Pandemia koronawirusa zmniejszyła w tamtym roku znacząco zanieczyszczenie powietrza. Spowodowało to również przesunięcie daty tak zwanego „dnia przeciążenia ziemi” lub jeszcze bardziej trafnie nazywanym „dniem długu ekologicznego”.

Według obliczeń naukowców, zawsze na koniec lipca wszystkie zasoby odnawialne ziemi zostają wykorzystane w danym roku. Dlatego do końca grudnia ludzkość będzie więc żyła „na kredyt” ponad stan. Ten cykl powtarzał się co roku, do momentu przesunięcia tego punktu ze względu na wybuch pandemii koronawirusa. W porównaniu z ubiegłym rokiem, dzień przeciążenia naszej planety jest jednak o trzy tygodnie później na całym świecie. Takiej poprawy nie widziano od lat.

Ten pozytywny trend ekologiczny, z prawie dziesięcioprocentowym zmniejszeniem zużycia zasobów, jest jednak bezpośrednim skutkiem gospodarczego lockdownu w większości krajów świata. Najważniejszymi czynnikami były tu, spadek pozyskania drewna i emisji CO2. Jednak według obliczeń naukowców, ludzkość zużywa obecnie o 60 procent więcej zasobów, niż może zregenerować natura. Drobny pył jest przyczyną dziesiątek tysięcy zgonów każdej zimy – analiza pokazuje, które miejsca są obecnie szczególnie zanieczyszczone. Szczególnie wyróżnia się jeden kraj w Europie, niestety jest nim Polska.

Najwyższy wskaźnik poziomu smogu

Nasz kraj wyróżnia się najwyższymi wskaźnikami poziomu smogu w Europie. W żadnym innym kraju w Europie tak wiele punktów pomiarowych nie świeci się na ciemnoczerwono tak często jak w Polsce. W tłumaczeniu oznacza to, że jakość powietrza mierzona co godzinę była według oficjalnych pomiarów „zła”, „bardzo zła” lub „wyjątkowo zła”. W całej UE jest gorzej niż u nas tylko w kilku regionach, przy czym w Polsce mieszka znacznie więcej osób niż w jakimkolwiek innym kraju Europy Środkowo-Wschodniej.

Sposób i miejsce pomiaru jakości powietrza różnią się między sobą, czasami znacznie. W niektórych regionach do tej pory zgłoszono niewiele danych. Późniejsze ważenie może jeszcze zmienić obraz sytuacji – nie bez powodu Europejska Agencja Środowiska EEA zwykle publikuje swoje zatwierdzone sprawozdanie roczne dopiero półtora roku później. Jednak już obecne wartości pomiarowe pokazują bardziej niż wyraźnie, że powietrze w wielu regionach jest obecnie szczególnie niebezpieczne dla zdrowia. Pył zawieszony stanowi szczególne zagrożenie w zimie. Mroźna pogoda oznacza nie tylko większe zapotrzebowanie na ogrzewanie, ale również to, że toksyczna mgła utrzymuje się na ziemi dłużej niż w innych porach roku.

Niebezpieczna mieszanka.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) od dawna zaleca średnią roczną wartość graniczną wynoszącą dziesięć mikrogramów na metr sześcienny powietrza dla pyłu zawieszonego PM2.5 – wiele regionów w Europie jest dalekich od tej wartości. W wielu miastach nie przestrzega się nawet znacznie łagodniejszej unijnej wartości granicznej wynoszącej 25 mikrogramów. Fakt, że szczególnie wysokie wartości często pochodzą z Polski, nie jest przypadkiem: miliony gospodarstw domowych nadal ogrzewają się tu drewnem i tanim węglem. W wielu domach do tej mieszanki dodaje się czasem odpady domowe i odpady z tworzyw sztucznych.

Tak więc toksyczny dym często trafia do powietrza w sposób mniej lub bardziej niefiltrowany. Jakość powietrza jest również często niska w innych regionach, takich jak przemysłowa północ Włoch. Jednak w mało którym regionie to sami mieszkańcy mają tak negatywny wpływ na swoje otoczenie za pomocą starych pieców i trzonów kuchennych, jak w południowej Polsce. Tak zwane cząsteczki PM2.5 stanowią zagrożenie dla zdrowia przede wszystkim dlatego, że są tak małe. Przy średnicy mniejszej niż 2,5 mikrometra są one około 20 do 40 razy mniejsze od ludzkiego włosa. Taki rozmiar pozwala im na łatwe przedostanie się do organizmu, gdzie mogą uszkodzić przede wszystkim płuca.

