Prosto z wydziału komunikacji przyszła do redakcji zdenerwowana Czytelniczka. Twierdzi, że klienci po kilku godzinach czekania zostali odesłani do domu już o 8.50. – Wiele z tych osób nie mieszka w Słubicach, wiele wzięło dzień wolny w pracy, by załatwić sprawę itp. Na nic zdały się protesty odesłanych petentów. Stwierdzono, że już obsłużono limit 14 osób na ten dzień. Ludzie czekali nawet od 6.30 – mówi Sylwia Grygierczyk-Jabłońska z Rzepina. Poprosiła nas o interwencję w imieniu wszystkich petentów wydziału. 

Jak się okazuje zdenerwowanie pani Sylwii nie jest po jednorazowym incydencie. Już 16 kwietnia b.r. sytuacja była podobna. Wtedy to wieczorem kobieta napisała wiadomość do starosty Leszka Bajona, w której opisała, że odmówiono jej przyjęcia dokumentów. Kiedy poprosiła naczelnika, żeby dał jej na piśmie, że nie zostanie obsłużona on odmówił. Poprosiła starostę o interwencję w tej sprawie.

– Starosta odpisał, żebym zadzwoniła do niego w poniedziałek – mówi kobieta i pokazuje nam korespondencję ze starostą. Kiedy to zrobiłam, starosta powiedział, że się postara, porozmawia z naczelnikiem, żeby to się zmieniło itp. Kiedy po raz kolejny pojawiłam się w starostwie ( dostała informację SMS o tym, że ma do odbioru twardy dowód – red. ) przyjechałam do wydziału o 13.40. Pomimo tego, że była to tylko kwestia wymiany dowodu miękkiego na twardy i złożenia podpisu znów nie zostałam obsłużona. Powód? Trzeba wydrukować decyzję. Po pierwsze, skoro piszą SMS, że mam się pojawić po odbiór dokumentu, rozumiem, że jest już gotowy. Po drugie – jeśli nie jest to ileż to wydrukować kartkę papieru. Tego już było za wiele – relacjonuje pani Sylwia podniesionym głosem.

Zadzwoniła po raz kolejny do starosty. Ten powiedział, że ma iść od zaplecza i porozmawiać z naczelnikiem.

– Przecież już z nim rozmawiałam i nic to nie dało – mówię do starosty. Poprosił, bym przekazała słuchawkę naczelnikowi. Rozmowę słyszał petent, który także został odesłany bez obsłużenia i podobnie jak ja poprosił o to, by to dać mu na piśmie. Kierownik odmówił. Starosta chwilę rozmawiał z naczelnikiem, po czym naczelnik kazał nam poczekać, a następnie zostaliśmy obsłużeni. Czyli co? Sprawy w wydziale trzeba załatwiać awanturą? – pyta pani Sylwia.

„To jakaś paranoja”

Pojechaliśmy pod wydział komunikacji. W kolejce czekało 14 osób. Podchodzimy do młodej pary.

– Byliśmy tutaj wczoraj, ale nie zostaliśmy załatwieni, bo limit petentów się wyczerpał. O godz.8.30 limit był wyczerpany, rozumie pani? Jak to jest możliwe. Była nas trójka, już naprawdę nie mogli przyjąć? – mówi pani Katarzyna z Ośna Lubskiego.

– To jakaś paranoja – wtóruje kobiecie Karol Piasecki, który jest tu razem z panią Katarzyną . – Przyjechałem z Holandii, gdzie pracuję, specjalnie po to, żeby załatwić sprawy związane z rejestracją samochodu. Jeśli dziś nic nie załatwię, to będę miał problem, bo nie zdążę do pracy. Chciałem wczoraj rozmawiać z kierownikiem, ale nawet mnie nie dopuszczono. Mam rodziców w Koninie, to się śmieją z tego, co tutaj się dzieje. Tam jest nie do pomyślenia, żeby o 8.30 już nie obsługiwano – dodaje pan Karol.

– W Sulęcinie też nie ma problemu – odzywa się pan stojący obok nas.

„Usunąłem najsłabsze ogniwo”

Jakiś czas temu odbyła się rozprawa Anny Pietrow przeciwko starostwu ( czytaj: Chcieli mnie zwolnić i znaleźli pretekst – mówi była pracownica starostwa. Sprawa trafiła do sądu) .

Na sprawie starosta powiedział, że odkąd zwolnił panią Pietrow ( pracowała w wydziale komunikacji) wydział działa bez zarzutu. Użył słów: „zwolniłem najsłabsze ogniwo”. Słowa starosty jednak nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Wydział komunikacji nadal nie radzi sobie z obsługą klientów.

Istotną kwestią może być też tutaj obsługa klienta, który w imieniu biura przynosi do starostwa dokumentację wielu klientów, którzy, żeby ominąć kolejki płacą za załatwienie spraw związanych z rejestracją samochodu, a także klientów, którzy handlują samochodami i załatwiają jednocześnie rejestrację wielu aut naraz.

Odpowiedzi brak

Czy osoby klienci biura pośredniczącego w rejestracji lub handlarze aut  wyczerpują limit petentów do obsługi? Dlaczego już o 8.30 klienci są odsyłani z tzw. kwitkiem? Jaki jest dzienny limit obsługi petentów? Dlaczego naczelnik nie chce pisemnie potwierdzić odmowy obsługi petenta? Na żadne z tych pytań nie znamy odpowiedzi. Rzecznik starostwa dostał nasze zapytanie 26 lipca. Tego samego maila wysłaliśmy powtórnie 8 sierpnia do starosty Leszka Bajona i naczelnika wydziału komunikacji Przemysława Glinki. Żaden z adresatów do dnia dzisiejszego nie udzielił odpowiedzi na zadane przez nas pytania.

Udzielenie informacji publicznej powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki, lecz nie później niż w terminie 14 dni od dnia złożenia wniosku. Jeżeli jednak informacja publiczna nie może być z jakiegoś powodu udostępniona w terminie, podmiot obowiązany do jej udostępnienia powiadamia w tym terminie o powodach opóźnienia oraz o terminie, w jakim udostępni informację, nie dłuższym jednak niż 2 miesiące od dnia złożenia wniosku. Takiej informacji nie otrzymaliśmy.

Czytaj też: Prawo prasowe oraz utrudnienia w zdobywaniu informacji [FELIETON]