Wciąż trwa zbiórka na leczenie mieszkańca Starościna (gm. Rzepin) Marka Misty. Pan Marek jest dziadkiem zmarłego w ubiegłym roku Adrianka Misty, który przegrał walkę z bardzo rzadką chorobą. W lutym 2020 r., kiedy odszedł Adrianek, rodzina dowiedziała się o śmiertelnej chorobie jego dziadka. Znów została zmuszona prosić ludzi o wsparcie.
W 2012 roku pan Marek dostał ataku padaczki. Okazało się, że przyczyną jest guz przerzutowy w mózgu. Pan Marek przeszedł operacje. Wycinek wysłano do badania histopatologicznego. Okazało się, że guz pierwotny jest w prawym płucu, a nowa diagnoza brzmi: rak płuc drobnokomórkowy. Lekarze dawali mu trzy miesiące życia. Pisaliśmy o tym w listopadzie w artykule: W lutym walkę z chorobą przegrał Adrianek Mista, teraz o życie walczy jego dziadek. Potrzebna jest pomoc.
Uznany za wyleczonego
Przypomnijmy krótko historię choroby. W 2012 roku pan Marek dostał ataku drgawkowego. Poszedł do lekarza neurologa, który położył go na oddział i wykonał tomograf głowy, na którym wyszedł guz prawej półkuli. Dla lepszego obrazu lekarze wykonali rezonans. Stwierdzili guz przerzutowy, który powoduje padaczkę, a to znaczyło, że pan Marek ma raka, który daje przerzuty. Guz usunięto. Po operacji dano materiał do badań, gdzie ustalono, że guz mózgu przerzutowy pochodzi od raka płuc. Wykonano badania i diagnoza się potwierdziła: rak płuc drobnokomórkowy w 4 stadium.
– Po diagnozie powiedziano nam, że trzeba usunąć płat płuca, a następnie wykonać radioterapię głowy i podać chemioterapię. Tacie wycięto płat środkowy prawy i wykonano naświetlania głowy oraz przeszedł 4 cykle najmocniejszej chemii. Wtedy powiedziano nam, że zostało mu maksymalnie 6 miesięcy, ponieważ rak dał przerzut do głowy i jest w krwiobiegu, więc możemy się spodziewać kolejnych przerzutów. Tata był w ciężkim stanie, ale wrócił do domu, gdzie każdego dnia odzyskiwał siły , minęło pół roku i było tylko lepiej. Co 3 miesiące jeździł na kontrole, a lekarze dziwili się, że wszystko jest dobrze i tak minęło 5 lat, gdzie uznano go za wyleczonego – mówi Maja Mista, córka pana Marka.
Wróciło po latach
Kazano robić kontrolę co pół roku. Wszystko było dobrze aż do lutego 2020 roku, gdzie podczas tomografii pokazał się spory naciek. Tym razem na płucu lewym.
– Po wykonaniu badań postawiono diagnozę rak płuca lewego niedrobnokomórkowy i powiedziano, że to trzeba mieć nieszczęście żeby dwa razy zachorować na raka płuc – mówi pani Maja.
Tym razem stwierdzono, że operacja jest zbyt ryzykowna ponieważ pan Marek już nie ma jednego płata płuca prawego, a ponieważ naciek jest mocno rozlany, trzeba byłoby usunąć całe płuco.
– Taty wydolność na to nie pozwalała. W listopadzie gdy skreślono tatę z leczenia i dano skierowanie do hospicjum powiedziano nam wprost: zostało kilka .. tygodni – dodaje córka. – Ja czuję, że nad tatą jest jakaś siła i też nazywam to cudem, bo my już kolejny raz szykowaliśmy się na śmierć , ale coś mi dawało spokoju i postanowiłam przetłumaczyć badania i wysłać. Okazało się, że można to leczyć i nawet trzeba – mówi pani Maja.
Stan pana Marka w listopadzie był krytyczny. Codziennie musiał przyjmować morfinę, bo ból był okropny. Ale- jak mówi rodzina – stał się cud. Nagle po badaniu i powrocie do leczenia, gdy okazało się, że nie ma przerzutu na wątrobie, zaczął wracać do sił.
Potrzebna jest pomoc
Obecnie u pana Marka stosowana jest chemioimmunoterapia. Jest w trakcie oczekiwania na wyniki płatnych badań molekularno genetycznych, również do terapii celowanej. Jeśli w badaniach pojawi się jakakolwiek mutacja genu zaatakowanych komórek, być może będzie można również podawać lek, który działa bezpośrednio na chore komórki.
Oprócz chemii i immunoterapii jest dodatkowa szansa na to, żeby choroba się cofnęła, a guz się zmniejszał. Jeśli uda się znaleźć mutacje genową, być może będzie dodatkowa szansa, by pokonać guza lekiem celowanym molekularnie.
– Badanie pet, które musi wykonywać co 3 miesiące ( miał już 3 – red.) to koszt 5 tysięcy złotych. Robimy to badanie w Polsce i tłumaczymy na język niemiecki ponieważ gdybyśmy specjalistyczne badania robili w Niemczech, nigdy byśmy nie uzbierali środków, bo PET w Niemczech to koszt jednorazowego badania wynosi od 3 do 5 tys. euro – tłumaczy pani Maja.
Nadzieją na to, żeby pan Marek mógł żyć jest przynajmniej 2 letnie podawanie immunoterapii. Do kosztów leczenia dochodzą koszty przejazdów i noclegów zarówno w Polsce jak i w Niemczech, a także koszty miesięczne koncentratora tlenu, który pan Marek ma wypożyczony. Koszty leków to kolejne miesięcznie 3 tys. zł.
Rodzinę na to wszystko nie stać, dlatego zwraca się o pomoc.
Kto chciałby pomóc panu Markowi i rodzinie może wpłacić pieniądze na konto fundacji: siepomaga.pl
– Dziękuje wszystkim dobrym ludziom , którzy cały czas są ze mną i nas wspierają. Dziękujemy z całego serca za wszystkie wpłaty i dobre słowo w wiadomościach prywatnych , dziękuje szczególnie Alicji Solarz administratorce grupy Adusia, która całym sercem walczy o mojego tatę, ale tez całej wspaniałej Adulkowej Armii – dziękuje pani Maja.