Dzisiaj jest Światowy Dzień Karmienia Piersią. Nie ma dla mnie znaczenia, jakim sposobem kobieta karmi swoje dziecko (bo co mi tak naprawdę do tego?), ale jest to dobra okazja, żeby przyjrzeć się temu cyckowemu karmieniu troszkę bliżej i z humorem ?

Zastanawia mnie dlaczego wokół naturalnego karmienia narosło tyle kontrowersji? Coś co z założenia jest naturalne nie powinno przecież ani gorszyć ani bulwersować, a jednak karmieniu piersią, bardzo się to ostatnimi czasy udało.

Może dlatego, że niektóre mamy dość opacznie i niefortunnie zrozumiały pojęcie „bądź dumna”, że karmisz i z tytułu owej dumy ostentacyjnie obnażają swe piesi w miejscach publicznych tłumacząc, że przecież to tylko pierś, albo jej nagi kawałek, a dziecko przecież nie rozumie, że akurat „biega”z mamą po galerii handlowej i że ma w tym wózku przemilczeć dwie godziny. No i zaś trzeba tego nagiego cyca wyłonić na światło dzienne bądź jarzeniowe i dziecko swe ostatecznie nakarmić.

virtualnetia.com - projektowanie i tworzenie stron WWW

Dziecko to nie zegarek, wiadomo, głód może obudzić je w każdej, niespodziewanej chwili i płacz głodnego dziecięcia może zaskoczyć matkę niczym zima w grudniu polskich kierowców, ale epatowaniu nagą piersią tłumacząc, że to w sumie pokarm nie cycek i że to taka sama część ciała jak język czy kolano ja temu myśleniu  osobiście mówię: „NIE”!

Mam trzy córki. Pierwszą karmiłam piersią aż dwa dni (pozwoliłam sobie pewne rzeczy wmówić i przeszłam momentalnie na mleko modyfikowane), drugą karmiłam dwa lata, a trzecią wciąż karmię. Najmłodsza ma 1,5 roku, a końca karmienia nie widać, choć mój mąż (nie wnikam czy żartobliwie czy złośliwie) ? mówi, że koniec widać gdzieś przy 18-tych urodzinach Agatki. Oj nie, nie, „odstawimy się” szybciej, trochę szybciej ?

Karmienie Piersia Z Przymruzeniem OkaI co w związku z tym moim karmieniem? Ano to ileż to ja się na ten temat nasłuchałam! A że za długo, a że za często, a że już cycki do formy nie wrócą (a bo skąd wiesz jaką formę wcześniej prezentowały)? ? ?,  że to już woda nie mleko (no to wody mam dziecku żałować?). Bo ileż można, bo kolki są przez to, że pożarłam w mgnieniu oka kawałek pizzy, bo dziecko niespokojne, iż kawę wypiłam (jakbym co najmniej wypiła dziesięć espresso) i najlepsze! A bo Ty to chyba karmisz tak, bo Ci parę złotych na mieszankę szkoda…! ? Serio!

Czasem naprawdę i ręce i cycki opadały siłą grawitacji.

Najgorsze jednak, że mnóstwo stereotypów powielają sami lekarze!

Ja osobiście na me własne uszy usłyszałam w gabinecie lekarskim, że moje karmienie po roku to bardziej przyjemność dla mnie samej niż faktyczne żywienie dziecka.

Tylko panie doktorze przyjemność to ja czerpię z zupełnie innych rzeczy. Karmienie dziecka to karmienie dziecka. Przyjemność, to dla mnie jest wtedy jak ja sobie samotnie po sklepach pobiegam i czuję się wówczas niczym Shopping Quinn albo jak wypiję kawę z koleżanką i uda mi się wypić ten boski napój w ciepłej temperaturze, a karmienie to po prostu… karmienie bez żadnych tam średnio fajnych i mało śmiesznych podtekstów.

Mam wiele koleżanek, które wybrały karmienie naturalne. Jedne dały radę karmić tydzień, drugie miesiąc, inne karmiły trzy lata i wszystkie są absolutnie najlepszymi matkami na świecie. Tak jak te, które z jakiś powodów i względów zdecydowały nie karmić dziecka swym biustem w ogóle.

Jestem gorącą zwolenniczką karmienia piersią, zawsze zachęcam do tej formy karmienia, ale laktoterrorystką absolutnie nie jestem.

Może właśnie przez postawy typu: „karmisz sztucznym mlekiem to jesteś beee i fuuu” karmienie piersią ma w ostatnim czasie zupełnie niesłusznie i niepotrzebnie zły pijar.

A matka matce potrafi być wilkiem. Oj potrafi. I potrafi wytknąć paluchem, że ciuś, ciuś nie chciało się cyckiem karmić! (może chciało, może nie chciało, a może po prostu nie mogło się i kropka).

Ja choć swymi piersiami wykarmiłam dwoje dzieci nigdy nie miałam poczucia, że jestem przez to lepszą matką. Mam w głowie (i to nie jest „laktoterroryzm” tylko fakty i lata badań nie tylko amerykańskich naukowców), że dałam moim córkom najlepszy pokarm na świecie, ale nie ma we mnie poczucia iż dokonałam jakiegoś wyjątkowego wyczynu. Wyczynem była bardziej walka o laktację oraz „bój” o ujrzenie tych pierwszych kropli mleka niż późniejsza długość samego karmienia.

Karmienie piersią nie jest wbrew pozorom łatwe i oczywiste. To nie jest tak, jak się zwłaszcza panom wydaje, ale niektórym paniom także, że wkładasz dziecku pierś do buzi i ono sobie pięknie i ślicznie ssie i matka z tym małym ssakiem żyją sobie długo i szczęśliwie…
No nie jest to tak do końca. Czasem to jest naprawdę walka toczona o każdą kroplę mleka albo o odpowiednią pozycję. To jest często wspomniana walka ze stereotypami, z bólem i samą sobą.

Przenigdy nie zapomnę miny własnej matki, która prawie omdlała i na zawał zeszła (dzięki Bogu rzecz miała miejsce w szpitalu więc dwa piętra niżej udzielono by rodzicielce fachowej pomocy) gdy dwa dni po mym porodzie zobaczyła jak karmię jej nowonarodzoną wnuczkę i jednocześnie jem… gruszkę! I jeszcze o zgrozo wodą popiłam.

Wzrok Bazyliszka to czasem nic w porównaniu ze wzrokiem tych wszystkich mam, babć, teściowych, a nawet niektórych jeszcze położnych widzących kobietę karmiącą piersią i wcinającą jednocześnie fasolkę po bretońsku ?

W sieci krąży wiele obrazków, memów i opisów związanych z tematem karmienia piersią. Jeden z najpiękniejszych tekstów dla mnie to ten, który mówi: „Nie ważne jak karmisz, ważne żeby z miłością”.

I chyba o to w tym wszystkim chodzi. Możesz karmić piersią, możesz butelką, może musisz sondą… Ważne, żeby robić to z miłością, bo można podać butelkę pełną mleka i szczęścia, a można podać pełną mleka pierś i złorzeczyć na to ogromnie, bez wewnętrznej zgody na to, pod naciskiem innych osób.

Zawsze będę wspominać czas mojego karmienia piersią jako czas niepowtarzalny i wyjątkowy, ale każda mama jest wyjątkowa bez względu na to jaki sposób karmienia swojego  dziecka wybrała.

Miłego ❤️

.