Słubicki szpital pod obstrzałem. Padają poważne zarzuty mieszkańców powiatu słubickiego skarżących się na jakość i fachowość wykonywanych usług medycznych w słubickiej placówce. Zgodnie z zapowiedziami Wiktorii Górkiewicz szóstego marca odbyło się spotkanie mieszkańców, połączone z zaproszeniem publicznej telewizji oraz przedstawicieli lokalnych mediów. Transmitowaliśmy to wydarzenie bezpośrednio w internecie. W naszym artykule starosta odnosi się do zarzutów. Głos zabiera też ratownik. 

Mieszkańcy powiatu słubickiego wprawdzie nielicznie zebrani przed szpitalem, odpowiedzieli potężnym zainteresowaniem tym tematem w mediach społecznościowych, bardzo często wyrażając poparcie dla protestu zebranych przed szpitalem mieszkańców. Pisząc dziś popołudniu ten artykuł mogę odnotować, iż wczorajszą transmisję protestu pod słubicką placówką obejrzało ponad 48 tys. odbiorców, licznie komentując to wydarzenie.

Organizator protestu Wiktoria Górkiewicz, znana słubickiej społeczności jako liderka protestu kobiet przeciw zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, sygnalizuje iż dysponuje wieloma udokumentowanymi przykładami rożnych rodzin, które w minionych latach borykały się ze złą jakością usług medycznych słubickiego szpitala.

W. Górkiewicz „Walczę o prawdę”

Pani Wiktoria tłumaczy w udzielonym nam wywiadzie telefonicznym swoje zaangażowanie w sprawie polepszenia jakości usług medycznych w Słubicach, przytaczając przykład utraty swoich bliskich parę lat temu i jej zdaniem nagannej opieki medycznej nad nimi podczas pobytu w słubickim szpitalu. Słychać rozgoryczenie w jej glosie oraz troskę o to, aby podobny los nie spotkał inne osoby – jak mówi.

Jedna z osób komentujących napisała po transmisji naszego materiału w internecie na temat pani Wiktorii: „Odważna fantastyczna kobieta. W końcu ktoś miał odwagę powiedzieć jaki syf się dzieje w tym szpitalu. Jesteś wielka!“

Podobnych wypowiedzi jest bardzo dużo, można odnieść wrażenie, że pani Wiktoria swoim protestem wywołała wielu Słubiczan do tablicy, którzy przynajmniej wirtualnie silnie solidaryzują się z krytyką jakości i fachowości wykonywania usług medycznych w słubickim szpitalu.

W udzielonym nam wywiadzie pani Wiktoria tłumaczy:

– Sprawą szpitala interesuje się od miesięcy, a doświadczenie – te smutne wyłącznie – mam od lat. Pisały do mnie setki rodzin i piszą nadal, historie tragiczne, strata bliskich osób…nie wiem dlaczego akurat ja, ale starałam się ich zrozumieć – szukali pomocy, sami nie byli w stanie, nie mieli odwagi, więc czasem godzinami, czasem dniami siedziałam, słuchałam i weryfikowałam każdej z tych historii, a później po prostu opisywałam (wszystko na podstawie dokumentów i źródeł). Doskonale wiem, że te rodziny były zarówno u włodarzy szpitala covid’owego w Słubicach, jak i u starosty pana Leszka Bajona. Ani pomocy ani odpowiedzi nie otrzymały do dziś. Opisując „setną” historię nagle stałam się wrogiem publicznym, tak mi się wydaje, dla osób, którym byłam „niewygodna”. Mi nie mogli zabrać pensji ani „stołka”, napisać wniosku o odwołanie… Postanowili za to mnie zablokować  – moim i mieszkańców zdaniem – uciszyć. Tłumaczenie dlaczego? Banalne, bo przecież było tyle moich „gorszych” wpisów i nikt tego nie robił. Cóż mi więcej zostało jak nie poprosić o pomoc już nie tylko dla Tych rodzin, ale również dla samej siebie, po prostu telewizję. Zaczęłam od publicznej z Gorzowa, na pewno będzie jak tak bardzo mieszkańcy chcą i „Uwaga TVN”. Ze względu na wszelkie blokady i kompletny brak odpowiedzi i ze strony szpitala i starostwa (uważali, że ich hejtuje), zaprosili ich nie ja, a dziennikarze. Zarówno cały zarząd szpitala, personel jak i przedstawicieli starostwa. Sam reporter był w szoku, że będzie tylko jedna strona, a druga argumentowała, że przed kamerami rozmawiać nie będą. Negocjacje trwały kilka dni. Słowa dotrzymali – nie było nikogo. Reporter obiecał i został również przeze mnie o to poproszony, że być może pan starosta nie ma doświadczenia w wystąpieniu przed kamerami i ja to zrozumiem, chociaż ubolewam, ale może będzie chciał wypowiedzieć się w zaciszu swojego biura w poniedziałek. Będziemy próbować!.

