Szanowni…. To być może nie 7 lat, ale dobre kilka miesięcy. Tęskniłem za tymi momentami zamieniania swych myśli na felietoniki.  Nie wiem, czy Wy spod znaku „kochających Słubice” też tęskniliście, byłoby miło gdyby chociaż jedna taka osoba się znalazła. Jedno jest pewne, cytując z soboty zbawiciela naszego kraju ja również  „Wróciłem na 100 %”, chętnie bym napisał, że nawet na 150, ale nijak się to ma do rzeczywistości matematycznej.

Mam mały dylemat, czy zacząć od raczej miłych rzeczy, czy od razu przejść do sobotnich, warszawskich wydarzeń zwanych konwencjami, czy innymi radami krajowymi wiecznych wrogów, czyli partii rządzącej i tej największej w sejmowej opozycji, nie wiedzieć czemu zwanej totalną.  Po chwili namysłu zacznę jednak emocjonalnie i spokojnie. Może kilka zdań skierowanych głównie do panów, choć wiem, że i panie pasjonują się zjawiskiem zwanym piłką nożną.

Optymizm był i co z tego?

Naszych asów już dawno nie ma w tym europejskim święcie futbolu. Choć w grupie zremisowali (być może z mistrzami europy, któż to wie) to jednak jak zwykle optymizm nasz, czyli wiecznie marzących o cudzie rodaków Lewandowskiego i spółki nie zmieniał się przed imprezą i w trakcie gier grupowych. Ale ja nie o tym.

O ile same ćwierćfinały już nie były tak emocjonujące to wcześniejsza runda (1/8) przykuła mnie do fotela i nie pozwalała opuścić oczu z odbiornika choćby na chwilę. Na szczęście w międzyczasie była przerwa. Co dalej? Półfinały to dwa pojedynki gigantów. Czy futbol wróci do swej ojczyzny? Wielu wyspiarzy by tak sobie życzyło, jednak życzenia i marzenia to jedno, a boiskowe życie toczy się swoimi zasadami. Ok. Starczy drogie panie tego ględzenia o kopanej. Pozwólcie swoim panom na jeszcze ostatnie trzy dni ślęczenia przed TV i szykujcie listę obowiązków do zrobienia po całym tym piłkarskim zgiełku.

Pora na troszkę polityki

Tak się dziwnie złożyło, iż w ostatni weekend zebrały się gremia działaczy zarówno PiS, jak i PO. Jeśli chodzi o tych drugich to co prawda białego konia nie było, ale pan Donald wrócił po 7 latach brukselskiej, intratnej banicji… i to na 100%.

Nie powiem, z ciekawości słuchałem przemówienia pana Donalda i czekałem na jakieś recepty, na jakieś konkretne sposoby wyjścia z cienia totalnej opozycji. W zamian usłyszałem tylko jak to PiS i pan Jarosław jest be i że trzeba po prostu zniszczyć to zło.

W działaniach tej ekipy nic się nie zmieniło niestety. Do tego sposób w jaki „załatwiono” pana Trzaskowskiego pokazuje, że nawet nie próbowano udawać, iż metody eliminacji potencjalnych konkurentów z własnej partii nie uległy zmianie. Z nieukrywanym żalem oglądałem jak pan prezydent naszej stolicy wymykał się z tej imprezy bocznym wyjściem. Jego mina mówiła wiele. Ale nic to, już nie takie rzeczy widziałem dla przykładu w naszym samorządzie powiatowym, choć właśnie bardzo podobne, wypisz wymaluj jak w warszawce. A niby tu na miejscu to jest samorząd, a nie polityka. Jednak do naszych małych ojczyzn jeszcze w dalszej części zajrzę.

Pora kilka zdań na temat tej drugiej „imprezy” partyjnej. Jedyny i póki co niezniszczalny kandydat został starym nowym przewodniczącym partii PiS. Obiecał, iż to jego ostatnia kadencja…pożyjemy zobaczymy. Dziwię się tylko, że nie dostał 100% poparcia partyjnych funkcjonariuszy, może dlatego, że głosowanie było tajne i tych ileś tam osób nabrało odwagi. Porównując wystąpienia obu liderów w tym wypadku nie było zbyt wielu wycieczek do pana Donalda. Usłyszałem za to jakieś plany, konkretne pomysły i zapowiedź poprawy wcześniej popełnianych błędów, choćby nepotyzmu. Tu z ust pana prezesa padło hasło „syndrom tłustych kotów”. Nie sposób się nie zgodzić z tym i z biciem we własne piersi, jednak mam jeszcze w miarę dobrą pamięć i ponad 7 lat temu było tak samo, o ile nie jeszcze gorzej. Jedno co muszę ocenić to krótką pamięć ekipy pana Donalda. Kończąc ten ciekawy temat, przyznam, że zarówno tu, jak i tam będę czekał i śledził co się dalej będzie działo, a w głowie będę miał jeden wyraz… „sprawdzam”.   A teraz jeszcze może zagadka, co mają wspólnego ze sobą liczby 64 i 71?! Daję Wam 3 minuty na odpowiedź. Jeśli ktoś zgadł to wieczna chwała mu za to. Otóż to jest wiek obu panów, o których przed chwilą pisałem.  Wnioski pozostawiam Wam czcigodni.

