Dzień dobry ?

Dziś poruszę temat budzący niemałe emocje… W ostatnich latach kiedy jak grzyby po deszczu pojawiały się w księgarniach poradniki „o niej”, mam wrażenie, że napisano i powiedziano w jej temacie niemal wszystko albo prawie wszystko. Ja nie będę porywać się z motyką na słońce czy księżyc i przekonywać jak ważna w życiu jest SAMOAKCEPTACJA. Po prostu z bliska przyjrzę się jak samoakceptacja miewa się na moim rodzimym „podwórku” biorąc pod lupę mój własny przykład oraz bliskich mi kobiet i znajomych mężczyzn.

Są to osoby takie jak Ty czy ja. Prawdziwe, być może niektórzy są nawet Twoimi znajomymi. Nie opisują tego jak powinno być, ale jak rzeczywiście jest. Są to ludzie, którzy napisali szczerą prawdę o sobie.

Poprosiłam kilkanaście osób, w różnym wieku, wyznających różne wartości, prezentujących zupełnie różne typy urody i charakteru o to żeby podzieliły się swoimi przemyśleniami…
Banalne zadanie! Ale ileż emocji…

Wiele osób napisało mi „ale ja nie wiem czy siebie akceptuję nawet, nie wiem czy siebie lubię” albo „o matko… no właśnie muszę się nad tym mocno zastanowić!

I z mojej prośby o dwa, trzy zdania zrobiły się ogromne opisy szczerych uczuć i emocji moich bohaterów! Tak bohaterów! Ale żeby nie było zacznę od siebie. Czy ja siebie akceptuję? Są dni, że tak i są dni, że wcale.

I z pewnością nie akceptuję w sobie wszystkiego jak leci. ?

Akceptuję już moją okrągłą twarz, mój tzw „księżyc w pełni”, który latami był moim ogromnym kompleksem, akceptuję już kręcone włosy, które na siłę prostowałam niekiedy „dzień w dzień”, nie czuję już żalu do moich rozstępów po trzech ciążach. Akceptuję to, że łatwo denerwuje się i że ciężko mi pewne rzeczy zapomnieć i wybaczyć pomimo lat…
Akceptuję to, że zawsze robię wszystko na ostatnią chwilę i że czasem zapominam ile w życiu dobra mnie spotkało. Co nadal jednak stanowi „przysłowiową” kulę u nogi w głowie Gabrysi?

Upływający czas, świadomość, że nie mam już tych dwudziestu lat…, poczucie, że organizm niekoniecznie wybacza nieprzespane noce i zmęczenie.
Wiele razy słyszałam, że „po trzydziestce” jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zacznę akceptować, a może nawet pokocham siebie oraz to co wcześniej stanowiło problem czy wyzwanie. Nie do końca. Niektóre kompleksy zostały i mają się całkiem dobrze. Tylko człowiek jakby się z nimi troszkę zaprzyjaźnił, a momentami nie miał do nich głowy i czasu.

Samoakceptacja Blog Słubice

Przeczytaj proszę wyznania osób, które podjęły temat zmierzenia się ze swoją własną akceptacją. A może znajdziesz w nich trochę własnych przemyśleń?

Monika 40 lat z Ośna Lubuskiego
Myślę, że do samoakceptacji wyglądu (bo innych problemów nie miałam – zawsze uważałam się za poukładaną i inteligentną osobę) trzeba dojrzeć. Jako nastolatka, a potem dwudziestolatka uważałam, że jestem nieatrakcyjna. Nie podobałam się sobie, wygląd, waga, wszystko było nie takie. Miałam niską samoocenę. Pomimo 50 kg i ciała modelki (dziś z trójką dzieci wiem, że naprawdę wyglądałam cudnie) ciągle się katowałam dietą i różnymi specyfikami żeby być piękną dziewczyną. Nic to nie dawało. Trafiałam na facetów, którzy tylko dolewali oliwy do ognia. Podcinali mi skrzydła. Po pierwszej ciąży odkryłam, że moje ciało nie musi być ciałem modelki. Ma wiele innych funkcji. Jest ciałem matki. Ma chronić maleństwo, dawać mleko, być pocieszeniem, opoką. Nagle wygląd przestał mieć aż takie znaczenie. I co ciekawe przestały mi przeszkadzać kilogramy, mam gdzieś rozstępy po kolejnej ciąży. I tu kolejna ciekawostka. To zaakceptowane, nieperfekcyjne ciało bardzo mi się podoba i nie tylko mi. W oczach męża ciągle czuję się atrakcyjnie. Zawsze podkreśla że jestem piękna. Tylko tyle lub aż tyle. Dziś wiem, że samoakceptacja nie ma nic wspólnego z wyglądem tylko z tym co siedzi w naszej głowie.

Agnieszka 38 lat ze Słubic

Samoakceptacja to miłość do siebie samej, akceptacja swojego ciała i charakteru. Zawsze znajdę w sobie coś, co powinnam w moim mniemaniu zmienić bądź ulepszyć. Po dwóch porodach przydałaby się kosmetyka brzucha i lifting piersi ?. Często też się zastanawiam czy jestem wystarczająco dobrą mamą, partnerką czy przyjaciółką. Czy akceptuję siebie? Tak. Czy akceptuję siebie w 100%? Nie, ale to już się raczej nie zmieni, bo popadłabym jeszcze w samozachwyt. Z biegiem czasu stwierdzam , że jednak więcej rzeczy w sobie lubię niż na odwrót i to jest na plus.