My nie chcieliśmy czekać do poniedziałku. Nasz dziennikarz poprosił starostę Leszka Bajona o komentarz w tej sprawie. Odpowiedz była krótka:  „Stoję do dyspozycji”

Starosta tłumaczy

Pierwsze pytanie które zadaliśmy staroście dotyczyło braku jego obecności na  proteście mieszkańców powiatu słubickiego.

– O spotkaniu dowiedziałem się dopiero w piątek w nocy wracając z konwentu starostów. Nie wiem jako kto miałbym uczestniczyć w tym spotkaniu? – odpowiada starosta Leszek Bajon.  – To nie ja odpowiadam bezpośrednio za szpital, tylko prezes szpitala -tłumaczy dalej.

Były prezes szpitala jest nadal pracownikiem szpitala, ponieważ do dziś przebywa na zwolnieniu lekarskim. Starosta sygnalizuje również podczas naszej rozmowy, że na pewno zorganizuje na początku tygodnia konferencje prasową, w której będą uczestniczyć lekarze, pielęgniarki oraz ratownicy medyczni słubickiej placówki.

– Moje starania dotyczące budowy nowej marki szpitala zostały częściowo drastycznie przerwane przez przekształcenie szpitala na covidowy. Mimo to, inwestycje na nowy SOR sięgają prawie 16 mln złotych. Zakupiliśmy nowy rentgen, wprowadziliśmy nowy system informatyczny za prawie 4 mln złotych. Staramy się o dalsze środki na termomodernizacje szpitala włącznie z zaprojektowaniem nowego wjazdu do szpitala równocześnie z działaniami gminy Słubice od strony ul. Kopernika. Dbam o zaplecze i polepszenie bazy technicznej szpitala, ponieważ na to jako starosta mam wpływ – odpowiada Leszek Bajon. – Musimy stworzyć miejsca pracy adekwatne do XXI wieku, tak aby przyciągnąć tutaj dobrze wykształconą kadrę medyczną. Mimo to wiemy, że na rynku pracy jest deficyt służby medycznej, dlatego to bardzo trudne zadanie. Wszystko co mogę zrobić na dzień dzisiejszy z radą nadzorczą i zgromadzeniem wspólników, to zapewnić bardzo dobry stan techniczny szpitala, co też realizuję – zapewnia

Zapytaliśmy również o bardzo krytyczne wypowiedzi Pani Wiktorii Górkiewicz pod adresem starosty oraz jego zastępcy Roberta Włodka. Żaden z nich nie chciał komentować działań pani Wiktorii.

Według informacji udostępnionych naszej redakcji przez panią Górkiewicz, otrzymała ona od starosty następującą wiadomość:

„Zapewniam Panią , że obrażanie mnie znajdzie jutro swój finał w słubickiej prokuraturze. Co innego jest krytyka, a czym innym notoryczne hejtowanie. Moi prawnicy zebrali już wszystkie niezbędne materiały i jutro wszczynają odpowiednia procedurę. Zgodnie z art. 226 § 1 KK, kto znieważa funkcjonariusza publicznego osobę do pomocy mu przybrana, podczas i w związku pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.”

Dzisiaj rano starosta Leszek Bajon potwierdził, iż będzie bronił swojego dobrego imienia i będzie żądał w ramach procesu według prawa cywilnego, odszkodowania od pani Górkiewicz. Fronty są zaognione, dialog stron w obecnej sytuacji ciężki lub prawie niemożliwy. Skonfrontowaliśmy również starostę z zarzutem domniemanego „kolesiostwa” przy tworzeniu stanowiska nowego wice- oraz prezesa słubickiego szpitala. Jak i przy obsadzeniu stanowiska prokurenta i tymczasowego prezesa szpitala. 