Z naszego „podwórka”

Na początek może kolejne wspomnienie boiska w „Rolniczaku”. Betonowanie ma się bardzo dobrze, doszło do tego, że staram się omijać przejście czy przejazd rowerkiem ulicy Niepodległości. Jeszcze raz pozdrawiam autorów sprzedaży tego terenu, a lokatorom betonowego blokowiska nie życzę miłego mieszkania w tym terenie.

W obu naszych miejscowych urzędach tzn. tym miejskim i tym powiatowym zwanym starostwem w ubiegłym tygodniu odbyły się sesje absolutoryjne. Postanowiłem trochę poślęczeć przy komputerze i dzięki naszej lokalnej TV posłuchać tych i tych. Burmistrz Olejniczak spokojnie dostał owo absolutorium. Sytuacja naszej gminy ma się zupełnie dobrze, choć pandemia nie pomagała i może oprócz małych szczegółów nie za bardzo jest do czego się przyczepić. Do tego budżet 2020 zakładał deficyt (ok. 6 mln), a wszystko zakończyło się nadwyżką 11,5 mln.  Wynik głosowania za wotum zaufania i absolutorium: 13 za przy 2 wstrzymujących się.

Z kolei w powiecie, co nie dziwne, koalicja rządząca przegłosowała pozytywnie i wotum, i absolutorium dla starosty Bajona. Tu wynik już nie był tak jednoznaczny. Za głosowało 11 radnych, przeciw było 5 i 1 radna nieobecna.. Oczywiście ochów i achów, gratulacji i peanów pochwalnych dla starosty z ust zarządu, czy przewodniczących nie zabrakło. Oczywiście pan wice R. Włodek po raz kolejny zabierał głos skierowany do radnych opozycji starając się ich upokorzyć, ale ja nie o tym. Skoro jest tak dobrze, to ja się pytam, dlaczego jest tak źle??? Jak zwykle już od kilku lat instytucja zwana Regionalną Izbą Obrachunkową za każdym razem opiniuje pozytywnie kolejne budżety z zastrzeżeniem, że jednak sytuacja finansowa powiatu nie jest tak dobra jak się ekipie rządzącej wydaje i cały czas trzeba mieć się na baczności. Serial z cyklu „jest dobrze, a nawet źle” trwa zatem nadal.

Rzepiński baner…

Teraz jeszcze chciałbym wrócić krótko do tematu poruszanego przez naszą redaktor naczelną, a mianowicie banerze, który tydzień temu zawisł w Rzepinie. Na banerze tym były fotki dwóch radnych rzepińskich W. Kołoszy i D. Utrackiego z napisem „Zdrajcy mieszkańców Rzepina”. O ile Ci panowie nie są z mojej bajki, a dla przykładu pan przewodniczący Wiesław już kilka razy pokazał się swego czasu z absurdalnych lekko mówić czynów i postaw, i niestety nie mam i nigdy już nie będę miał do niego zaufania. Ja dla przykładu nie boję się pod powyższymi wszystkimi słowami podpisać nazwiskiem Tomczak. Nie podoba mi się, że rzepińska nocna akcja banerowa była całkowitym anonimem. Jakże inny by miała wydźwięk, gdyby autorzy albo się podpisali, albo zrobili konferencję prasową, albo wystosowali podpisany apel czy inne oświadczenie o tym co ich boli. A tak to dla mnie, choć domyślam się czego dotyczyła ta akcja to niestety tchórzowski czyn. Tyle na ten temat.

Kończąc już (a może dopiero) dzisiejszą wypowiedź życzę wszystkim udanych wakacji. Ładujcie swoje akumulatory, choć wiem, że to wcale nie jest sezon ogórkowy i w polityce, i samorządzie.

PS. Mój typ na londyński wielki finał w najbliższą niedzielę… Włochy- Anglia, a puchar pojedzie do Italii. Pożyjemy, zobaczymy.

Czytaj też: Plakaciarze! To jest naprawdę słabe! [FELIETON]