Zawsze chciałem zostać.. nie nie, nie strażakiem. Może prędzej bohaterem, wszak któż by nie chciał. Jednak w obecnych czasach trudno jest takowym z krwi i kości narodzić się i swoimi poczynaniami udowadniać bohaterstwo. Bohaterstwo czy odwaga może stać się naszą domeną niekoniecznie po aktach bardzo spektakularnych, po których zmieniamy i ratujemy świat. Życie codzienne, rodzina, praca, działalność społeczna jest doskonałym środowiskiem do zdobycia tytułu Bohatera. Dlaczego wskoczyłem na taką nutę?! Spokojnie, nie jest to objaw kryzysu wieku średniego. Raczej normalny stan człowieka myślącego, realizującego sentencję „Cogito ergo sum”.

Co prawda metryka sobie, jednak serce i dusza sobie. Ja bynajmniej udaję, że mnie tam gdzieś w środku to zjawisko przemijania nie dotyczy. Początek sierpnia to od dobrych kilku lat źródło mych rozmyślań o wojennych losach, a konkretnie o postawach ludzkich (a raczej chyba ponadludzkich) warszawskich powstańców. Te rozmyślania i spróbowanie, choć w najmniejszym stopniu wczuć się w to wszystko, co robili i właśnie odczuwali bohaterowie w naszej stolicy podczas tamtych tragicznych dni nie dają odpowiedzi na pytanie „Co ja bym zrobił na ich miejscu?” I co najgorsze nie przynoszą ulgi. Zadaję sobie i niczym w kapsule czasu powstańcom kilka pytań i czekam bezskutecznie na odpowiedzi. Może kiedyś nadejdą…

Czy wiedząc po kilku dniach powstania i mając w końcu świadomość pozostania samym sobie, wiedząc, że nikt nie pomoże, można jeszcze wskrzeszać w sobie siłę i wiarę?

virtualnetia.com - projektowanie i tworzenie stron WWW

Czy już po ostatecznej klęsce widząc jak Niemcy mordują cywili, jak ulica po ulicy, budynek po budynku Warszawy zmienia się w pustynię gruzu, czy dałbym radę, czy byłbym w stanie to udźwignąć?

Moje odpowiedzi, kiedy w końcu uda mi się ją w głowie poukładać zabiorę zapewne do grobu. Czy my doceniamy, to co robili nasi rodzice i dziadkowie, czy oddalibyśmy swoje życie dla ojczyzny? Może warto w tym szybkim i pazernym świecie poświęcić kilka chwil na zatrzymanie i zadanie sobie podobnych pytań. Zostawiam Was z nimi.

Dawno w sumie mnie tutaj nie było. Chciałbym w związku z tym poruszyć bardzo wiele tematów, ale po prostu się nie da. Jako miłośnik wszelakiego sportu nie będę dziś wspominał o igrzyskach i polskich medalowych wyczynach. Wspomnę jednak o jednym człowieku, który jak grom z jasnego nieba pokazał, że Polacy nie gęsi i w szachy też potrafią pokazać kto tu rządzi. 23-letni młodzieniaszek o bardzo ciekawym nazwisku Jan Krzysztof Duda „rozpykał” na szachownicy kilku tuzów i zdobył Puchar Świata. Swoją żmudną i już wieloletnią przygodę z szachami rozpoczął w wieku kilku lat i jest kolejnym potwierdzeniem, że talent owszem, ale doprawiony inteligencją i bardzo ciężką pracą treningową prowadzi do sukcesu.

Na naszym portalu pojawił się wywiad mojego skromnego autorstwa z triathlonistą Rafałem Borowiakiem. Nie będę go tu streszczał, polecam jego lekturę. Podziwiam Rafała za jego determinację, samozaparcie i realizowanie aż do bólu swoich triathlonowych postanowień.  Jednak jednym z wniosków niestety smutnych jest to, że we wspomnianym wywiadzie nie wymienił w „słowie końcowym” nikogo z naszego miasta w kontekście podziękowań za jakąkolwiek pomoc. Dla mnie Rafał jest jednym z bardziej znaczących ambasadorów Słubic i wzorem do naśladowania dla młodzieży. Tu aż się prosi żeby burmistrz i rada miejska coś pozytywnego z tym zrobiła.

Zresztą takich „Ambasadorów” jest wbrew pozorom dużo i ich poczet w jakiejkolwiek formie wydany i pokazywany mógłby być wspaniałą wizytówką naszego pięknego miasta. Zresztą w 2005 roku radni naszej gminy przyjęli uchwałę o przyznawaniu tytułów „Honorowy Obywatel” i „Ambasador Słubic. To jest „nagroda” prestiżowa i bardzo zacna, czasem jednak nasi ambasadorowie potrzebują również wsparcia rzeczowego lub finansowego. Tu jest jeszcze wiele do zrobienia. To są środki, których efekty są nienastawione na zysk, raczej na szerzenie w całym świecie Marki, której na imię „SŁUBICE”. Wiem np. po sobie, że napotkanie kogoś wyjątkowego w obojętnie jakiej dziedzinie może być większym czy mniejszym kamieniem milowym naszego duchowego rozwoju. Dzięki temu możemy inaczej spoglądać na otaczający nas świat i z większą świadomością korzystać z jego walorów i uroków.

