiczanka. – Kochała go bardzo…

– Znam Piotra od lat. Jak dla mnie, to dziwny człowiek. Wyczuwałam w nim coś złego, nie potrafię tego określić – mówi z kolei mieszkanka jednej z wiosek powiatu. 

„Tata zabił nożem mamę”

Najbliższa rodzina jest w rozpaczy po śmierci Uli, ale mimo braku sił musi szybko zająć się zabezpieczeniem pięciorga dzieci i stworzeniem im domu, w którym poczują się bezpiecznie. Żeby zmiany dla dzieci nie były aż tak drastyczne, najlepiej byłoby, żeby mieszkały jak dotychczas we Frankfurcie, gdzie chodzą do szkół, na dodatkowe zajęcia, mają znajomych i przyjaciół. Obecnie dziewczyny mieszkają u cioci Katarzyny, a chłopcy u siostry zamordowanej. Mają ze sobą kontakt, widzą się codziennie. 

– Dzieci przeżyły taką traumę, która pozostanie z nimi do końca życia. Nie wiem, jak ich psychika to zniesie. Najstarsza 17-letnia Roksanka przez dwa dni słowa nie wypowiedziała, 13-letnia Anastazja, 11-letni Igor, 10-letni Oliwier nie mówią nic na temat śmierci mamy. My nie pytamy, bo nie chcemy im przypominać tych koszmarnych wydarzeń, których byli świadkami – mówi Katarzyna Mieleszko z Rzepina, ciocia zamordowanej kobiety. –  Jedynie najmłodszy, 6-letni Itan powiedział zdanie w tym temacie. Kiedy usłyszał, że Igor był przesłuchiwany przez policję, mąż próbował załagodzić sytuację i powiedział żartobliwie, że pewnie „Igor coś narozrabiał”. Wtedy Itan odpowiedział: „Nie wujku, Igor musiał powiedzieć jak tata zabił nożem mamę” – dodaje pani Katarzyna. 

Ciężko jej z nami rozmawiać, jej twarz zalewa się łzami, głos załamuje, ręce drżą… Była bardzo blisko ze swoją siostrzenicą.

„Zarażała radością i energią” 

– Była taka śliczna, taka iskierka, bardzo wesoła, energiczna. W jej towarzystwie każdy czerpał pozytywną energię i radość. Dosłownie nią zarażała. Była niesamowita i piękna. I to chyba właśnie zazdrość była przyczyną tej tragedii – mówi. – Piotr był wybuchowy, ale nie zauważyłam, by do tego stopnia, żeby można było się spodziewać, że jest zdolny do takiego czynu. – Czasami coś tam krzyknął na chłopców, że brzydko piszą czy czegoś nie zrobią, ale nigdy nie widziałam, żeby stosował przemoc fizyczną – dodaje kobieta.

274298591 636599994282680 4665122804035116166 n

Ula Klingbeil pochodzi z Rzepina. Pomimo, że mieszkała we Frankfurcie, pracowała jako kierowca autobusu w słubickim Trashandzie. Była bardzo lubiana.

We Frankfurcie z mężem i dziećmi mieszkała kilka lat. Wcześniej żyła w Polsce, gdzie sytuacja materialna nie była za ciekawa. Brakowało na wszystko. Były momenty, że nie miała za co zrobić zakupów. Postanowiła więc walczyć o dobro dla rodziny. Podjęła pracę, przeprowadziła się do Frankfurtu i życie zaczęło się układać. Stworzyła przytulny i pełen miłości dom, inwestowała w dzieci, ich naukę i zainteresowania. 

– Dążyła do tego, żeby już nigdy niczego im nie brakowało, kochała dzieci ponad wszystko i chciała dla nich jak najlepiej. Chciała, by nigdy już nie poczuły biedy – mówi  pani Katarzyna.  – Pewnego dnia, kiedy ich odwiedziłam, mała jeszcze wtedy Anastazja zaciągnęła mnie do kuchni, otworzyła lodówkę i powiedziała: „Zobacz ciociu, lodówka już nie jest pusta” – wspomina.  

Dzieci uczą się we frankfurckich szkołach. Najstarsza córka Roksana uczęszcza do szkoły pielęgniarskiej, młodsza gimnazjalistka Anastazja zdobywa medale w zapasach. Chłopcy chodzą do szkoły podstawowej, najmłodszy do przedszkola. 

Mogą trafić do domu dziecka

Całe życie tej piątki toczy się we Frankfurcie, dlatego też najbliższej rodzinie zależy na tym, by właśnie tutaj dzieci mogły dalej chodzić do szkół i obracać się w tym samym środowisku. 

– Opiekę przejęłaby mama Uli, babcia dzieci. Ona mieszka 500 km stąd, musi wszystkie sprawy na miejscu pozałatwiać i się przeprowadzić. Do tej pory ja z mężem moglibyśmy zamieszkać z dziećmi we Frankfurcie, żeby dzieci nie zostały rozdzielone i nie trafiły do domu dziecka. Obecnie nie spełniamy warunków, w których dzieci by mogły zamieszkać. Ja mam tylko dwa pokoje, natomiast siostra Uli ma trójkę dzieci – mówi pani Katarzyna. – Żeby w Niemczech spełnić wszystkie warunki, by dzieci były razem trzeba wynająć czteropokojowe mieszkanie – dodaje. 

Rodzina ma czas tylko do wtorku, by określić się co dalej. Póki co wszystkie dobra materialne łącznie z mieszkaniem są zabezpieczone. Na tę chwilę dzieci nie dostają nawet świadczeń socjalnych. Najbliższa rodzina, choć jest ciężko robi, co może by sprostać nowym zadaniom. Sytuacja jest naprawdę patowa. 

Pomaga Fundacja Grupy Pomagamy

Pomocy podjęła się niezawodna słubicka Fundacja Grupy Pomagamy

– Pęka mi serce! Tego, co spotkało te dzieci nie da się nawet opisać.  To przeogromna tragedia i nie wyobrażam sobie, żeby rodzina została z tym sama. Zrobimy wszystko,  by dzieci mogły być razem i się wspierać. Rozdzielenie ich to kolejny wielki cios – mówi Ewa Zalewska z fundacji. Wolontariuszka  założyła zbiórkę na portalu zrzutka.pl wyznaczając cel 30 tys. zł.

– To minimalna kwota, by zapewnić dzieciom byt na pierwsze trzy miesiące. Potem sytuacja się może jakoś ustabilizuje. Bardzo bym chciała, żeby miały zapewnioną przyszłość, ale raczej się to nie uda, jeśli więc udałoby się zebrać, chociaż te 30 tys. bylibyśmy przeszczęśliwi – dodaje z nadzieją E. Zalewska. 

Żeby pomóc rodzinie można wpłacić pieniądze na konto zrzutki(kliknij TUTAJ)

ZBIÓRKA PROWADZONA JEST Z INICJATYWY FUNDACJI GRUPY POMAGAMY

Czytaj: Zabił żonę na oczach czwórki dzieci! Piotr K. kilkukrotnie wbił nóż w szyję i klatkę piersiową 33-latki