Paulina Polańska, młoda, bo 18-letnia zawodniczka LKS Lubusz Słubice została Mistrzynią Polski podczas odbywających się w Spale Ogólnopolskich Igrzysk LZS. Podczas tych zawodów uzyskała wynik, co prawda nie życiowy, ale pozwalający wrócić ze złotym medalem. Już wiele razy informowaliśmy o jej sukcesach. Przyszedł w końcu czas na krótki wywiad. Poznajmy trochę bliżej słubiczankę z wielkim talentem, której koronną dyscypliną jest rzut dyskiem.

Robert Tomczak- 41,70…. Coś ci mówi ta cyfra? J Jadąc na Igrzyska LZS czego się spodziewałaś po sobie? Czy ten „złoty” wynik cię satysfakcjonuje?

Paulina Polańska: Jadąc na te mistrzostwa LZS nie spodziewałam się czegoś spektakularnego. Od mistrzostw Polski w Lublinie po prostu potrzebowałam odpoczynku fizycznego, psychicznego i zwykłej odskoczni od sportowej rywalizacji. Trwało to ok. półtora miesiąca. Dlatego generalnie ten wynik mnie nie satysfakcjonuje. Jednak z drugiej strony, mając na uwadze powyższe jest „ok.”. Złoto to złoto.

Opowiedz w kilku zdaniach jak wyglądał sam konkurs na tych zawodach. Mistrzowski rzut wykonałaś w 5 przedostatniej próbie. Były nerwy?

Właśnie z czego się bardzo cieszę nie było nerwowo. Potraktowałam ten udział jako dobry trening przed kolejnym już sezonem startowym i jak widać przyniosło to dobry efekt. Pogoda podczas konkursu nas nie rozpieszczała, padał deszcz, koło było mokre. Ja nie lubię startować w takich warunkach, ale się udało. Co ciekawe na mistrzostwach w Lublinie też było mokro, a ja zrobiłam życiówkę. Może coś w tym jest, że pora zmienić przyzwyczajenia, a może to tylko wyjątki potwierdzający regułę (śmiech).

Rzut dyskiem nie jest chyba wymarzonym zajęciem na wolny czas dla dziewczyn. Co akurat ciebie popchnęło do tego sportu? Jak zachęcić młodych do podjęcia lekkoatletycznych treningów?

Rzeczywiście ta teza jest prawdziwa. Szczerze mówiąc to rodzice mnie namówili żebym poszła na pierwsze treningi. Jakby co to jest ich wina (śmiech). Choć na początku mama (pozdrowienia dla pani Anety- od redakcji) ze względu na obawę o wyniki w szkole nie bardzo zgadzała się żebym chodziła tak jak teraz sześć razy w tygodniu na treningi. Wszystko zmieniło się po pierwszym medalu mistrzostw Polski.

Co do „młodych” adeptów „mojego” dysku czy oszczepu i kuli nie odkryję ameryki jak stwierdzę, że bardzo ciężko jest zmotywować i zachęcić „nowych” do jakiejkolwiek aktywności sportowej. Do tego wymienione konkurencje nie należą do tych „łatwych”. Mogę tylko zaapelować i zapewnić, że zanim dostanie się w rękę odpowiedni sprzęt odbywają się zajęcia ogólnorozwojowe. Na pewno zyskuje na tym zdrowie i dobre samopoczucie. Na pewno dobrą motywacją mogą być sukcesy czy np. moje, czy innych lekkoatletów. W tym miejscu pochwalę bardzo trenera Łukasza Horoszkiewicza z naszego klubu i mam nadzieję, że ten jego narybek pójdzie w moje i innych ślady.

W którym momencie kariery, pomimo przecież nadal bardzo młodego wieku poczułaś, że to jest to? Że rzut dyskiem w połączeniu z tobą może przynieść coś wartościowego?

Do końca nie wiem kiedy to było, że poczułam naszą z dyskiem wspólną przyszłość (śmiech). Na pewno tym „momentem” mógł być mój udział w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży dwa lata temu w Poznaniu i zdobyte srebro. Jednak jestem teraz w klasie maturalnej i po maturze wybiorę się na studia. Tu pytanie, czy tam, gdzie pójdę na studia będzie możliwość kontynuacji i treningów, udziału w zawodach.

W klubie Lubusz Słubice mamy już mistrzynię, Małgorzatę Krzyżan. Znalazł się w końcu ktoś i myślę tu o tobie kto z całą pewnością może czuć się jej następcą. Jesteś gotowa podołać temu zadaniu?

– Dosyć trudne pytanie, ale od moich pierwszych sukcesów mówiło się o mnie jako następczyni pani Gosi. Tak jak ona zaczęłam od srebra podczas mistrzostw Polski. Nie ukrywam, że chciałabym mieć tyle sukcesów i tak długą karierę. Mam nadzieję, że podołam być jej godnym następcą.

 Na ile w tym sporcie liczy się talent, a ile ciężka praca na treningach?

– Według mnie proporcje pomiędzy talentem i ciężką pracą są niemalże olbrzymie. Talent to jedno, też jest bardzo ważny, jednak trening i jeszcze raz trening decyduje w zdecydowanej większości o wynikach i formie. Jak to w życiu bywa, w mojej bardzo technicznej konkurencji są rzadkie wyjątki sportowców z naprawdę wielkim talentem, którzy nie muszą aż tyle trenować.

Jeszcze rok będziesz juniorką. Jaki wynik marzyłby ci się w tej kategorii?

Mam jedno najważniejsze marzenie na ten ostatni juniorowski rok. Przekroczyć magiczną granicę 50 m. Dlatego wiem, że czekają mnie kolejne ciężkie treningi.

Jak ci się współpracuje z trenerem Pacholem?

– Bardzo sobie cenię współpracę z trenerem Olkiem. Pod jego skrzydłami byłam właściwie od samego początku. I treningi, i samo podejście do zawodników bardzo mnie satysfakcjonuje. Jak dla mnie jest to jeden z najlepszych szkoleniowców w Polsce, zawsze mówię, że trafiłam bardzo dobrze, a nasza współpraca to strzał w samą dziesiątkę. Już wiem, że będzie bardzo ciężko z nim się rozstać wyjeżdżając na studia.

Sezon startowy właściwie już się skończył. Co jest twoim priorytetem na przyszły sezon. Wiemy, że Igrzyska za rok odbędą się w Słubicach. Co jeszcze?

– Sezon już prawie zamknięty. Czekają mnie jeszcze dwa starty, tu w Słubicach, 3 września (od redakcji- Powakacyjne zawody lekkoatletyczne o Puchar Burmistrza Słubic 2021) i w na początku października w kolejnych Mistrzostwach Euroregionu Pro Europa Viadrina. A w przyszłym roku moim największym priorytetem i marzeniem zarazem są mistrzostwa Świata w Kolumbii i wystąpienie tam z orzełkiem na piersi. Najpierw zdobycie minimum, a następnie sam wyjazd byłby czymś super. Inne cele zostawiam sobie, nie będę ich zdradzać. Wszystko wyjdzie w praniu.

Czego można życzyć świeżo upieczonej mistrzyni?  Coś jeszcze na koniec chciałabyś od siebie dodać?

– Czego się życzy w takich okolicznościach. Do końca nie wiem, może dalszej wytrwałości i spełnienia kolejnych sportowych marzeń.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Czytaj też: Wywiad ze słubiczaninem Rafałem Borowiakiem – triathlonistą, zwycięzcą Ironmena w Wolsztynie