W tym momencie mogę wskazać kolejne słubickie nazwisko. Maciej Smoląg (z nim też był wywiad) potrafi przy użyciu fortepianu i pięknych Szopenowskich nut powołać do życia nowych melomanów (no przynajmniej jednego). Dlatego też strzałem w dziesiątkę uważam cały wakacyjny cykl koncertów po obu stronach Odry nazwany nie bez przyczyny „Brzmieniem Lata- Klasyka w Parku”. Kontynuacja jak najbardziej mile widziana. Ponoć idzie kolejna fala. Oby nie, bo jej konsekwencją oprócz zachorowań może być po raz kolejny pożegnanie z kulturą, sportem i tym podobnym wydarzeniom na dni, tygodnie czy miesiące.

To co, po tych kulturalnych uniesieniach może kilka zdań z trochę innych uniesień, które rozpalają nasz naród. Granica z Białorusią i podrzucenie nam i całej Unii pod nos przez towarzysza Łukaszenkę emigrantów/uchodźców (niepotrzebne skreślić) stało się pożywką dla opozycji. Po słowach określających naszych żołnierzy i strażników granicznych przez np. Pana Frasyniuka, po festiwalu obelg na Pana Kukiza po głosowaniu w sejmie z taką lubością przypominanych tak jak w nazwie stacji niemalże 24 godziny na dobę. Słuchając obu stron czuję się bardzo manipulowany. Potrafię jednak póki co to jeszcze zdiagnozować i nie dać się zwariować. Troszkę już mimo wszystko widząc i też czując swego czasu na własnej skórze podobne klimaty w miejscowym powiatowym wydaniu wiem (dojście do tej wiedzy wymagało i czasu), iż jesteśmy tylko pionkami w tej grze. Pionkami sprytnie i umiejętnie wykorzystywanymi, a jedyne co możemy to ponarzekać, wyzwać od najgorszych i gardzić poglądami drugiej strony. Obecnie rządzi PIS, robi wiele błędów, ale patrząc obiektywnie i sukcesy po tej stronie są nie do podważenia. Poprzednicy, obecnie tak bardzo hołubieni przez swoich medialno- obywatelskich zwolenników nie byli lepsi, tylko większość z nas ma to do siebie, że z pamięcią bywa bardzo różnie.

Wiele osób mnie pyta co tam ciekawego w naszym starostwie i powiecie. Ponoć, co niektórzy się poobrażali po moich felietonowych doniesieniach. Odpowiem im jednak hasłem pewnej telewizji… „Cała prawda, całą dobę”. Żeby nie być takim ostatnim niedobrym, który się wszystkiego czepia w kontekście powyższego samorządu dziś napiszę tylko same dobre rzeczy.

To właściwie tyle w temacie tych dobrych rzeczy. To co młodzieży?  Pora wracać do ukochanej szkoły. Pamiętam te klimaty sprzed prawie 30 lat, kiedy to wracało się po wakacjach z utęsknieniem do klasowej ekipy i opowieściami o zazwyczaj pełnych mocnych akcji wakacyjnych przygodach. Nie wiem jak jest dzisiaj, ale świat szkolny po 1 września nie będzie już taki sam. Pandemia wraca, klimat się ociepla, lodowce topnieją, coraz częściej się słyszy o podboju i ucieczce w kosmos. Moje roczniki zapewne jeszcze dociągną do czasu pożegnania z tym światem, statystycznie w sposób mniej lub bardziej naturalny. Można powiedzieć i pomyśleć, że końcem świata wywołanym przez nas ludzi niech się przejmują kolejne pokolenia. Otóż właśnie nie. Każdy z nas może dodać swoją choćby malutką cegiełkę i podarować następcom może kilka minut, godzin czy dni. Oszczędzanie wody, energii, pożywienia, segregacja śmieci… Przykładów realizacji planu uratowania świata jest naprawdę bardzo dużo. Jak jeszcze dodacie do tego pierwiastek miłości, szczęścia, życia i emanacji tylko pozytywną energią zapewniam, iż nikt nie będzie mógł sobie zarzucić braku starań i zostawienia po sobie czegoś wyjątkowego nawet wtedy kiedy już nas nie będzie.

Czytaj też: RobsoNadaje, czyli – co na “podwórku”piszczy ?