Druga fala uderza w Polskę

Podczas pandemii koronawirusa, jak pokazują wstępne badania z USA, może to zagrażać życiu: „W regionach o złej jakości powietrza więcej osób zakażonych Sars-CoV-2 trafi do szpitala i więcej umrze” – przewidywał już w zeszłym roku kierownik badań z Harvardu. Druga fala pandemii koronawirusa uderza obecnie mocno w Polskę. Zmarło ponad 40 tys. osób, a w wielu szpitalach brakuje lekarzy, którzy w ostatnich latach wyemigrowali. W wielu miejscach pracownicy od tygodni pracują na najwyższych obrotach.

Polska nie jest jedynym krajem europejskim, w którym obecnie istnieje szczególne zagrożenie w powietrzu. Również w Bułgarii i na Bałkanach stare piece węglowe i niefiltrowane kominki sprawiają, że każdej zimy do środowiska uwalniana jest szczególnie duża ilość drobnego pyłu. Według szacunków UE, w ostatnim okresie z powodu zanieczyszczenia powietrza umierało w Polsce przedwcześnie około 45 tys. osób rocznie – więcej niż do tej pory zmarło w wyniku pandemii koronawirusa. Podobna sytuacja ma miejsce w innych krajach. Według EEA, duża część z nich jest spowodowana przez pył zawieszony. To, że powietrze w prawie żadnym innym kraju UE nie jest bardziej zanieczyszczone, wynika w dużej mierze z polskiej obsesji na punkcie węgla.

W 2019 r. trzy czwarte energii elektrycznej w naszym kraju było nadal wytwarzane przy użyciu paliwa kopalnego, trzy razy więcej niż w Niemczech i więcej niż gdziekolwiek indziej w UE. Na szczeblu europejskim rząd od lat zwleka z wprowadzeniem bardziej rygorystycznych przepisów, a ostatnia kopalnia węgla ma zostać zamknięta dopiero w 2049 roku. Konsekwencje tej polityki środowiskowej są odczuwalne w życiu codziennym. Południe kraju to historyczne centrum polskiego górnictwa węglowego. Każdy, kto tam mieszka, teoretycznie wypala kilka tysięcy papierosów rocznie – tylko oddychając powietrzem.

Słubice walczą

Mimo braku dotacji z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego dla gminy Słubice na wymianę nieekologicznych źródeł ciepła, gmina stworzyła własny program wymiany kopciuchów. Wniosek złożony przez urzędników przepadł w konkursie, odwołanie również nie przyniosło skutku. Próby poprawy jakości powietrza podejmowane są od dawna. W naszym regionie Gmina Słubice dofinansowuje wymianę kopciuchów mimo braku zewnętrznego dofinansowania!

Burmistrz Mariusz Olejniczak zapowiedział podczas ubiegłego lata własny program, który pozwoli pozbyć się tzw. kopciuchów. „Kto je wyrzuci i wstawi ekologiczne piece dostanie zwrot do 70 proc. wartości inwestycji” – zachęca burmistrz Mariusz Olejniczak. „Wszyscy chcemy oddychać świeżym powietrzem, a stare piece na węgiel i drewno emitują dużą ilość trujących spalin” – mówi burmistrz. – „Dlatego tak bardzo nam zależy, żeby się pozbyć choć części tzw. kopciuchów. Ochrona środowiska to jeden z naszych priorytetów” – podkreśla.

Nowelizacja prawa ochrony środowiska tzw. ustawa antysmogowa stworzyła nowe mechanizmy prawne, które powinny pomóc w poprawie jakości powietrza w Polsce. Sejmiki wojewódzkie za pomocą uchwał mogą określać rodzaj i jakość paliw stałych dopuszczonych do stosowania i parametry techniczne lub parametry emisji urządzeń do spalania. Miejmy nadzieje, że również z nowelizacją przepisów prawnych dojdzie do zmiany sposobu myślenia proekologicznego również w powiecie słubickim i skutecznej walki o nasze wspólne dobro, jakim jest czyste powietrze.

Czytaj też: Wojna światopoglądowa w Polsce zamrożona. Warunki pogodowe i kontrowersyjne wypowiedzi słubickich liderów strajku zatrzymują lokalną fale protestów [FELIETON]