– Szpitalem zarządzały przeważnie zawsze dwie osoby, to reguluje statut szpitala. To rada nadzorcza oraz zgromadzenie wspólników rekomendowały przy ogromie dzisiejszych inwestycji w szpitalu druga osobę. Prokurent natomiast jest powoływany razem z tymczasowym prezesem i razem z nim odchodzi, gdy ten przekazuje zakres swoich obowiązków nowemu prezesowi szpitala, który został wytypowany w ramach transparentnego konkursu. W tej sytuacji nie może być mowy o żadnych nieprawidłowościach” – odpowiedział na stawiane zarzuty starosta Leszek Bajon.

Komentarz ratownika

Zapytaliśmy zespół ratowniczy ze Słubic o opinie na temat protestów mieszkańców. Na samym wstępie ratownik przypomniał o zasadach wyjazdu karetek do pacjenta ( pisaliśmy o tym w artykule: Wpis odnośnie pomocy w słubickim szpitalu wzbudził wiele emocji. Nie tylko wśród mieszkańców, ale też wśród włodarzy powiatu).

W dalszej części rozmowy ratownik odpowiada na część zarzutów stawianych w spotkaniu z mediami.  Autor tekst prosił o anonimowość:

– Niestety pani Wiktoria i osoby, którymi się otoczyła nie potrafią zrozumieć tego, że jeśli karetka nie wyjechała, to nie dlatego, że zespołowi się nie chciało, tylko nie została po prostu wysłana przez Gorzów – mówi ratownik. I kontynuuje:

– Oczywiście nie jest tak, że nam jako ratownikom bardzo podoba się to, że szpital jest covidowy. Też denerwujemy się z tego powodu, bo każde zachorowanie, które wymaga przewiezienia pacjenta do szpitala, trwa często wiele godzin (najbliższy szpital nie covidowy to Sulęcin). Z tego też powodu jeśli stan pacjenta na to pozwala i nie wymaga on pilnego pobytu w szpitalu, to otwarcie mówimy rodzinie czy też samemu pacjentowi, że lepiej dla niego będzie jeśli jego dalsze leczenie będzie odbywało się w domu. I nie wynika to z naszego lenistwa, tylko raczej z troski o pacjenta żeby niepotrzebnie nie ciągać go wiele kilometrów po różnych szpitalach czy też narażać na zarażenie koronawirusem, jeśli może zostać w domu i po prostu wystarczy wizyta lekarza rodzinnego. Jak widać ludzie czasem interpretują to opacznie – tłumaczy ratownik. 

– Oczywiście jeśli stan pacjenta jest poważny to nikt nie zostawia go w domu, bo nie chce się ratownikom pracować. Jeszcze raz zaznaczam, że pozostawienie w domu proponujemy jedynie pacjentom, którzy tak naprawdę nie muszą pilnie trafić do szpitala. Naprawdę bardzo często zdarzają się wyjazdy do zdarzeń, gdzie wystarczy doraźne podanie leków pacjentowi w domu i dla jego własnego dobra pozostawienie go w domu. Standardową procedurą jest wtedy zalecenie skontaktowania się z lekarzem rodzinnym, który może na przykład wypisać receptę w celu dalszego leczenia (czego my nie możemy robić, tzn. wystawiać recept). I nawet jeśli zostawiamy pacjenta w domu, to na każdym kroku jest on o tym informowany i musi wyrazić na to zgodę oraz podpisać na karcie wyjazdowej, że nie chce jechać do szpitala. Jeśli zaś uprze się, że chce jechać, to przecież nikt nie robi problemów i zabiera się taką osobę. Często nawet ze względu na roszczeniową rodzinę bierzemy pacjenta, mimo że pacjent tak naprawdę mógłby być leczony dalej w domu i dla jego własnego bezpieczeństwa w dobie pandemii, tak byłoby dla niego po prostu bezpieczniej – dodaje. 

Będziemy nadal bacznie przyglądać się sytuacji oraz informować Państwa na bieżąco biorąc pod uwagę merytoryczne wypowiedzi protestujących, jak i reakcji nowego prezesa szpitala oraz rady nadzorczej i zgromadzenia wspólników.

Czytaj też: Powiat planował podzielić grunty szpitala, by zbyć część z nich?