Matka Blog Słubice. Fot. Pixabay.

Marzena 34 lata ze Śląska
Wiesz, oprócz braku poczucia własnej wartości, kobiety z każdej strony atakowane są idealnymi obrazkami kobiety pięknej, zgrabnej, zadbanej, mądrej, zaradnej, idealnie prowadzącej dom, smacznie gotującej, bezbłędnie wychowującej dzieci, a wieczorem zmieniającej się w boginię seksu… Do tego te obrzydliwe czasy, gdy kobieta kobiecie wilkiem, a czasem nawet katem… I gdzieś w podświadomości ta ciągła obawa, żeby jakaś inna kobieta w oczach męża nie okazała się lepsza w którymś z powyższych cech…

Ela, po czterdziestce Ośnianka ?
Samoakceptacja według mnie to jest po prostu polubienie samej siebie, swojego wyglądu , charakteru, głosu, zachowania, nawyków ( ja kręcę włosy palcem od lat ?) i już wydawało by się ze akceptuje siebie w 100% gdy nagle ktoś mnie skrytykuje np. za to że mam piskliwy głos lub ze nie powinnam śpiewać bo nie potrafię i wtedy zaczynam mieć problem z samoakceptacją. Wsłuchuję się w swój głos. Przestaje śpiewać lub robię to po kryjomu. Mój punkt widzenia jest taki ze osobiście nie mam problemu z samoakceptacja ale na to maja wpływ osoby trzecie.

Marta 37 lat okolice Ośna ?
Gabrysia ja siebie tak akceptuje w stu % ze nawet nie zastanawiałam się ?????? Bo dobrze mi ze sobą pod każdą postacią – gruba czy chuda, tak ma być i koniec jak dbam tak mam ??????????

Darek 48 lat Słubice
Mój wygląd jest dla mnie ważny, ale ważniejsze jest to czy jestem atrakcyjny dla mojej żony. To dla niej na przykład zapuściłem brodę… bo jej się w takim wydaniu po prostu podobam. Lubię siebie choć brakuje mi cierpliwości i czasem powinienem bardziej trzymać język za zębami. Ale przecież nie mogę być ideałem ?

Tomek 30 lat Rzepin
Ja tam się sobie podobam, nie mam większych kompleksów i uważam, że Wy kobiety często wyolbrzymianie swoje kompleksy. Patrzę i widzę piękną dziewczynę, a ona hutrem wymienia co w niej jest nie tak! I po co? Miałem kiedyś dziewczynę, która z powodu dwóch nadprogramowych kilogramów spać po nocach nie mogła. To bez sensu. Trzeba dbać o siebie, ale nie popadać w skrajności.

Ania opisuje iż brak własnej akceptacji zaczął się w momencie gdy urodziła dziecko i zaczęto wytykać jej niedoskonałości. Zwątpiła w siebie jako mama, przestała akceptować i wierzyć, że jest dobrą mamą i wciąż atrakcyjną kobietą.

Grażyna 52 lata okolice Ośna

Samoakceptacja to wg mojej interpretacji „ukochanie” własnej osoby. To mój wygląd (niekoniecznie doskonały, czasami paskudny charakter, który pozwala mi być tym, kim jestem; niekoniecznie doskonałą). Samoakceptacja to możliwość spojrzenia na siebie w sposób realny, możliwość spoglądania codziennie w lustro i mówienie sobie, że jest ok, ale powinnam znaleźć jeszcze odrobinę czasu dla siebie. Samoakceptacja to czasami po prostu chyba mały egoizm, na który czasami musimy sobie pozwolić, żeby nie zwariować przyglądając się chodzącym ideałom.

A samoakceptacja charakteru? Hmm, cóż czasami trudno jest żyć w zgodzie ze sobą, ale skoro takim temperamentem (cholerycznym) i cechami charakteru obdarzyła mnie natura, to błędem byłoby ich nie wykorzystać. Świat jest okrutny i trzeba się rozpychać czasami łokciami, dlatego ja do swojego życia zaprzęgłam to, co uważam w sobie za najlepsze i najmocniejsze (nasze mocne strony), bo to ich wykorzystanie czasami krzyczy do nas „jesteś tego warta, potrafisz” i pomaga (nie tylko mi) brać z życia pełnymi garściami nie zapominając pochylać się nad problemami innych.

Gabrysia Blog Słubice

A to tylko garstka opisów, którymi mogę dzisiaj podzielić się z Wami. Przy następnym spotkaniu będę ten temat kontynuować ponieważ dzisiaj z pewnością nie jestem w stanie go wyczerpać, a będzie dodatkowo niespodzianka. Będzie gość! ?

Kobieta, która, która od lat jest dosłowną „Wojowniczką” samoakceptacji. Przedstawię Wam Anetę i mam nadzieję, że spotkanie z Anetą będzie dla Was ogromnie przyjemnym zaskoczeniem. ❤️

Dobrego dnia, pełnego akceptacji zwłaszcza tej własnej ❤️❤️❤️